Niedawno opisywałem metodę regulacji zaworów za pomocą śrub. Teraz przyszła pora, by przedstawić drugi sposób ustalania luzu zaworowego. Płytki, bo o nich mowa, są stosowane w większości współczesnych motocykli, szczególnie sportowych, i w tych, gdzie odstęp między serwisami powinien być jak najdłuższy, czyli w turystykach.
W starszych modelach motocykli (np. XJ 600, seria Suzuki GS) płytki były umieszczone na górze szklanek popychaczy. Rozwiązanie to było łatwiejsze w obsłudze, ale niedostatecznie trwałe, a przy tym płytki musiały być większe. Obecnie stosuje się płytki pod szklankami. Mają one zazwyczaj średnicę 7,5 mm i są raczej drogimi częściami. Ich zaletą jest cichsza i bardziej precyzyjna praca silnika oraz, jak już wspomniałem, dłuższa żywotność. Wadą jest natomiast konieczność rozebrania całego rozrządu, by się do nich dostać.
Ich zaletą jest cichsza i bardziej precyzyjna praca silnika
Luz zaworowy mierzymy na zimnym silniku, wsuwając szczelinomierz między krzywkę wałka a szklankę. Krzywka powinna być skierowana prostopadle do góry szklanki. Podczas regulacji najlepiej narysować sobie szkic wszystkich szklanek na kartce i przy każdym zaworze zapisywać, ile brakuje do prawidłowego luzu. Jeśli luz jest za mały na jednym zaworze, a za duży na drugim, można spróbować zamienić płytki miejscami. Zazwyczaj jednak będą wymagały one szlifowania lub wymiany. Kiedy sprawdziliśmy luzy na poszczególnych zaworach, możemy przystąpić do demontażu rozrządu, ale wcześniej warto sprawdzić, czy łańcuszek rozrządu jest odpowiednio napięty. W pierwszej kolejności należy ustawić rozrząd według znaków na zębatkach i kole zamachowym silnika (tak jak na zdjęciach) – ułatwi to później składanie rozrządu. Druga sprawa to napinacz. Przed wykręceniem musimy cofnąć trzpień napinający łańcuszek rozrządu. Wykręcamy śrubę na środku napinacza i za pomocą śrubokręta wkręcamy znajdującą się pod nią drugą śrubę. Jeśli napinacz jest zużyty i nie da się go w pozycji cofniętej zablokować, trzeba go wykręcić.
Czasami na mostkach mocujących wałki oznaczona jest kolejność odkręcania ich śrub. Jeśli jej nie ma, trzeba je odkręcać na krzyż co pół obrotu. Same mostki również można sobie oznaczyć markerem. Zdejmując je, musimy uważać, żeby tulejki ustalające nie wpadły w kanał łańcucha rozrządu. Kiedy wałki są gotowe do wyjęcia, musimy przypiąć łańcuch rozrządu do ramy za pomocą np. opaski zaciskowej.
Teraz można przystąpić do wyjmowania płytek. Przy wyjęciu szklanek przydatna może być mała przyssawka, ponieważ samymi palcami ciężko je wysunąć. Szklanki również trzeba opisać, żeby każda znalazła się później na swoim pierwotnym miejscu. To samo tyczy się wałków (np Yamaha Thundercat ), które lepiej oznaczyć symbolami IN (intake - ssący) i EX (exhaust - wydechowy). Każdą z płytek zaworowych (jeśli będą szlifowane) należy włożyć do plastikowej torebki i opisać na którym zaworze się znajdowała i o ile trzeba ją zeszlifować – to bardzo ułatwia późniejszy montaż. Jeśli płytki mają być wymienione na nowe, trzeba je zmierzyć mikrometrem i od ich grubości odjąć wartość, której brakuje do prawidłowego luzu zaworowego (lub też dodać, jeśli luz się powiększył). Kiedy mamy już rozebrany rozrząd, możemy zmierzyć stopień zużycia wałków, mierząc wysokość krzywek i grubość części pracujących bezpośrednio w głowicy. Jeśli są niezgodne z danym producenta, powinniśmy wymienić wałki.
Mając w ręku gotowe do założenia płytki, trzeba pamiętać, że po szlifowaniu należy je układać szlifowaną stroną w kierunku szklanki. Same szklanki wypada posmarować olejem przed założeniem. Teraz możemy przystąpić do składania całego rozrządu. Wałki przeciągamy przez łańcuszek i ustawiamy według serwisówki – na znakach. Zdarza się, że nie pokrywają się one idealnie (np. z płaszczyzną przecięcia pokrywy zaworów i głowicy), jednak nie mogą być to różnice bardzo zauważalne. Na tym etapie trzeba się szczególnie mocno przyłożyć, bo złe ustawienie rozrządu może wpędzić nas w poważne koszty.
Pokrywki wałków przykręcamy w ten sam sposób, w jaki je odkręcaliśmy, czyli na krzyż i co pół obrotu. Na tym etapie konieczny jest klucz dynamometryczny, bo gwinty w głowicy są zazwyczaj bardzo delikatne, a moment dokręcania oscyluje wokół 10 Nm. Napinacz przed włożeniem (jeśli go nie wymieniamy) wypada doszczelnić niewielką ilością dobrej jakości silikonu. Po jego założeniu i zwolnieniu sprężyny delikatnie obracamy wałem kilka razy, aby upewnić się, że wszystko jest prawidłowo złożone. Następnie mierzymy luz na każdym z zaworów, które regulowaliśmy. Jeśli wszystko się zgadza, wystarczy tylko odtłuścić uszczelkę pokrywy zaworów i nałożyć niewielką ilość silikonu (jeśli uszczelki nie wymieniamy). Odpalamy silnik, sprawdzamy czy nic nie cieknie lub nie stuka i możemy cieszyć się jazdą aż do następnej regulacji zaworów.
Przy okazji prac serwisowych motogen.pl używa narzędzi firmy NEO i chemii WIKO.
Zostaw odpowiedź