Pomiary bez legalizacji. Czy czeka nas lawina zwrotów mandatów? - Motogen.pl

Mandaty nakładane za niezachowanie odległości między pojazdami na autostradach mogą podlegać zwrotowi. Wiele z nich nałożono bowiem na podstawie pomiarów niezgodnych z przepisami. Na problem wskazał niedawny raport NIK.

Od lat na policja wykorzystuje urządzenia pomiarowe Ultralyte do mierzenia odległości między pojazdami. Często kończy się to mandatami dla kierowców, którzy nie zachowują wymaganego prawem odstępu od poprzedzających samochodów. Najnowszy raport NIK wskazał jednak na ważny problem – urządzenia te używane są niezgodnie z ich legalizacją, a same mandaty nakładane w ten sposób mogą budzić wątpliwości co do ich zgodności z prawem.

Problem z legalnością pomiarów

Ultralyte LTi 20-20 to laserowy miernik odległości, którego głównym zadaniem jest mierzenie prędkości pojazdów, na co ma stosowną homologację. Policja wykorzystuje jednak to urządzenie także do pomiaru odległości między pojazdami na autostradach i drogach ekspresowych, co wprawdzie jest możliwe, ponieważ urządzenie rzeczywiście posiada taką funkcję, jednak nie jest ona badana w procesie legalizacji. W praktyce oznacza to, że Ultralyte nie jest przeznaczone ani zatwierdzone do wykonywania takich pomiarów, co może rodzić poważne wątpliwości prawne dotyczące mandatów wystawianych na tej podstawie.

Prawo wymaga, by urządzenia pomiarowe wykorzystywane przez służby do nakładania kar były zgodne z przepisami metrologicznymi i posiadały świadectwo legalizacji Głównego Urzędu Miar.

Bez reakcji ministerstw i brak regulacji

Sprawa użycia urządzeń Ultralyte do mierzenia odległości między pojazdami była wielokrotnie poruszana przez dziennikarzy, specjalistów, tematem zajmowała się już wcześniej także Najwyższa Izba Kontroli. O samej sprawie luki prawnej w zakresie urządzeń pomiarowych wykorzystywanych przez policję od dawna wiedzą także resorty odpowiedzialne za kontrolę pracy służb. Wiele instytucji apelowało do odpowiednich ministerstw o uregulowanie tej kwestii, jednak do tej pory brakuje konkretnych działań ze strony decydentów.

Co na to prawo?

W świetle polskiego prawa każde urządzenie używane przez organy kontrolne do nakładania kar musi posiadać legalizację na dany rodzaj pomiarów. Polskie przepisy metrologiczne określają, że dla tego urządzenia Główny Urząd Miar sprawdza tylko dokładność pomiaru prędkości, funkcja określania odległości pomiędzy pojazdami pozostaje niebadana. Użycie zatem tego sprzętu w innym celu niż pomiar prędkości może być więc uznane za działanie niezgodne z przepisami.

Eksperci z zakresu prawa drogowego wskazują, że taka praktyka prowadzić może do podważenia zasadności wielu mandatów. Jak zaznaczają prawnicy, kierowcy ukarani za niedotrzymanie odpowiedniego dystansu mogą odwoływać się do sądów, wskazując na niezgodność pomiarów ze świadectwem homologacji urządzenia. W efekcie, wyroki mogą być uchylane, co rodzi dodatkowe koszty oraz obciążenie dla sądów.

Ministerstwo zapowiada działania

Problem zauważony przez NIK stał się na tyle poważny, że coś zaczyna się dziać. Jak informuje Tomasz Budzik z portalu Autokult, Ministerstwo Rozwoju i Technologii po zapoznaniu się z wnioskami pokontrolnymi NIK, zleciło Głównemu Urzędowi Miar przeprowadzenie szczegółowych analiz oraz badań dotyczących warunków oraz możliwości wprowadzenia zmian.

Trudno dziś wyrokować czy prace zakończą się rozszerzeniem homolgacji – wymagałoby to zmian w przepisach homologacyjnych. Prawdopodobne jest, że policja przestanie w ogóle badać odległości między pojazdami na autostradach, co uczyni przepis o zachowaniu odległości martwym. O tym problemie pisaliśmy już w 2021 roku.

źródła: NIK, autokult

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany