Wypadek motocyklisty na DW911 to smutny przykład, że szkolenia i treningi potrzebne są KAŻDEMU - dlaczego? - Motogen.pl

Jeżeli myślisz, że szkolenie na motocyklu jest nie dla Ciebie (bo nie taki motocykl, albo złe ciuchy), albo że jesteś ponad jakieś tam treningi motocyklowe (bo masz tyle kilometrów za pasem)… Mylisz się.

Początek każdego sezonu motocyklowego to jak zwykle ta sama śpiewka… Media trąbią: „Motocykliści, potrenujcie, żeby się rozruszać po zimowej przerwie.” Prawda jest według mnie troszkę inna – trening i szkolenia przydają się KAŻDEMU motocykliście, w KAŻDYM momencie motocyklowej przygody. Zawsze, niezależnie od pory roku. Zawsze, bez względu na poziom zaawansowania lub doświadczenia na dwóch kołach. Zawsze, nieistotne jakim typem motocykla jeździsz.

Wypadek na DW 911

Kilka dni temu Śląska Policja udostępniła ku przestrodze film z wypadku motocyklowego, do którego doszło w niedzielne popołudnie na DW 911 łączącej Bytom z Piekarami Śląskimi. 43-letni kierujący motocyklem wraz z pasażerką trafili do szpitala w wyniku doznanych obrażeń. Powód wypadku? Utrata panowania nad motocyklem.

Prawdziwy powód wypadku? Niedostateczne umiejętności połączone ze zbyt agresywną szarżą.

Motocyklista chciał śmignąć pomiędzy samochodami. Niestety nie podołał wyzwaniu, a później były już tylko paniczne hamowanie, prostowanie motocykla, skupienie uwagi na barierce i dramatyczne przyziemienie. Dobrze, że kierowca samochodu z kamerką zareagował w porę!

Po co komu szkolenia i treningi?!

Ostatnio byłem na treningu pitbike na torze kartingowym, kolejny już raz. Trening dostępny jest dla każdego, pitbike’i dostarcza organizator. Płacisz przysłowiową stówkę, wsiadasz na wynajętego pita, jeździsz godzinę, jest super.

Podjechał do nas motocyklista na nowym, lekkim soft-chopperze. Młody facet, podjarany, z pasją w oczach oglądał jak jeździmy. Zapytałem, czemu nie dołącza? „Za wcześnie, dopiero od kilku tygodni jeżdżę motocyklem.” Odparłem, że to idealnie, aby od razu nauczyć się jeździć w bardziej angażujący sposób. „Ale to zupełnie inny motocykl niż mój.” Odparłem, że to nieistotne, bo fizyka jednośladu pozostaje identyczna, a taki pitbike jest mniej straszny i się nie zniszczy. „Ale nie mam kombinezonu.” Miał ciuchy dostatecznie dobre, aby się pobawić. Miał też kilka kolejnych wymówek. No ale nie to nie, przecież nie będę człowiekowi na siłę życia układał.

Tylko żebym później nie oglądał takich sytuacji, jak na filmie powyżej.

Jedrzejak trenuje na pitbike'u na torze gokartowym K1 Opole - organizator Husator.pl.
Jedrzejak trenuje na pitbike’u na torze gokartowym w Opolu – organizator Husator.pl.
Ale nie trzeba mieć pełnego kombinezonu skórzanego, aby sobie pojeździć i poszlifować technikę.

Jestem za dobry na szkolenia

W mojej motocyklowo-treningowej karierze spotkałem już wielu kozaków, którzy twierdzili, że treningów i szkoleń nie potrzebują, gdyż na motocyklach przejechali XY-dziesiąt tysięcy kilometrów, albo ponieważ mają sportowego litra. To doprawdy zabawne stwierdzenia. Dalsze minuty treningów weryfikowały, że treningi jednak są potrzebne i że wciąż pozostaje pole na wniesienie w motocyklowe doświadczenie czegoś nowego i przydatnego. No i ci kozacy sami przyznawali, że tego to się nie spodziewali, że było super.

