autor: Bartłomiej Pitera
Na fali popularności wszelkich rozpoczęć sezonu motocyklowego i zlotów w każdym miasteczku powyżej 500 mieszkańców postanowiliśmy sprawdzić dla Was, co w tym zakresie ma do zaoferowania Moto-Bazar połączony ze zlotem w Lublinie.
Doczekaliśmy się czasów w naszym ciekawym kraju, kiedy w sezonie w każdy niemal weekend można się wybrać na jakiś zlot. Tutaj jakieś rozpoczęcie, tam jakiś rajd, tu pole namiotowe, tam mały hotel, tu nad jeziorem, tam u podnóża gór… Jednym słowem, jak ktoś lubi latać na zloty, to może przebierać w opcjach jak milioner po osiemdziesiątce w ofertach matrymonialnych. Ja jakoś do entuzjastów zlotów za bardzo nie należę i nie odliczałem z niecierpliwością dni do Moto-Bazaru. Ale powiem jedno – ten zlot był klasyczny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Mimo że zlot rozpoczął się w piątek, mi udało się dotrzeć w godzinach popołudniowych dopiero w sobotę. Nie mogę więc, niestety, stwierdzić, czy udał się sam bazar w sobotę rano. Dało się jednak zaobserwować, że atmosfera zrobiła się typowo zlotowa. Wszyscy zadowoleni, uśmiechnięci, zimne piwo się lało, a kiełbaski smażyły się na grillach, przyprawiając śliniaki o dodatkową robotę. Akurat rozgrywały się konkurencje typowo zlotowe w stylu: strong man w wersji motocyklowej, czyli rzut silnikiem, przeciąganie się po nagrody itp. Każdy z uczestników konkursów otrzymywał nagrody, co było miłym urozmaiceniem. Następnie miały odbyć się koncerty, a już w nocy, w przerwie jednego z nich erotic show. Niestety, nie było mi dane zostać tak długo, żeby ocenić fachowym okiem wdzięki pięknych pań.
Reasumując, każdy, kto lubi klimaty zlotowe, jak najbardziej powinien sprawdzić tą imprezę. Miła atmosfera, dużo uśmiechniętych ludzi oraz brak ograniczeń co do rodzaju motocykli spowodowały, że ci, co przybyli, na pewno mogli oddać się przyjemnej integracji i odpocząć od codzienności.