Tak wyglądała motocyklowa majówka... w latach 1960! - Motogen.pl

To był maj, pachniała Saska Kępa. Motocykl do przodu rwał…

Od redakcji: Autorem tekstu jest Aleksander Nowak. Alex jest inżynierem, pasjonuje się techniką, a w garażu ma kilka różnych perełek motoryzacji. Na stronach Motogen.pl publikuje wciągające opisy motocykli, które zapisały się wyraźnie na kartach historii.

Obecna sytuacja w kraju nie przypomina standardowej o tej porze roku. Duża ilość ograniczeń zmusza nas do izolacji, nie możemy spotykać się dowoli. Kiedyś każdy pretekst był dobry aby się zobaczyć, wykorzystać wspólnie wolny czas. Wiwat Maj, 1 Maj! Takie radosne okrzyki można było usłyszeć dnia pierwszego maja jeszcze 35 lat temu. Faktycznie w okresie Polski Ludowej to było najważniejsze Święto Państwowe obchodzone hucznie. W każdej miejscowości odbywały się pochody, często z defiladami i festynami. Aby uczcić ten dzień, wiele znaczących premier przemysłowych miało miejsce właśnie wtedy. Dygnitarze partyjni dumnie z trybuny przedstawiali dotychczasowe sukcesy oraz prezentowali kolejne plany produkcyjne. Tak oznajmiano powstawanie kolejnych polskich zakładów, produkcję nowych maszyn, również motocykli.

Motocykle na pochodzie 1 maja w Zamościu
Motocykle na pochodzie 1 maja w Zamościu

Czy jednak czasy PRL to tylko surrealistyczne pochody i ślepa ideologia? Absolutnie nie! Polacy mieli swoje prywatne cele, marzenia i starali się je skutecznie realizować. Maj, tak jak i dzisiaj, kojarzył się z majówkami. Z tym, że ilość samochodów prywatnych była kilkadziesiąt razy mniejsza, niż ma to miejsce dzisiaj (w 1960 roku było zarejestrowanych w Polsce zaledwie 117 000 samochodów osobowych), a motocykle pełniły rolę rodzinnego środka transportu wakacyjnego.

Motocyklowe wyprawy majówkowe… Przygotowanie i naprawy

Często byłem obecny przy rozmowach mojego ojca z jego kumplami, kiedy wspominali swoje młodzieńcze motocyklowe eskapady nad Morze Bałtyckie. Niedaleko plaży można było znaleźć bez problemu miejsce do odpoczynku pod namiotem. Właśnie dlatego wiele młodych ludzi jeździło tam aby spotkać się ze znajomymi lub nawiązać nowe znajomości. Często na całe życie.

Jednak taka trasa miała często kilkaset kilometrów i była czymś zupełnie innym niż dzisiaj. Przygotowania do niej rozpoczynały się kilka tygodni wcześniej. Należało maszynę do podróży odpowiednio przysposobić, wyregulować, a co najważniejsze zdobyć najważniejsze części zamienne, które lubiły ulegać awarii.

JAWA 350 typ 360 + wózek boczny Velorex 560 oraz przyczepa bagażowa
JAWA 350 typ 360 + wózek boczny Velorex 560 oraz przyczepa bagażowa

Takie akcesoria zabierane w drogę to nie tylko dodatkowa świeca zapłonowa, ale często zapasowe platyny, zestaw do zmiany lub wulkanizacji dętki, a nawet cylinder i tłok z pierścieniami.

Najgorsze były przejazdy przez małe miejscowości w północnej Polsce, gdzie większość dróg była wyłożona poniemiecką kostką brukową. Po przejeździe po takiej drodze często trzeba było się zatrzymywać i dokręcać śruby, aby motocykl dojechał do celu w całości. W przypadku awarii. Które zdarzały się nie tak rzadko, naprawy często wykonywano przy drodze, a kreatywność kierowców-mechaników mogłaby i dzisiaj niejednego zadziwić. Potrzeba matką wynalazków…

Bagaż na motocykl 60 lat temu?

Osobną kwestię stanowił bagaż. Wówczas jadąc pod namiot wszystko należało zabrać ze sobą, a były to czasy, w których nie było małych namiotów iglo, czy nowoczesnych śpiworów. Ich rolę często spełniał koc czy kołdra, przez co bagaż był bardziej obszerny.

Gazela z przyczepką Niewiadów
Gazela z przyczepką Niewiadów

Dodatkowo nie istniały u nas w kraju szczelnie zamykane kufry, magnetyczne tank bagi, itp. Jednak dla chcącego nic trudnego i motocykle objuczone do granic możliwości z przytroczonym bagażem pokonywały długie trasy. Przeciętna prędkość przelotowa, mimo całkowitego braku korków na trasie, obciążonej maszyny oscylowała w granicach 50-60 km/h. Biorąc pod uwagę obecny stan dróg, ciągłe remonty, objazdy i masę fotoradarów, to była ona podobna do dzisiejszej średniej prędkości przejazdu.

