Biwakowy styl podróżowania motocyklem wymaga przyzwyczajenia i wypracowania sobie własnych patentów, ale gdy połkniemy namiotowego bakcyla, nic innego nie będzie sprawiało nam takiej frajdy. Jeżeli myślicie, że wyruszając w drogę z biwakowym sprzętem, będziecie objuczeni jak pociągowy wielbłąd – nic bardziej mylnego. Przekonajcie się sami.
Namioty
Najprostszym rozwiązaniem i dachem nad głową są wszelkiego rodzaju „tarpy” (daszki), które chronią nas przede wszystkim przed deszczem. To wariant dla prawdziwych minimalistów, którzy spanie pod gołym niebem wyssali z matczynym mlekiem.
Niestety tarpy nie izolują nas od podłoża, dlatego najlepiej sprawdzają się podczas podróży do ciepłych krajów. Nie zagwarantują nam również osłony przed insektami, dlatego osoby wrażliwe i niezbyt przychylne nocnym odwiedzinom przedstawicieli świata owadów (i nie tylko) powinny pomyśleć o czymś bardziej szczelnym.
Takim rozwiązaniem są płachty biwakowe ze stelażem. Stelaż w nieznaczny sposób podnosi wagę, ale znacząco poprawia komfort spania, utrzymując materiał płachty z dala od naszej twarzy. Tego typu płachty ważą od 500 g do niecałych 2 kg. Wszystko zależy od materiału z jakiego są wykonane.
Warto kupować płachty goreteksowe, ponieważ ich oddychalność jest dużo lepsza niż tych najtańszych. Przekłada się to na kondensację i skraplanie pary wodnej wewnątrz takiego schronienia.
W tym przypadku mamy dwa sprawdzone rozwiązania: wojskowy patent typu „norka” (zdjęcie powyżej) i produkty firmy Carinthia, Snugpak lub polskiej pracowni Night Fox lub outdoorowy, wykorzystujący minimaszty (zdjęcie poniżej) – firmy Vau De, RAB, Outdoor Research.
Jeszcze bardziej komfortowym rozwiązaniem są ultralekkie namioty. Zajmują trochę więcej miejsca po rozbiciu, ale umożliwiają nam trzymanie bagażu w środku, co w przypadku płacht biwakowych nie jest zazwyczaj możliwe.
Bardzo ciekawym rozwiązaniem w tej kategorii są produkty mało u nas znanej firmy Tarp Tent (zdjęcie powyżej). Modele Moment DW lub ProTrail doskonale sprawdzają się w trasie i ważą poniżej 1 kg.
Warte rozważenia są również namioty firmy Nemo. Bezmasztowy namiot GoGo (wykorzystuje powietrze zamiast tradycyjnego masztu - zdjęcie powyżej) lub klasyczny z tropikiem Hornet (zdjęcie poniżej) zaspokoją każdego podróżnika ceniącego sobie oryginalny i unikatowy na naszym rynku sprzęt.
Osoby, które poszukują sprzętu przede wszystkim na polskim rynku, powinny zwrócić uwagę na namioty Gossamer Jacka Wolfskina, Minima Campa lub Tordis Fjorda Nansena.
I na koniec coś dla zagorzałych twardzieli. To produkt firmy Buffalo Systems – 4s Outer. Otrzymujemy śpiwór w którym nawet w mokrych warunkach możemy spędzać noc na zewnątrz (zdjęcie obok). Cały system waży 1600 g i możemy go dowolnie rozbudowywać w zależności od pory roku oraz naszych upodobań temperaturowych. Minusem jest to, że nie jest odporny na mocny deszcz, dlatego najlepiej łączyć go z niewielkim tarpem.
Pozostają jeszcze specjalne hamaki do biwakowania, ale jest niewiele osób, które potrafią przespać w nim noc, nie narzekając na niewygodę. Dlatego nie polecam tego typu rozwiązań.
Śpiwory i materace
Wybierając śpiwór musimy zadecydować, czy chcemy wypełnienie z puchu, który jest lekki i doskonale się kompresuje, ale nie jest odporny na wilgoć i zamoczony przestaje zapewniać nam ciepło, czy sztuczne wypełnienie – cięższe, większe gabarytowo, ale zachowujące swoje właściwości przy zamoknięciu.
Ponieważ wychodzę z założenia, że należy wspierać rodzimych producentów, omówię śpiwory na przykładzie pracowni Cumulus, która specjalizuje się w produkcji doskonałej jakości śpiworów i kurtek z puchu naturalnego i syntetycznego (zdjęcie poniżej).
Osobiście ze względu na wagę i minimalne rozmiary po spakowaniu używam puchowego śpiwora Cumulus X-Lite 200 zip, który waży niecałe 400 g i ma komfort do 4 stopni C. Oczywiście przy tak niskiej temperaturze zakładam na siebie bieliznę termiczną, bluzę, czasami dodatkowo spodnie, a gdy temperatura spada do zera, lekką puchówkę.
I tak zabieramy tego typu ubrania na wyjazd, dlatego traktujmy je jako część naszego „systemu grzewczego” do spania, gdy niespodziewanie temperatura spadnie wbrew naszym oczekiwaniom. Nie ma sensu kupować wielkich i bardzo ciepłych śpiworów.
Natomiast kiedy mamy pewność, że będzie mokro, to dużo lepiej sprawdza się wypełnienie syntetyczne. Model Dynamic Zip waży zaledwie 550 gramów i jest odrobinę większy po spakowaniu.
Innym rozwiązaniem, które omija parytet wagi jest śpiwór-parka Dreamwalker Camp firmy Exped (zdjęcie powyżej). Przy wadze nieco powyżej 1 kg mamy bardzo użyteczny śpiwór. Zakładamy go na siebie jak kurtkę z kapturem, mamy specjalne otwory na ręce i nogi, także czas poświęcony gotowaniu i siedzeniu przy wieczornym ognisku po całodziennej jeździe możemy spędzać w śpiworze.
Poza tym ogromną zaletą takiego rozwiązania jest nocna „potrzeba”. Nic tak nie wkurza, jak wyjście w chłodną noc w ustronne miejsce. A używając Dreamwalkera tylko wyciągamy nogi i ręce i wędrujemy w śpiworze w najbliższe krzaczki.
Jeżeli mamy już namiot i śpiwór to pozostaje nam jeszcze materac lub karimata. O karimatach nie będę się rozpisywał. Wybór jest duży, niestety po zrolowaniu zajmują sporo miejsca i zazwyczaj widać je przytroczone na zewnątrz do sakw lub kufrów.
Lepszym i wygodniejszym rozwiązaniem są maty dmuchane. Na nasze wyprawy najlepiej sprawdzają się wersje ultralight. Liderem na rynku tego typu mat jest Therm-A-Rest, ale zachęcam do mniej popularnych i utartych wyborów. Warto przyjrzeć się ponownie firmie Exped, Nemo lub Klymit (zdjęcie obok).
Najlepiej, gdy tego typu maty ważą do około 500-600 g. Są wówczas wystarczająco wygodne i bardzo dobrze izolują nas od podłoża. A przy tym po złożeniu wyglądają jak puszka Coli.
W części drugiej przeczytacie o gotowaniu na motocyklowym biwaku i o niezbędnych dodatkach.
Zostaw odpowiedź