Coraz więcej kontroli drogowych i fotoradarów, a co za tym idzie coraz więcej mandatów to przyczyny tego, że ITD i straż miejska wnioskują o zmianę przepisów, aby móc szybciej karać kierowców. Na razie propozycje są na etapie uzgodnień międzyresortowych. Ale czego dotyczą?
Przede wszystkim dwóch dróg odpowiedzialności za przekroczenie prędkości: wykroczeniowej i administracyjnej. Ta pierwsza byłaby stosowana w przypadku zatrzymania kierowcy przez patrol lub zdjęć z fotoradarów. Do tej pory mandat za przewinienie zarejestrowane przez fotoradar dostawał kierowca i to on wskazywał osobę, która prowadziła pojazd. Potem postępowanie dotyczyło już wskazanej osoby. Teraz ma być inaczej. Kierowca, który prowadził pojazd (o ile nie był to właściciel), będzie musiał pisemnie poinformować o tym odpowiednie organy, czyli donieść na siebie. Wygląda więc na to, że ITD chce przerzucić część swoich dotychczasowych obowiązków na kierowców.
„W wypadku wykroczenia trzeba wykazać winę sprawcy. Projekt to nic innego, jak przerzucenie ciężaru dowodowego ze straży czy inspekcji na obywatela, a to bardzo mi się nie podoba” – mówi o tym pomyśle prof. Ryszard Stefański.
Administracyjna droga karania będzie z kolei możliwa, kiedy właściciel pojazdu nie odezwie się w przeciągu 21 dni od daty otrzymania zawiadomienia od straży lub inspekcji.
Windykacja należności z mandatów ma być prowadzona przy pomocy specjalnych kont bankowych. Do każdego mandatu zostanie przypisany indywidualny rachunek. Podobno dzięki temu kary nakładane na konkretnego kierowcę będą trafiały do specjalnego rejestru. Ten będzie monitorowany i jeżeli jedna osoba otrzyma kilka kar za zbyt szybką jazdę, podobno może spodziewać się potraktowania jak „recydywista” i w razie kolejnego wykroczenia zapłacić podwójną stawkę!
Kolejnym genialnym pomysłem jest „prowadzenie zeszytów”. Właściciele mieliby zapisywać – chociażby właśnie w zeszycie, który będą zobowiązani przechowywać przez dwa lata – kto i kiedy jeździł ich pojazdem. Ten obowiązek dotyczyłby zarówno firm, jak i osób prywatnych. „To absurd” – tak mówi o tym pomyśle Andrzej Łukasik, prezes Polskiego Towarzystwa Kierowców. Szczerze mówiąc, trudno się z nim nie zgodzić.