Verva Street Racing – uliczny wyścig w sercu stolicy! - Motogen.pl

W sobotę, po raz pierwszy w Warszawie odbyły się uliczne wyścigi pod nazwą Verva Street Racing. Tym samym dołączyliśmy do takich miast jak Moskwa czy Rotterdam gdzie już od jakiegoś czasu organizowane są podobne imprezy skierowane właśnie do fanów motoryzacji.

Uliczny tor
Tor zlokalizowany w centrum stolicy okazał się wyjątkowo ciężki dla zawodników. Wąskie uliczki wokół Placu Teatralnego i Placu Piłsudskiego nie dawały możliwości pokazania tego co naprawdę potrafią licznie zgromadzone na evencie maszyny. Pętla o długości 2,3 km składała się z kilku, niezbyt długich, prostych oraz 9 zakrętów. Mimo tego, że tor nie pozwalał zbytnio na osiąganie maksymalnych prędkości okazał się bardzo widowiskowy. Zgromadzeni kibice mieli niepowtarzalną możliwość ustawienia się właściwie tuż przy trasie, gdzie samochody i motocykle przejeżdżały nieomal w zasięgu ręki.
 

Podczas VSR widzowie zobaczyli aż 65 samochodów rożnych klas. Poczynając od Lamborghini, Porsche i innych luksusowych, sportowych aut, przez bolidy Formuły 1 i F3, samochody startujące w serii WTCC, a kończąc na przygotowanych do najgorszego terenu pojazdach Orlen Teamu, w tym najnowszego BMW Krzysztofa Hołowczyca, którym kierowca ten wystartuje w kolejnym Rajdzie Dakar.
 

Motocykle
Trzeba przyznać, że najwięcej do oglądania mieli fani czterech kółek. Organizatorzy zapewnili tutaj sporą różnorodność, starając się upchnąć w planie VSR właściwie wszystko, co tylko możliwe jest do zobaczenia w światku samochodowym . Czy to dobrze, czy źle pozostawiamy waszej ocenie.
 

Skupmy się jednak na motocyklach, które też pojawiły się na ulicznym torze. Jako przedsmak fani mogli wejść do padoku, na tzw. Pit Party. Tam oprócz wszystkich samochodów jakie pojawiły się na VSR zobaczyliśmy dakarowe jednoślady Orlen Teamu, BMW S1000RR, szeroką ofertę KTMa i oczywiście maszyny przeznaczone do stuntu. Można było także zdobyć autografy kierowców. Łącznie na torze pojawiło się 14 motocykli.
 

Stunt
Najwięcej „dymu” jak zwykle zrobili stunterzy, którzy wyjechali na ulice dwa razy, w przerwach między wyjazdami samochodów. Każdy z nich zatrzymywał się w kilku miejscach, tak aby wszyscy kibice zgromadzeni na trybunach oraz przy barierkach mogli dokładnie obejrzeć ewolucje na motocyklach. Ze względu na szerokość ulicy, najlepsze widoki mieli zgromadzeni na Placu Teatralnym oraz przy prostej start meta. Popis swoich umiejętności dali między innymi: Mok, Kamil FRS, Łukasz FRS, Kuba FRS oraz Pasio.
 

Widać było, że Warszawiacy nie przywykli jeszcze do freestylu motocyklowego na ulicach. Pierwszy przejazd wzbudził sporo oklasków jednak większość zgromadzonych jakby dopiero oswajała się z koncepcją legalnej jazdy na jednym kole i kręcenia cyrkli tuż przy przejściu dla pieszych. Dopiero kiedy stunterzy wyjechali na tor po raz drugi uczestnicy zaczęli reagować bardziej żywiołowo wręcz zatrzymując zawodników oklaskami.
 

Ogólnie trzeba przyznać, że pokazy stuntu zostały potraktowane raczej jako zapychacz czasu między jednym, a drugim pokazem luksusowych samochodów, jednak dobrze było zobaczyć motocykle kręcące cyrkle, legalnie w samym centrum Warszawy.
 

BMW S1000RR vs BMW M3 GT2
Na ten wyścig czekało sporo fanów motocykli. Dwie beemki na starcie ulicznego toru i często zadawane pytanie co poradzi sobie lepiej? Widać, że nawet organizatorzy stawiali bardziej na jednoślad, pod którego owiewkami pracowały 193 konie mechaniczne. Dlatego też samochód dostał 3 sekundowe fory na starcie.
 

