Stojąc rozglądam się: przede mną strzeliste skały, piach, kaktusy i czarna wstęga krętej drogi. Otoczenie w słońcu wygląda jakbym był częścią filmu, którego obraz nakręcono w sepii, fabuła oscyluje w okolicach westernu i horroru, a wrażenie niepokoju dopełnia truchło rozjechanego węża. Na szczęście miejsce, w którym się znajduję, to jeden z fotostopów podczas pierwszych jazd testowych nowego wcielenia boksera BMW w klasie naked - R1200R.