autor: Jacek Gradomski
Pogoń za Lisem to obecnie najstarsza impreza motocyklowa odbywająca się rokrocznie od 64 lat. Żadne zawieruchy dziejowe ze stanem wojennym na czele ani razu nie powstrzymały organizatorów tego przedsięwzięcia.
Regulamin zawodów jest prosty: należy dysponować jednośladem napędzanym silnikiem spalinowym, posiadać stosowne uprawnienia do prowadzenia motoroweru lub motocykla, wpłacić wpisowe i uważnie wysłuchać tego, co ma do powiedzenia Lis na odprawie zawodników. W momencie ogłoszenia startu zawodnicy, poszukując śladów pozostawionych przez Lisa, muszą odnaleźć kolejne punkty kontrolne. Tam na karcie dostają pieczątkę jako dowód na to, że byli. Zawodnik, który pierwszy zbierze komplet pieczątek i znajdzie metę, zdobywa lisią kitę, a na zakończeniu zawodów otrzymuje puchar i nagrodę rzeczową.
Tegoroczna 64. Motocyklowa Pogoń za Lisem odbyła się 16 listopada w Romanówce koło Siemiatycz. Organizatorem Pogoni był Automobilklub Rzemieślnik oraz KM „Quercus” Romanówka. Tereny śliczne, jednak aura panowała paskudna. Nie dość, że zimno, to jeszcze ciągle padało. Twardziele określają taką pogodę jako rajdową. A kimże są uczestnicy „Lisa”? Właśnie twardzielami, którzy nie bacząc na daleki dojazd, deszcz i zimno, startują w zawodach kończących sezon motocyklowy. Kiedyś „Lis” odbywał się w okolicach Warszawy, jednak z roku na rok coraz bardziej oddala się od stolicy. Powodem jest brak miejsca, gdzie można by go zorganizować. W jednym miejscu miejscowi nie chcą, aby „motury” im hałasowały, w innym zrobiono akurat rezerwat… coraz trudniej jest dostać zgodę na przeprowadzenie zawodów.
W rolę Lisa wcielił się tradycyjnie jeden z najbardziej utytułowanych zawodników polskich w wyścigach motocyklowych, Tomasz Kędzior. …na odprawie stawiło się 107 uczestników…
Na odprawie stawiło się 107 uczestników. Podano im, że trasa ma 35 km, jest oznaczona kolorem niebieskim i trzeba odnaleźć sześć punktów kontrolnych oraz metę jako punkt siódmy. Po odprawie Lis ogłosił start. Kierunek jazdy zawodnicy musieli odnaleźć sami. W związku z tym już na samym początku doszło do pomyłki, ponieważ kilku pierwszych uczestników pojechało w prawo, reszta podążyła za nimi, a jak się później okazało, trzeba było odbić w lewo. „Będzie ciekawie” – stwierdziliśmy i ruszyliśmy na trasę obserwować zmagania w terenie zza szyby samochodu.
Czasy, gdy połowa uczestników jechała motocyklami szosowymi, a druga połowa terenowymi lub uterenowionymi, dawno minęły. Teraz tylko nieliczni jadą szosówkami. Tak też było tym razem. Jechały trzy skutery – dwie pięćdziesiątki prowadzone przez młode dziewczyny oraz starszy model Kymco People 250 powożony przez dorosłego skuteromaniaka. Właściciel dużego skutera założył na koła opony z bieżnikiem terenowym. Faktem jest, że nie był to ich pierwszy „Lis”. Poza skuterami startowało jeszcze trzech zawodników na motocyklach jedynie udających swoim wyglądem terenówki, czyli dwa BMW R1200GS i YamahaXT 1200Z Super Tenere. Na błotniste, śliskie dukty były za ciężkie, zaś seryjne opony nadawały się co najwyżej na suche, równe szutry. Pozostali uczestnicy pędzili na typowych motocyklach terenowych. Były wśród nich zarówno stare motocykle terenowe typu nieśmiertelnej Hondy Baja, jak i nowoczesne crossówki i endura. Jeden z zawodników jechał na motocyklu terenowym 250 ccm chińskiej produkcji i gdyby nie złapał gumy, to miałby szansę na zajęcie niezłej pozycji. Nie zabrakło również licznej grupy na quadach. W Pogoni za Lisem jednak nie motocykl jest najważniejszy, ale zmysł orientacji w terenie i pewna doza szczęścia. Zbyt szybka jazda nie opłaca się, gdyż łatwo przeoczyć punkt kontrolny lub znak pozostawiony przez sprytnego, kluczącego Lisa – wielu się o tym przekonało. Natomiast o stopniu trudności tegorocznej imprezy niech świadczy to, że nikomu nie udało się zebrać kompletu punktów. W takiej sytuacji mamy zwycięzcę zawodów, jednak nie jest on zdobywcą głównego trofeum, czyli lisiej kity.
Pierwszym zawodnikiem, który oddał kartę drogową z pięcioma pieczątkami, była kobieta, Majka Szpotańska, jadąca na Suzuki. Po posiłku zawodnicy zostali zaproszeni na rozdanie nagród i pucharów. Pani Majka otrzymała duży puchar oraz nagrodę rzeczową. Ponadto trofea rozdano najstarszemu zawodnikowi, najmłodszemu, najlepszemu na Hondzie, KTM-ie itd. Lista nagrodzonych zawodników znajduje się poniżej. Należy wspomnieć o najstarszym uczestniku zawodów, Panu Edwardzie Narewskim, który startuje w tej imprezie od 39 lat i zazwyczaj jest w czołówce. Teraz był jedenasty.
Wielkie podziękowania należą się władzom gminy Siemiatycze za umożliwienie przeprowadzenia zawodów oraz organizatorom Automobilklubowi Rzemieślnik i MK „Quercus” za zorganizowanie, mimo problemów, kolejnej Pogoni za Lisem.
Wyniki 64. Pogoni za Lisem
I miejsce – SZPOTAŃSKA Majka 1978 SUZUKI 400
II miejsce – BREJLAK Wojciech 1978 KTM 500
III miejsce – SICIŃSKI Artur 1974 HONDA 450
IV miejsce – SUBDA Konrad 1977 SUZUKI 400
V miejsce – SZEWCZYK Grzegorz 1981 YAMAHA 450
VI miejsce – SZYMANOWICZ Paweł 1978 KTM 250
VII miejsce – WALCZAK Marcin 1978 KAWASAKI 450
VIII miejsce – KOBZIŃSKI Dawid 1994 KTM
IX miejsce – KOBZIŃSKI Tomasz 1972 SUZUKI
X miejsce – KOPIK Karol 1982 KAWASAKI 450
Nagrody specjalne
Najstarszy zawodnik – NAREWSKI Edward 1946 HONDA CRF 230I
Najmłodszy zawodnik – CZAPNIK Szymon 2007 SUZUKI LT
Najlepsza kobieta – SZPOTAŃSKA Majka 1978 SUZUKI 400
Najlepszy na Hondzie – SICIŃSKI Artur 1974 HONDA 450
Najlepszy na KTM – BREJLAK Wojciech 1978 KTM 500
Najmłodszy na KTM – KOBZIŃSKI Dawid 1994 KTM
Najmłodszy na Hondzie – PIOTROWSKI Łukasz 1986 HONDA TRANSALP
Największa pojemność – BRUSKI Maciej 1980 BMW 1208
Największy pechowiec – OWCZAREK Dariusz 1976 SUZUKI DR 350