X-Fun FMX Camp 2009 – milowy krok w polskim freestyle'u - Motogen.pl

autor: Grzegorz Czerwiec

Za nami kolejny, trzeci już FMX Camp. Impreza, której głównym celem jest promowanie i rozwijanie freestyle motocrossu, przyciągnęła w tym roku zarówno wielu zawodników, jak i fanów.

Organizatorzy imprezy, X-Fun Extreme Sports oraz DareDevil Fmx, po raz kolejny stworzyli warunki nie tylko do lepszego poznania tej dyscypliny, ale także podniesienia swoich fmx-owych umiejętności.

Do Książa Śląskiego, położonego 12 km od Zielonej Góry, przybyło liczne grono zawodników. Niektórzy mieli już za sobą skoki z ramp, inni mieli nadzieję, że ta impreza pozwoli im się przełamać i zasmakują w tym widowiskowym sporcie.

Już od pierwszego dnia widać było, że poziom zawodników znacznie się podniósł, a Bartek Ogłaza ma coraz więcej naśladowców. Część zawodników już od piątku szlifowała swoje umiejętności ze skoków na rampach, a reszta nakręcała się jazdą po torze, by w końcu zdecydować się na pierwszy freestyle’owy skok.

Oczywiście, nie obyło się bez kilku defektów sprzętu, jak i efektownych „dzwonów”. Na szczęście, w tym roku nikt nie uległ żadnej, poważnej kontuzji.
Pogoda okazała się być dosyć łaskawa i gdyby nie trzygodzinna, sobotnia ulewa, byłoby idealnie.

Do dyspozycji zawodników były dwa lądowania i cztery rampy. Bartek Ogłaza upodobał sobie jednak pierwsze, polskie, mobilne lądowanie i jako jedyny oddawał 21-metrowe skoki.

Finał FMX Camp to konkurs o tytuł najlepszego polskiego amatora FMX. Zasada jest taka, że w konkursie startują wszyscy ci, którzy chcą i czują się na siłach, bez względu na swoje umiejętności. Dla większości jest to okazja, by poczuć smak rywalizacji i adrenaliny z tym związanej.

W samym konkursie wzięło udział siedmiu zawodników, reszcie bowiem nie pozwolił na to sprzęt lub po prostu stwierdzili, że to jeszcze nie ich pora. Wielka szkoda, że w zawodach nie wziął udziału „Grono” z Obornik, który na treningach radził sobie znakomicie, ale spuchnięte kolano nie pozwoliło na wykonywanie tricków.

Jako pierwszy pojawił się Paweł Kaim, dla którego skoki na Campie były pierwszymi od roku. Paweł po raz kolejny pokazał, że nie boi się latać i pewnie skacząc wykonał kilka heel clickerów, no footed czy no hand.

Następny był Maciej Więcławek, który na Campie pojawił się po raz pierwszy, ale już od samego początku widać było, że latanie nie jest mu obce. W ostatniej chwili zerwana linka gazu nie pozwoliła wystartować Michałowi „Travisovi” Barszczewskiemu.

Kolejnym zawodnikiem był doskonale znany wszystkim fanom motocrossu Sebastian Banaś i zarówno na torze, jak i na rampach pokazał dużo energii. Tak dużo, że ciężko było go ściągnąć z toru…