Wspólnym mianownikiem kilku opisanych w internecie historii jest fakt, że pismo wysłane do „naciąganego” posiada sporo nieścisłości. Dlatego warto upewnić się, czy na dokumencie jest data, miejsce i godzina popełnienia wykroczenia i czy wasz pojazd faktycznie mógł się znajdować w danym miejscu o tej porze. Jeśli właścicielem pojazdu, którym rzekomo przekroczono prędkość jest firma leasingowa to mandat powinien być wysłany do niej. W piśmie powinna być informacja o danych kontaktowych oraz możlwości odwołania się od kary. Ważne jest także miejsce nadania, czyli kraju, w którym dokonaliście wykroczenia.
Waszą czujność powinny wzbudzić także zapisy grożące od razu windykacją czy znacznym zwiększeniem wysokości kwoty w przypadku niezapłacenia w bliskim terminie. Warto także upewnić się, co oznaczają skróty „organu wystawiającego mandat” w jednym z opisywanych przypadków nadającym była Akademia Sztuk Pięknych, a po dokładnej analizie miejsca nadania okazało się, że przesyłkę nadano w mieście adresata, za czym mógł stać np. mściwy sąsiad czy nieuczciwy znajomy. W każdym razie bądźcie czujni.
Oczywiście w żadnym wypadku nie doradzamy ignorancji mandatów z zagranicy, a raczej zdroworozsądkowe podejście do tematu.