Wczoraj warszawscy i nie tylko motocykliści, mimo padającego praktycznie cały czas deszczu, oficjalnie rozpoczęli sezon motocyklowy.
Jaka pogoda była w niedzielę nikomu nie trzeba mówić. Deszcz, zimno i nawet nosa nie chciało się wystawić. Jednak motocykliści nie zawiedli. Na teren Automobilklubu zawitało sporo maszyn. Oczywiście ze względu na aurę oraz sporą liczbę konkurencyjnych imprez frekwencja nie była rekordowa. Organizatorzy przygotowali sporo więcej, niż okazało się potrzebnych miejsc do parkowania, przez co wydawało się, ze maszyn jest zdecydowanie za mało.
Nie dopisali do końca również wystawcy. Obok głównej „sceny” rozstawiło się zaledwie kilka namiotów gdzie można było zobaczyć motocykle Junaka, zapoznać się z ofertą ubezpieczeniową, czy przymierzyć jakieś ciuchy. Organizatorzy zaplanowali w tej części kilka atrakcji więcej jednak spora cześć wystawiających się postanowiła pojechać w tym czasie na Motor Show do Poznania.
W centralnym miejscu placu wydzielono miejsce gdzie odbywały się konkursy. Jazda w alkogoglach do tego wyścig na nartach, wolna jazda na motocyklu, slalom na czas i wiele innych. Nie zabrakło też popisów stunterskich. Tu trzeba przyznać, że prowadzący imprezę miał nie lada ciężkie zadanie rozgrzania zziębniętej i zmoczonej deszczem publiczności co udawało mu się całkiem nieźle.
Około godziny 12.00 odbyło się także święcenie motocykli. Ksiądz, również motocyklista, przejechał na quadzie między zgromadzonymi maszynami z tekstem no to „poświęćmy te złomy”. Co ciekawe nikogo z obecnych nie zgorszyło to, że zaraz po tym doniosłym dla wierzących momencie nastąpił striptiz. Zresztą do namiotu gdzie można było zobaczyć rozbierające się dziewczyny, za każdym razem był sznur chętnych. Ciężko było się dostać do samego namiotu, nie mówiąc już pod scenę, chyba że zajęło się miejsce jakieś 20 min przed pokazem. Organizatorom udało się połączyć sacrum z profanum na dodatek w sympatycznej niezobowiązującej atmosferze. Może to dobry przykład dla innych imprez i organizatorów, którzy są obrażeni za takie połączenia… Wszystkiego pilnowała natomiast policja, która bezlitośnie sprawdzała wjeżdżających i wyjeżdżających motocyklistów.
Co poza tym działo się na Bemowie? No cóż to co zwykle. Kiełbaski, piwo, kawka i herbatka, które ze względu na aurę cieszyły się sporym powodzeniem, no i oczywiście parada motocyklowa będąca żelaznym punktem programu tej imprezy.
Ogólnie imprezę, mimo deszczu należy uznać za udaną. Stali bywalcy dostali to czego się spodziewali podlane ostrym striptizowym sosem. Ci którzy byli po raz pierwszy nie mają na co narzekać, oprócz pogody oczywiście. Co ciekawe w tym roku na Bemowo zawitało sporo rodzin z dziećmi, które bawiły się na placu stworzonym specjalnie dla nich na tle motocykli. No cóż może kolejne pokolenie, od małego oswojone z jednośladami nie będzie nas traktować tylko i wyłącznie w jako formę przechowalni dla organów do przeszczepu.