No i się narobiło. Kilka osób wpadło na pomysł, aby wspomóc budowniczych motocykli z Europy Centralnej i umożliwić najlepszym zaistnienie na scenie światowej. Wiadomo, że indywidualnie mało kto z naszych „okolic” miałby szansę zaprezentować swoje możliwości np. w całej Europie czy USA. Łącząc siły, istnieje szansa, że i nasza skromna część kontynentu zostanie zauważona w wielkim customowym świecie.
Pierwsza eliminacja Mistrzostw Europy Centralnej odbyła się w katowickim Spodku. Zorganizowana została wspólnie z imprezą pod nazwą Testosteron, czyli wszystko dla tych dużych i tych mniejszych chłopców, jednak pozwólcie, że skupimy się tylko na jej motocyklowej części.
Z zapowiadanych „ponad 100 motocykli Custom” do konkursu zgłosiło się 78 maszyn, przy czym czterech uczestników nie dojechało. Mimo że do setki nie dobiliśmy, myślę, że wynik, jak na polskie warunki i nasz wciąż i nieprzerwanie raczkujący rynek motocyklowy, jest sam w sobie imponujący. Tym bardziej, że wreszcie zawitali goście z zagranicy – z Węgier i Czech. Trzeba przyznać, że tamtejsze customy budowane są na naprawdę wysokim poziomie, a i pomysłów naszym sąsiadom nie brakuje. Za serce ujęły mnie szczególnie oldschoole z Węgier, chociaż czeski dragbike, napędzany silnikiem z Buella, zasługiwał na miano dzieła sztuki, zarówno pod względem konstrukcyjnym, jak i ciekawego lakierowania.
Ale od początku… Do Katowic udało mi się dotrzeć w sobotę około godziny 13:30. Impreza w toku, ludzi tłum, szum i hałas, no i motocykle. Przede wszystkim rzucały się w oczy potężne trike’i, jedna wspaniale malowana w realistyczne portrety słynnych aktorek (raczej dla wielbicieli starego kina w czerni i bieli) i następna, napędzana chevroletowskim V8 350 cali (5700 ccm). Ot, taki napęd to prawdziwy smaczek, a przy masie pojazdu start ze świateł na tylnej osi to prościzna.
Wśród wszelkiej maści jednośladów napędzanych różnego typu silnikami V2 (prawie wszystkie generacje silników H-D i sporo japońskich konstrukcji) odnaleźć można było bardzo ciekawe boksery: stare BMW i niesamowitego „Ruska”, który z miejsca stał się moim faworytem do wszelkich nagród i wyróżnień. Co do streetfighterów, troszkę ich było, ale bez szału, chociaż kilka ciekawych szło się doszukać. No i Cedzior – flagowy motocykl Szajby między nimi – sprzęt skazany na sukces.
Uwagę przykuwały też bardzo pomysłowo przebudowane, stare Japsy, w które tchnięto drugą młodość i całkowicie nowe formy. Pomysły świetne, ale gdzieś tam w tym wszystkim brakowało kropki nad „i”, czyli zacnego i schludnego wykończenia, tak jakby komuś zabrakło chęci lub weny do dalszych działań. Ale Dracula wywoływał uśmiech na twarzy! Cały motocykl wyglądał jak wyciągnięty wprost z wilgotnej krypty i pokryty pajęczynami.
Bardzo cieszyła mnie obecność dosyć oldschoolowych motocykli, czy to z wyglądu (przepiękne bobbery Lucky 13 i Old Bobber), czy świetnie przygotowanych „Płaskogłowych” WL (węgierska Gigamachine’38 WLA czy Speedway, którego przygotował Filip Pyra).
Wśród tych wszystkich naprawdę ładnych motocykli pojawiło się kilka kwestii bardziej organizacyjnych, które były niczym przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu. Przede wszystkim podział na kategorie. Tu zabrakło bardziej szczegółowego podziału. Głosowano w trzech kategoriach: Best Custom, Best Streetfighter oraz Best Painting. W przypadku kategorii Custom ciężko czasami porównać motocykle, które zostały przygotowane jako typowe „eksponaty” wystawowe z tymi pojazdami, które są w pełni użytkowe i zostały zbudowane tak, aby dopuszczono je do ruchu po drogach publicznych. Tu należy pamiętać, że w pierwszym przypadku jedynym ograniczeniem może być tylko fantazja projektanta… Druga rzecz – Spodek to znakomite miejsce na wszelkie targi, wystawy etc. Jednak w przypadku Custom Festival antresola Spodka nie spełniła do końca swojego zadania. Ustawienie prezentowanych motocykli nie pozwalało na wyeksponowanie ich wszystkich walorów oraz dokładne obejrzenie poszczególnych pojazdów ze wszystkich stron. Ubiegłoroczne Mistrzostwa Polski były pod tym względem o niebo lepsze, ale cóż, impreza inna i obiekt również. I na koniec kwestia, która przyprawiła mnie o ból głowy. Nagroda specjalna od Warsaw Chapter Poland, którą przyznano Markowi Mickiewiczowi z BT Choppers za najlepiej zmodyfikowanego Harleya. Myślałem, myślałem i wymyśliłem… No ni cholery nie powinno mieć to miejsca. Motocykl Marka jest typowym customem, zbudowanym z dużą finezją, mocno fantazyjnym i nietypowym, jednak z Harleyem-Davidsonem łączy go tylko poczciwy Shovel. Nie jest to przemodelowany produkt z Milwaukee, więc, niestety, ale przyznanie mu tej nagrody to strzał kulą w płot. Poza tym nagroda w kategorii Best Custom należała się Markowi jak psu buda! Jestem wręcz dumny, że takie konstrukcje i tak wykonane powstają w Polsce!
Przed nami kolejna runda Mistrzostw Europy Centralnej Motocykli Custom. Tym razem czeska Praga. Trzymajmy mocno kciuki za naszych konstruktorów i designerów! A wszystkim uczestnikom imprezy w Katowicach, sponsorom nagród (Pirelli, Custom Chrome Europe, Custom Rings, Biuro Turystyki Cypromania.pl, Portal Internetowy Live To Ride, BP, Warsaw Chapter Poland HOG i wydawnictwo Custom Press) należą się wielkie podziękowania i słowa uznania za zaangażowanie i poświęcenie.