To mogło zdarzyć się tylko w Stanach. Motocyklista wszedł po drobne zakupy do supermarketu. Wkrótce potem trafił do paki, choć był nie popełnił żadnego przestępstwa.
Podobne historie bywają udziałem chyba każdego z nas – nie raz zdarza nam się wchodzić w kasku a to na stację, a to do Maca, a to po drobne zakupy do Żabki. Nikt z tego nie robi sprawy, niektórym z nas czasem zwyczajnie nie chce się zdejmować kasku, szczególnie kiedy pada – trzeba wtedy zdjąć też rękawice, a potem mozolnie nakładać je na mokre dłonie.
Sytuacja w amerykańskim supermarkecie Walmart wcale nie wyglądała więc na taką, która może eskalować do jakiejś absurdalnej skali. Motocyklista wszedł po drobne zakupy, a ponieważ słuchał sobie muzyki, nie słyszał, że ochrona prosi go o zdjęcie kasku. Ponieważ nie doczekano się reakcji ze strony motocyklisty, do sklepu wezwana została policja.
Manager sklepu zarzucił motocykliście, że celowo ignorował wezwania do opuszczenia sklepu. To z kolei wzbudziło podejrzenia, że po kaskiem skrywa on swoją tożsamość, by zrobić coś złego. Tłumaczenia motocyklisty na nic się nie zdały, podobnie jak fakt, że w plecaku miał on zakupy ze sklepu, na które posiadał paragon. Biker wskazywał także, że w sklepie nie było żadnego znaku informującego o zakazie wchodzenia w kasku.
Policja postanowiła zareagować nadwrażliwie i aresztowała bikera, choć ten przez całą interwencję zachowywał się spokojnie i tłumaczył, że wcześniej nigdy nie miał podobnych problemów. W tej sytuacji zastanawia nas tylko jedno – gdyby do Walmartu weszła kobieta w burce i słuchawkach, czy także zostałaby aresztowana?
Zostaw odpowiedź