Na szczęście to nie wymysł naszych polityków, ale spore szanse na taki przepis prawny ma Australia. Zdaniem przedstawicieli władz stanu Victoria, tablice umieszczone z przodu motocykla umożliwią łapanie piratów drogowych i zniwelują wysoki odsetek wypadków z udziałem tychże. Pojawiła się propozycja, by akcja ruszyła już w przyszłym roku – fundusze na to miałby wyłożyć zarówno rząd, jak i sami motocykliści.
Jednak zanim ktoś w naszym pięknym kraju przyklaśnie temu pomysłowi, proponujemy zastanowić się nad drugą stroną medalu, którą w Australii zajęła się jedna z największych firm ubezpieczeniowych – Swann Insurance. Zdaniem rzecznika firmy, metalowe tablice mogą nie tylko uszkodzić owiewkę, ale przede wszystkim stanowić zagrożenie dla pieszego, który weźmie udział w wypadku motocyklowym. Ponadto kawałek metalu może zasadniczo zmienić właściwości jezdne motocykla, a nawet prowadzić do uszkodzenia silnika. Na dobrą sprawę nie istnieją badania udowadniające, że przyczyną większości wypadków motocyklowych jest nadmierna prędkość, a nie np. wady układu hamulcowego. Trudno też pominąć kwestię tego, że motocykliści często giną z winy innych użytkowników dróg, którzy z reguły jadą, zamknięci w dużo bezpieczniejszych puszkach.
Od tablic rejestracyjnych z przodu motocykli zaczęto odchodzić w latach 80. głównie z powodu zwiększenia bezpieczeństwa pieszego w momencie zderzenia z motocyklem. Jak widać jedank, niektórzy modę na wszechobecny powrót do przeszłości traktują niemalże dosłownie.
Gdybyż tylko przedstawiciele władz, zamiast siedzieć w klimatyzowanych bejcach, przesiedli się choćby na chwilę na jednoślad… Życie mogłoby być o wiele piękniejsze!