Okazało się to jednak niepotrzebne – wręcz przeciwnie. Przez dwa okrążenia toru (właśnie na takim dystansie rywalizowali zawodnicy) S1000RR dosiadane przez Andrzeja Pawelca właściwie nie nawiązało walki z samochodem. Motocykliście nie udało się odrobić strat z początku wyścigu, a śliskie pasy i przejścia dla pieszych poważnie ograniczały wykorzystanie możliwości motocykla i dawały przewagę czterem kółkom.
 

Ostatecznie 4,6 km samochód przejechał w czasie 2 minuty 4 sek., a S1000RR uzyskało czas 2 minuty i 15 sekund. Niestety kibice mocno dopingujący Andrzeja Pawelca mieli powtórkę z wyścigu na Erzbergu gdzie Taddy Błażusiak został pokonany przez Kimiego Raikkonena.
 

„To były szalony wyścig. Nie spodziewałem się tak fajnych zakrętów. Trzeba było jednak bardzo uważać na nawierzchnię oraz ustawione bardzo blisko przy trasie barierki i ścianki. Polska publiczność jak zwykle dopisała i reagowała bardzo fajnie.” – powiedział po wyścigu Augusto Farfus prowadzący BMW M3 GT2.
 

„Niestety przegrałem. Okazuje się, że tor uliczny nie jest łatwy. Na nawierzchni są namalowane pasy, oprócz tego nie brakuje nierówności. To bardzo przeszkadza podczas jazdy. Nie jest to po prostu tor wyścigowy.” – wyjaśnił Andrzej Pawelec po pogratulowaniu zwycięzcy wyścigu.
 

Dakar Spirit i Supermoto
Ulice Warszawy podczas VSR na chwilę zmieniły swój klimat z wyścigowego na bardziej offroadowy , za sprawą Orlen Teamu i ich motocykli oraz samochodów startujących w Rajdzie Dakar. Marek Dąbrowski oraz Jakub Przygoński, który jeszcze godzinę przed rozpoczęciem imprezy odbywał odprawę na Okęciu po powrocie z rajdu Dos Sertoes, przejechali kilka kółek na swoich dakarowych maszynach prezentując je publiczności. W tej honorowej rundzie towarzyszył im Pal Anders Ullevalseter, który był drugi w klasyfikacji generalnej tegorocznego Rajdu Dakar.
 

Potem organizatorzy postanowili podkręcić nieco emocje. Na tor wyjechały maszyny supermoto. Zawodnicy dosiedli specjalnie na tę okoliczność przygotowanych KTMów model Duke. Do wyścigu oprócz Przygońskiego i Dąbrowskiego stanęli Anders Ullevalseter, Helder Rodrigues (trzeci zawodnik w klasyfikacji generalnej tegorocznego Dakaru) oraz Klaus Kinigardner i Gilles Salvador na co dzień jeżdżący w supermoto.
 

Po eliminacjach, rozgrywanych jeden na jeden, wyłoniono najlepszą trójkę zawodników, którzy rywalizowali na dystansie dwóch kółek . Walka była zacięta i do ostatniego metra dwóch Polaków oraz Kinigartner starali się wyprzedzać i walczyć o miejsca. Ostatecznie jednak, po weryfikacji wyników, okazało się, że jako pierwszy linię mety przeciął Duke dosiadany przez Przygońskiego, drugi był Dąbrowski, a podium dopełnił Klaus Kinigartner.
 

Verva Street Racing
Na imprezie pojawiło się 75 tysięcy kibiców. Jest to niewątpliwie całkiem sporo, chociaż po trybunach i miejscach wokół barierek wyraźnie widać, że organizator liczył na większą frekwencję. Spory wpływ na niezapełnione miejsca miała niewątpliwie cena biletów wynosząca 149 zł.
 

Zdaję sobie sprawę, że wielu mieszkańców narzekało na utrudnienia związane z budową i zabezpieczeniem obiektu. Niektórzy mieli także inną wizje organizacji samej imprezy. Trzeba jednak przyznać, że na reszcie ktoś udowodnił, że da się zorganizować wyścigi na miejskim torze w samym centrum Warszawy i to jest właśnie największy plus tej imprezy. Mam nadzieję, że słowa Krzysztofa Hołowczyca, który nie wyobraża sobie by w przyszłym roku nie było takiego eventu w stolicy okażą się dodatkowym bodźcem i zachętą dla organizatorów zarówno Verva Street Racing, jak i innych wyścigów tego typu.

Więcej o motocyklach BMW