Spis treści
ATC90 i wszyscy jego późniejsi następcy to było pięć minut Hondy – każdy chciał mieć takiego trójkołowca, a producenci filmowi prześcigali się w pokazywaniu tych supermodnych pojazdów w filmach. Co się stało, że koncepcja ATC w latach 80. upadła i sobie głupi ryj rozwaliła?
Trudno wyobrazić sobie, jak wyglądałby dziś świat pojazdów terenowych, gdyby nie Honda. Gdy w 1970 roku wjechała na rynek z trójkołowym ATC90, nikt jeszcze nie przypuszczał, że ten niepozorny pojazd wywoła prawdziwą rewolucję. Jednak historia tych maszyn to nie tylko sukcesy – to także kontrowersje, spektakularny upadek i wpływ, który odczuwamy do dziś. Trójkołowce Hondy były wizją przyszłości, która rozbudziła wyobraźnię fanów motoryzacji terenowej na całym świecie i jednocześnie totalną, wstydliwą klapą, której żaden producent za nic w świecie nie chciałby powtórzyć.
ATC90, czyli jak to wszystko się zaczęło?
Był rok 1970. W północnej Ameryce, gdzie zimowe miesiące skutecznie wyhamowywały sprzedaż motocykli, dealerzy Hondy potrzebowali czegoś, co ożywi rynek. Firma postawiła na eksperyment: trójkołowy pojazd terenowy. Tak narodził się US90 – maszyna, która wyglądała niemal jak zabawka, ale, jak się później okazało, miała ogromny potencjał.
Zamiast tradycyjnego zawieszenia, US90 wyposażono w duże, balonowe opony. Ich miękkość była kluczowym elementem – amortyzowały wstrząsy na trudnym terenie, jednocześnie czyniąc jazdę prostą i przyjemną. Silnik o pojemności 89 cm³ może nie brzmiał imponująco, ani nie zapewniał spektakularnych osiągów, ale jego niezwodność i automatyczna skrzynia biegów sprawiały, że każdy mógł wskoczyć na trójkołowiec i dobrze się bawić.
Honda, chcąc zareklamować swój nowy produkt, zaprosiła dziennikarzy i dealerów na plażę w Pismo Beach. Tam, w malowniczym krajobrazie kalifornijskich wydm, pokazano światu pierwszy ATC. Wystarczyło kilka przejażdżek po piasku, by dziennikarze zakochali się w tej maszynie. US90 szybko stał się hitem sprzedażowym – lekkim, przystępnym cenowo i idealnym do zabawy.
Lata 70. Czas eksperymentów
Po debiucie US90, Honda nie spoczęła na laurach. W 1973 roku pojawił się ATC70, mniejszy i jeszcze bardziej przyjazny dla młodszych użytkowników. Ale prawdziwą perełką tamtej dekady był ATC110 z 1979 roku – trójkołowiec większy, mocniejszy i bardziej wszechstronny. Dzięki niemu pojazdy tego typu zaczęły zyskiwać popularność nie tylko wśród entuzjastów, ale także wśród rolników, farmerów i winiarzy którzy dostrzegli w nich doskonałe narzędzie do pracy.
Każdy kolejny model pokazywał, że Honda chce wycisnąć z tej koncepcji wszystko, co możliwe. W latach 70. trójkołowce były jak nowa, ekscytująca zabawka w świecie motoryzacji – sprawdzały się na wydmach, błotnistych ścieżkach i w codziennych zadaniach.
Lata 80. Złota era i… początek końca
To właśnie w latach 80. Honda osiągnęła szczyt w świecie trójkołowców. W 1980 roku wprowadziła model ATC185, a rok później pojawił się legendarny ATC250R – pierwszy trójkołowiec zaprojektowany z myślą o sportowej jeździe. Była to maszyna bez kompromisów. Pełne zawieszenie, pięciobiegowa skrzynia, mocny silnik – ATC250R był stworzony do tego, by wygrywać i przyciągać uwagę fanów adrenaliny.
Ale Honda nie zapomniała też o użytkowych aspektach swoich pojazdów. W 1982 roku pojawił się „Big Red” (ATC200E), trójkołowiec, który zdobył serca farmerów. Wyposażony w bagażniki i dostosowane do trudów pracy na roli zawieszenie, mógł przewozić narzędzia, zaganiać bydło, a nawet holować ciężkie ładunki.
Wydawało się, że trójkołowce mają przed sobą świetlaną przyszłość. Jednak ich sukces miał swoją ciemną stronę.
7000 rannych… co miesiąc
Trójkołowce Hondy były niezwykle zwrotne i dynamiczne, ale właśnie te cechy stały się gwoździem do ich trumny. Specyfika konstrukcji trójkołowca z pojedynczym kołem z przodu sprawiała, że był on znacznie mniej stabilny niż pojazd czterokołowy, czy, znane dziś i popularne, trójkołowce z pojedynczym kołem z tyłu. Ten problem zaczął narastać wraz z rosnącą popularnością modeli ATC. Najbardziej cierpieli niedoświadczeni użytkownicy, którzy nie potrafiły opanować maszyn. Najwięcej szkód ATC uczynił wśród dzieci i młodzieży.
W USA problem ten osiągnął skalę kryzysu. W 1988 roku szacowano, że co miesiąc w wypadkach związanych z ATV rannych było około 7000 osób. Choć Honda starała się edukować użytkowników i wprowadzać dodatkowe zabezpieczenia, kontrowersje narastały.
Władze mówią: dość!
W 1987 roku, po latach narastających problemów, Honda zdecydowała się zakończyć produkcję trójkołowców. Nie była to tylko decyzja firmy – amerykański Departament Sprawiedliwości zakazał sprzedaży takich pojazdów, a producenci zawarli porozumienie z Consumer Product Safety Commission, finansując kampanie edukacyjne na temat bezpieczeństwa.
Wydawało się, że dla Hondy to wizerunkowa katastrofa, ale finalnie okazało się, że to tylko koniec pewnej epoki – firma szybko odnalazła się w nowej rzeczywistości. Czterokołowce, stabilniejsze i bezpieczniejsze, zaczęły powoli zdobywać rynek i zastępować ukochane przez Amerykanów trójkołowce serii ATC.
Dziedzictwo ATC
Choć trójkołowce z pojedynczym kołem z przodu bezpowrotnie zniknęły z taśm produkcyjnych, ich legenda trwa. Modele takie jak ATC90 czy ATC250R stały się obiektami pożądania kolekcjonerów. Wielu miłośników ATV uważa je za kamienie milowe w historii pojazdów terenowych. Dzisiejsze quady czerpią garściami z doświadczeń tamtej epoki – zarówno pod względem konstrukcji, jak i wszechstronności. Gdyby nie Honda ATC, świat ATV wyglądałby dziś zupełnie inaczej.
Historia trójkołowców Hondy to opowieść o innowacji, sukcesach i bolesnych lekcjach. Te niezwykłe maszyny, choć obecne tylko chwilę, odcisnęły trwałe piętno w świecie pojazdów terenowych. Są dowodem na to, że prawdziwe rewolucje zaczynają się od odwagi, by spróbować czegoś nowego.
Leave a Reply