Suzuki Shell Moto Szkoła - wiem, że nic nie wiem - Motogen.pl

Bardzo chciałem wziąć udział w tym szkoleniu z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że chciałem przełamać swoje bariery. Drugą kwestią było sprawdzenie na ile fakt, że trenuję, zmienił mój sposób poruszania się na motocyklu. To, że pół roku ćwiczeń i zgubione 14 kilogramów dało sporo, wiedziałem już po jeździe na ulicy, ale zawsze lepiej sprawdzać siebie i motocykl w kontrolowanych warunkach.

Bednary
Szkolenie odbywało się na terenie byłego lotniska w Bednarach, gdzie obecnie mieści się Sobiesław Zasada Centrum – ośrodek doskonalenia techniki jazdy. Jest to drugi tak zaawansowany ośrodek w Polsce obok Autodromu Jastrząb. „Bronią” jaką otrzymałem od Suzuki było GSR750, o którym napiszę w osobnym tekście.

Organizacja
Szkolenia Suzuki Shell Moto Szkoła prowadzi Janusz Czaja, który na co dzień jest egzaminatorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Warszawie i posiada uprawnienia instruktora doskonalenia techniki jazdy. Oprócz tego widać, że ma zajawkę na jazdę motocyklem. W przypadku naszego szkolenia towarzyszył mu jeszcze jeden instruktor, a w części praktycznej zostaliśmy podzieleni na dwie grupy, ponieważ na poznańską edycję zgłosiło się ponad dwudziestu posiadaczy motocykli marki Suzuki. Cały czas dostępna była ciepła herbata i kawa, a w ciągu dnia mieliśmy jedną przerwę i była to oczywiście przerwa obiadowa.

Teoria
Zaczęliśmy od części teoretycznej, która nie była długa i prowadzący na każdym kroku starał się nas angażować, więc nie było mowy o nudzie. Rozmawialiśmy między innymi o tym, jak należy prawidłowo pokonywać zakręt, jak zachowywać się podczas jazdy w mieście, jaki odstęp powinniśmy zachować przed poprzedzającymi nas pojazdami, jaka jest prawidłowa pozycja na motocyklu, a także były omawiane takie szczegóły, jak chociażby kwestia tego iloma palcami powinno się naciskać klamkę podczas hamowania. Na koniec został przedstawiony plan ćwiczeń praktycznych.

Praktyka
Ćwiczenia praktyczne odbywały się na płycie i każde z nich było podzielone na dwie części. W pierwszej jeździło się pod okiem instruktora, który następnie mówił, co należy poprawić. Następnie zjeżdżało się na drugi „plac”, ćwiczyło samodzielnie i wracało do kolejki. Całość była poprzedzona ciekawą rozgrzewką. Zaczęło się niewinnie od jazdy slalomem, jazdy bez trzymania kierownicy i stania na podnóżkach, a później przeszliśmy już do ćwiczeń inspirowanych stunterskimi trickami.

Jak zobaczyłem, że trzeba podnieść się z kanapy i oprzeć na niej jedną nogę kolanem, to zdębiałem, ale przypomniałem sobie, że skoro jestem w stanie zrobić trzy serie na maszynie po 20 powtórzeń, gdzie zamiast przerwy przez minutę robię pajacyki i w tym czasie trener korzystając z mojej nieuwagi zwiększa obciążenie, to dlaczego miałbym się poddać na takiej gimnastyce. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują i najpierw jechałem z jednym kolanem na kanapie, a później jeszcze z drugą oderwaną od podnóżka. Poległem dopiero na jeździe na podnóżkach bez trzymania kierownicy.

W części praktycznej przerabialiśmy zawracanie, ciasny nawrót z wykorzystaniem przeciwwagi, hamowanie awaryjne, hamowanie awaryjne w zakręcie, slalom, slalom z użyciem manetki gazu, a także przeciwskręt. Przy okazji dużą uwagę zwracano na jazdę z rękami ugiętymi w łokciach oraz kierowanie wzroku na odpowiednie pachołki w myśl zasady, że dojedziesz tam, gdzie patrzysz.

Ćwiczenie nawrotu – „ósemka”

Warto? Warto!
Szkolenie pokazało mi przede wszystkim popełniane błędy i drogę do ich naprawienia. Podobnie było kilka lat temu w przypadku szkolenia samochodowego. Zapisałem się na nie po kilku latach jeżdżenia i tak naprawdę dopiero doskonalenie techniki jazdy otworzyło mi oczy na wiele aspektów. O tym, że nie ma kierowców i motocykli, które nie mogłyby wziąć udziału w sprawnościowych zajęciach doszkalających może chociażby świadczyć fakt, że wśród motocykli Suzuki, które pojawiły się w Bednarach był między innymi Boulevard oraz V-Strom 650, którego właściciel jeździł z całkiem pokaźnym kufrem centralnym. Oczywiście pojawiły się głosy, że było zbyt wielu uczestników i zbyt mało instruktorów. Może faktycznie przydałaby się jeszcze jedna osoba, bo nasza poznańska grupa była wyjątkowo duża, co przyznał nawet importer.

Testowy GSR750 również spisał się świetnie, a po wyczuciu granicy ruchu kierownicy czułem się trochę jak na rowerze typu BMX wyposażonym w silnik.

Jeżeli zatem macie motocykl Suzuki, to nie ma się co zastanawiać, zapiszcie się na szkolenie Suzuki Shell Moto Szkoła, ponieważ jest to jeden z najbardziej pożytecznych sposobów na spędzenie niedzieli zaraz po koszeniu przydomowego trawnika w towarzystwie butelki zimnego piwa. Ja wróciłem do domu zadowolony i uświadczony w przekonaniu, że trenowanie pięć razy w tygodniu nie idzie na marne, ale też przekonałem się, że długa droga przede mną jeśli chodzi o prawidłowe poruszanie się motocyklem. Zapewniam Was, że będzie to doskonale wydane, a właściwie zainwestowane 150 złotych, niezależnie od tego, jaki macie nalot w swojej motocyklowej karierze.

Informacje na temat Suzuki Shell Moto Szkoły, terminy spotkań oraz zdjęcia ze szkoleń znajdziecie na stronie Suzuki Motor Poland.

Więcej o motocyklach Suzuki Autor: Wojciech Grzesiak