Podróż w okresie letnim często rozpoczynano jeszcze w godzinach nocnych lub wczesno-porannych, aby nie przegrzewać motocykla w popołudniowym słońcu. Niektórzy poruszali się mocniejszymi motocyklami z wózkiem bocznym. Najczęściej Jawą, Junakiem, Panonią czy MZ.

Motocykle z przyczepami nie były rzadkością

Taki zestaw miał znacznie większe możliwości transportowe, ale był strasznie drogi, trudno dostępny i było na niego stać nielicznych. Chcąc poradzić sobie z problemem bagażu, do motocykli montowano przyczepki bagażowe o pojemności kilkudziesięciu litrów. Wiele z nich to własne konstrukcje, ale warto wspomnieć, że nasza rodzima WFM jak i Niewiadów produkowały takie urządzenia. Były one szczelnie zamykane, a dodatkowo niektóre na górnej porywie miały dodatkowy bagażnik, na którym również przewożono bagaż.

WSK 125 i przyczepa motocyklowa Niewiadów.

W rodzinie często wspomina się Gazelę (SHL M17), która w zestawie z taką przyczepką była marzeniem. Nic dziwnego, piękny motocykl o nowoczesnej sylwetce i specjalnie dla niego projektowanym przez inżyniera Wiatraka zupełnie nowym czterobiegowym dwusuwowym silnikiem klasy 175. Gazela miała 13,5 KM czyli ponad dwukrotnie więcej niż popularne WSK-i 125. Do tego regulowane tylne zawieszenie, ładne wykonanie i wyjątkowy wśród polskich maszyn komfort jazdy. To musiało robić wrażenie.

Motocykle jako autostopy i taksówki?!

Dzisiaj w świetle wyspecjalizowanej odzieży motocyklowej może wydać się to dziwne, ale wówczas zatrzymywanie motocykli „na stopa” nie było niczym niecodziennym. Wręcz przeciwnie – motocykliści jadący solo chętnie zabierali autostopowiczki podróżujące w tym samym kierunku, tym bardziej, że do 1963 roku kaski w ogóle nie były obowiązkowe, a w terenie zabudowanym zaczęły obowiązywać dopiero w 1968 roku.

Warto wspomnieć, iż ówczesne braki w transporcie indywidualnym wpływały na przedsiębiorczość młodych motocyklistów. Wiele osób spędzających wakacje w kurortach, koleją mogło dojechać wyłącznie do dworca – aby dotrzeć do ośrodka wczasowego, trzeba było poszukać dodatkowego transportu. W sezonie za niewielką opłatą rolę „taksówki” z dworca często pełniła poczciwa WSK-a. Taka forma zarobkowania niejednokrotnie pozwalała młodym motocyklistom przedłużyć odpoczynek o kolejne dni… 😉

1968 Pannonia z koszem - luksus...
1968 Pannonia z koszem – luksus…

Polska motoryzacja jednośladowa kwitła…

Lata 60 i 70 ubiegłego wieku to czas niesamowitego rozwoju turystyki motocyklowej. W roku 1960 było w naszym kraju zarejestrowanych 771 000 jednośladów. 10 lat później było ich już ponad milion więcej! To daje średni wzrost 100 000 nowych maszyn rocznie, a 90% tej ilości stanowiły maszyny polskiej produkcji.

To wszystko powoduje, że nie ma dzisiaj chyba w Polsce rodziny, która nie miałaby nic wspólnego z rodzimymi jednośladami. Maszyny te miały swoje humory (jak kobiety) i za to się je kochało! Każda była trochę inna, miała jakby swoją „osobowość”, ciężko było ją zdobyć i należało wiedzieć jak się z nią obchodzić…

Jednak to właśnie te pojazdy spopularyzowały masową turystykę indywidualną, i to nie tylko krajową. Byli bowiem śmiałkowie, którzy na WSK objechali dookoła Świat, a grupa studentów na dzielnych Komarach dojechała do Iraku i z powrotem, ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

Jeżeli kiepska pogoda w majówkę 2021 pokrzyżowała Wam plany, to nic straconego – lato jeszcze wróci! Jeszcze będzie okazja, aby bezpiecznie wsiąść na motocykl i ruszyć w podróż. W małej grupie czy nawet w pojedynkę, na pewno warto przewietrzyć głowę.

1 maja - naprzód do nowych zwycięstw!
1 maja – naprzód do nowych zwycięstw!

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany