Wszystkie autostrady w Polsce będą płatne, a przejechanie samochodem odcinka 450 km może kosztować nawet prawie 100 zł. Jak będzie z motocyklami? Na razie, jak zwykle, nic nie wiadomo.
Euro 2012 zbliża się wielkimi krokami. Ci, którzy nie interesują się piłką nożną, liczyli przynajmniej na infrastrukturę drogową, jaka miała zostać wybudowana do czasu mistrzostw. Na razie przez nasz kraj idzie kilka poszarpanych odcinków autostrad o łącznej długości 850 km. Do Euro miało być ich zdecydowanie więcej. Już wiadomo jednak, że drogowcy nie wyrobią się z tym zadaniem.
Jakby tego było mało, okazuje się, że te nędzne resztki autostrad będą wyjątkowo drogie. Przejechanie odcinka z Warszawy do Świecka (450 km) kosztować będzie niebagatelne 96 zł, a warto wspomnieć, że jest to opłata, jaką należy uiścić jadąc w jedną stronę! Natomiast chcąc się dostać z Gdańska do Łodzi (i nie dalej, bo – niestety – drogowcy nie zdążą wybudować autostrady), zapłacimy 60 zł za 295km.
Na razie kierowcy płacą jedynie za te odcinki autostrad, które wybudowały prywatne firmy na zasadzie koncesji. W zależności od tego 'czyją’ drogą jedziemy, za kilometr płacimy od 20 do 26 gr. Niestety, ten stan rzeczy zmieni się już z początkiem przyszłego roku, bowiem wszystkie odcinki autostrad będą płatne, zarówno te zarządzane przez koncesjonariuszy, jak i przez państwo. Ministerstwo Infrastruktury zakłada, że stawka za kilometr wyniesie 20 gr, jednak na niektórych odcinakach ceny mogą być nieco wyższe.
Do tej pory Ministerstwo twierdziło, że na tych autostradach, na które pieniądze daje Unia Europejska, opłaty mogą być zdecydowanie niższe, ale realnie patrząc, nie liczcie na to. Już teraz MI wycofuje się z tych stwierdzeń, zasłaniając się negocjacjami z Komisją Europejską.
Najgorsze dla nas jest to, że Ministerstwo Infrastruktury nadal nie chce się wypowiedzieć na temat zróżnicowania stawek za przejazd autostradą samochodem i motocyklem, co jest absolutnie normalną praktyką wszędzie na świecie. Podczas ostatnich protestów, organizowanych przez motocyklistów, MI zasłaniało się tym, że nie może wpływać pod tym względem na koncesjonariuszy. Ten problem jednak zniknie, kiedy części autostrad będą administrowane przez samo Ministerstwo. Ciekawe, jak teraz tłumaczyć się będzie MI?