Mimo planów wprowadzenia elektronicznego poboru opłat za autostradę, jeszcze przez długi czas kierowcom zamiast ułatwiać życie, będzie się je utrudniać.
Jak wiadomo, od 1 lipca 2011 roku wprowadzony ma zostać w Polsce system elektronicznego poboru opłat drogowych, który ma zastąpić winiety. Choć zmiana ta ma dotyczyć głównie samochodów ciężarowych, autobusów oraz właścicieli firm transportowych, kierowcy samochodów osobowych i motocykli mogą dobrowolnie także zacząć korzystać z tego systemu. Problem jednak polegać będzie na tym, że elektroniczne pobieranie opłat odbywać się będzie wyłącznie na państwowych odcinkach autostrad. Nikt bowiem nie pomyślał, żeby włączyć do projektu drogi zarządzane przez firmy prywatne. Odcinki takie jak A1, A2 i A4, których właścicielami są koncesjonariusze, będą nadal płatne, a więc nadal będziemy musieli czekać na bramkach wraz z pozostałymi uczestnikami ruchu drogowego. Co najważniejsze, jako że znikną winiety, a co za tym idzie, dopłaty za ciężarówki, które zarządcy prywatnych odcinków autostrad otrzymywali od państwa, zamierzają oni podnosić stawki za przejazd. A żeby było sprawiedliwie, więcej zapłacą wszyscy. Na pewno stanie się tak w przypadku autostrady A4, za którą najprawdopodobniej pójdą też zarządcy pozostałych odcinków.
Choć utrudnienia najbardziej dotkną kierowców największych samochodów, to na pewno nie będzie łatwiej tym użytkownikom samochodów osobowych i motocykli, którzy zechcą dobrowolnie skorzystać z elektronicznego uiszczania opłat. Sytuacja ma się utrzymać nawet przez kilkanaście miesięcy, więc zapewne tak naprawdę nic się nie zmieni poza nowymi bramkami i wyższymi opłatami na odcinkach A1, A2 i A4.