Nie wierzysz? To dlaczego zawodnicy (zarówno MotoGP, jak i zwyczajni znajomi jeżdżący w pucharach) trenują na mniejszych motocyklach? Dlaczego motocykliści szosowi trenują także w offroadzie czy w trialu? Dlaczego motocrossowcy nieustannie jeżdżą po torach? Właśnie po to, aby w powtarzalnych i (w miarę) kontrolowalnych warunkach szlifować swoje własne panowanie nad jednośladem.

Znacie kogoś, kto rzetelnie przyłożył się do treningu/szkolenia motocyklowego i nie było u niego widać żadnych postępów? Ja też nie znam.

Treningi? Nie bawi mnie to.

Spotkałem się też ze stwierdzeniem, że „treningi nie są dla mnie, to mnie nie kręci”. Tego nie rozumiem na każdej płaszczyźnie.

No jak to, lubisz jeździć motocyklem, ale jednocześnie nie lubisz jeździć motocyklem? Przecież trening to po prostu fajna zabawa na dwóch kołach – na placu pomiędzy pachołkami, na pitbike’ach, w offroadzie, na torze, w powtarzalnych ćwiczeniach…

Co by było gdyby…

Wróćmy do filmu z wypadku na DW 911. Nie znamy szczegółów, nie wiemy co tam się wydarzyło. Może była nierówność drogi, może ktoś motocykliście wpadła pszczoła do kasku, może ten motocykl fizycznie nie potrafił wykonać tego łuku. Oczywiście w internecie czytałem już znacznie więcej ciekawych teorii i wytłumaczeń dotyczących tego zdarzenia.

A może, gdyby motocyklista uczestniczył w jakiś treningach lub szkoleniach, to podszedłby do takiego manewru w inny sposób? Może w sytuacji podbramkowej nie poddałby się panice, ale zareagował zgodnie z wyuczonymi technikami? Może zamiast obrażeń wymagających hospitalizacji, skończyłoby się tylko na kontrolnym upomnieniu w kask od pasażerki…

Gdzie trenować motocyklem? Jakie szkolenia wybrać?

Polska na szczęście przestała być motocyklowym średniowieczem i jak się okazuje, miejsc do podnoszenia swoich umiejętności jest sporo.

Są track-daye organizowane na pełnowymiarowych torach, wraz ze szkoleniami z instruktorem. Nawet dziś publikowaliśmy zaproszenie na torowy trening dla zwyczajnych, drogowych motocyklistów (o tutaj, wyjazd na Slovakiaring).

Są tory kartingowe, na które można wjechać na godzinę czy część dnia własnym motocyklem, na zwykły trening, bez organizowania wyprawy przez pół Polski. Na i przy takich torach także organizowane są szkolenia.

Są szkolenia offroadowe, motocrossowe, endurowe (dla lekkich enduraków), przeprawowe (dla cięższych adventure’ów).

Są pitbike’i, które zdobywają w Polsce ogromną popularność. Można je wynająć na krótki czas, albo wziąć udział w szkoleniu z instruktorem. Nawet w Opolu ostatnio coś się pojawiło i sam jeżdżę w ramach #pitbikeopolskie.pl.

No i ostatecznie, na pewno w promieniu kilku kilometrów znajdziesz jakiś pusty parking. Rozłóż tam pachołki, czy nawet butelki wody i trenuj sam albo ze znajomym. Chociaż polecam najpierw na wszelki posłuchać kogoś mądrego, aby nie utrwalać błędnych odruchów.

Jest też jeszcze jedna ważna rzecz. Sama chęć podjęcia treningu lub szkolenia to już ogromny sukces. Nie każdego motocyklistę stać na taką decyzję – i nie mam tu na myśli pieniędzy, ale ambicje i dumę. A więc drogi motocyklisto, pielęgnuj swoją chęć do podnoszenia umiejętności i jeździj, jeździj, jeździj!


Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany