Spis treści
Jak grupować śrubki i części? Jak zapamiętać sposób montażu? Jak poprowadzić przewody? Mamy kilka porad o tym, jak rozłożyć motocykl, aby nie utrudniać sobie pracy.
Tekst: Paweł Boruta
Podobno rozłożenie motocykla na części przy okazji grubszego serwisu to tylko formalność. Problemem jest poskładanie wszystkiego w jedną całość tak, by nasza maszyna pracowała jak należy. Do procesu rozbiórki motocykla nie można jednak podejść ze zbytnią pewnością siebie.
Nie ma chyba motocyklowego forum, na którym w dziale poświęconym mechanice nie znajdziemy pytań o prawidłowe ustawienie znaków na kołach napędu rozrządu, poprowadzenia linek, czy podłączenia wtyczek do czujników. Powiedzenie, że „Polak mądry po szkodzie” jest tutaj jak najbardziej zasadne. „Dlaczego tego nie zapamiętałem? Jak podłączyć te przewody do cewki, czy w końcu często spotykane – jak ci gamonie w fabryce zmieścili tutaj tę wiązkę przewodów”? Na szczęście można w łatwy sposób uniknąć takich problemów.
Zobacz też:
Serwisówka to nie wszystko
Mądra głowa od razu podpowie – zerknij do serwisówki. Bardzo dobrze, lecz są dwa „ale”. W serwisówce znajdziemy wiele cennych informacji, włącznie ze szkicami ułożenia przewodów, ale nie są to bardzo precyzyjne ilustracje. Wiele detali po prostu nie jest uwzględnione, szczególnie gdy sprawa dotyczy elektryki i schematów, które dla laika są po prostu czarną magią. Z kolei zawodowy mechanik nie ma czasu na ślęczenie nad serwisówką w sprawach tak podstawowych. Są na to inne sposoby, które przedstawię poniżej.
Proste narzędzia – oszczędność czasu
Co zatem może wspomóc naszą pamięć? Nikt nie jest tak idealny, by zapamiętać wszystkie detale budowy motocykla. Sam wiele razy, oczywiście na początku mojej drogi w zawodzie mechanika motocyklowego, wpadłem w pułapkę zawodzącej pamięci. Było to jakieś 20 lat temu i niestety nie miałem pod ręką narzędzia, które teraz, pomimo stażu, używam przy każdej poważniejszej naprawie. Także wtedy gdy wydaje mi się, że nie jest to skomplikowana sprawa! Mowa o telefonie komórkowym z aparatem.
Dzisiaj, w przypadku poważnych napraw (typu wymiana silnika) zawsze robię serię zdjęć z poszczególnych etapów rozbiórki motocykla. Nawet, gdy wydaje mi się, że wszystko wiem o danym modelu i mógłbym go poskładać ze śrubek wrzuconych do betoniarki. Pamięć okazuje się zawodna, szczególnie gdy się naprawia kilka motocykli w tygodniu, a nierzadko czeka dość długo na części. Kolejną sprawą jest dodatkowe wyposażenie, które jest indywidualne w danej maszynie.
Zobacz też:
Korektor nie tylko do poprawek
Drugim ciekawym narzędziem jest korektor w sztyfcie, bądź z pędzelkiem. Dzięki niemu można zaznaczyć sobie podłączenie przewodów, w przypadku których przy montażu możemy mieć wątpliwości. Dobrym przykładem mogą być tutaj wtyczki od cewek zapłonowych, które na upartego można podłączyć odwrotnie. To samo tyczy się kierunkowskazów, szczególnie akcesoryjnych, gdzie czasami kolory przewodów mają się nijak do tych z instalacji motocykla. Powiecie, że przecież można to sprawdzić miernikiem. Ale po co marnować na to czas i uwagę?
Każda metoda jest dobra
A co ze wspomnianym wcześniej układem napędu rozrządu? Tutaj podstawą jest oczywiście ustawienie wszystkiego na znaki, z odpowiednim tłokiem w górnym martwym punkcie (GMP). Mamy wątpliwości odnośnie oznaczeń? Zróbmy swoje znaki korektorem, watro też potwierdzić prawidłowe ustawienie tłoka starą metodą „na śrubokręt”. Warto oczywiście wcześniej zerknąć do serwisówki, ponieważ producenci mają różne sposoby oznaczania odpowiednich ustawień. Nie zawsze są to proste znaki na kołach. W wielu modelach Yamahy nie uświadczymy żadnych znaków na kołach, a kropki na samych wałkach, które muszą się pokryć z kreseczką bądź otworem na jednym z mostków mocujących. Skomplikowane? Wcale nie, jeśli tylko zajmiemy się tym przed demontażem, a nie po fakcie.
Śrubki nie do wiaderka
Jednym z gorszych pomysłów jest też wrzucanie wszystkich śrubek z demontażu motocykla do jednego pudełka, lub zostawianie ich na podłodze czy podnośniku. Prędzej czy później ktoś je rozdepcze, czy potrąci i cały misterny plan nadaje się do kosza. Lepszym rozwiązaniem jest grupowanie części „tematycznie”, w małych pojemnikach, które dodatkowo można opisać. Jak to robić? Każda metoda jest dobra, o ile dla nas samych jest zrozumiała i logiczna. Oddzielnie śrubki od owiewek, oddzielnie od hamulców, mocowania silnika i tak dalej. Można to robić stronami motocykla, „piętrami” jego podzespołów lub grupując w konkretne grupy „tematyczne”.
Zdjęcia, korektory, znaczki, pojemniki… Myślenie!
Przedstawione powyżej narzędzia są z pewnością pomocne, ale nic nie zastąpi skupienia i po prostu myślenia. Im więcej uwagi przyłożymy do demontażu elementów motocykla, tym przyjemniejsze będzie jego składanie. Oszczędzimy czas, nerwy, a co najważniejsze – zminimalizujemy możliwość poważnej pomyłki.
Zostaw odpowiedź