StuntGP 2010 - Motogen.pl

autor: Damian Bazaniak

StuntGP było pierwszą imprezą tego typu organizowaną na terenie naszego kraju. Oczywiście, zdarzało się, że nasze rodzime zawody odwiedzali zagraniczni goście, ale częściej w formie „gwiazd” niżeli zawodników. Forma „International”, w jaką przerodziło się StuntGP, miała na celu to zmienić.

I z dumą muszę przyznać, że Cyganowi udało się w 100%! Niestety, nawaliła pogoda. W całej Polsce w ten weekend było strasznie deszczowo, momentami burzowo i owa aura nie ominęła Bydgoszczy. Jednak zawodnicy i część publiczności nie dała za wygraną. Ci drudzy powyciągali parasolki, ci pierwsi… no cóż, wiele zrobić nie mogli. Na mokrej nawierzchni dawali z siebie wszystko. Z tego też względu sobotnie warunki były dość nierówne. Jedni jeździli podczas ulewy, drudzy na delikatnie przysychającym asfalcie. Trudno jest bardzo jednoznacznie ocenić każdy przejazd. W tym miejscu dużo do zrobienia mieli sędziowie. To oni musieli wszystko brać pod uwagę. Patrząc osobno na przejazdy oraz na punkatcję, nie wydaje mi się, by kogokolwiek źle ocenili. W końcu nie byli to byle jacy sędziowie, a ludzie z ogromnym doświadczeniem.

Sama specyfika imprezy była bardzo prosta. SGPI to zawody typowo stuntowe, gdzie ze święcą szukać atrakcji typu „przejażdżka quadzikiem”. I prawidłowo, bo stunt zawody to stunt zawody, a nie pokaz dla mas ludzi. Wyznaczony był duży plac do treningów, parking, plac pokazowy oraz trybuny (90% z nich znajdowało się poza ogrodzeniem, co dawało zwykłym ludziom możliwość podziwiania akrobacji całkowicie za darmo). Ryk motocykli przyciągał okolicznych gapiów lub też rodziny przypadkowo robiące zakupy w pobliskim Auchan. Momentami pod barierkami stały tłumy ludzi. Wszyscy trzymali w rękach telefony, niedowierzając, co się dzieje. No, a działo się rzeczywiście dużo :).

SGPI odwiedzili zawodnicy z Francji, Węgier, Litwy, Łotwy, Czech oraz Rosji. Do sobotnich półfinałów dostało się 32 zawodników, z czego piętnastu przeszło dalej. Walka była strasznie zacięta i zarazem ciekawa, choć, jak wspomniałem wcześniej, nie do końca równa. Ale cóż, taki urok deczowej pogody. Padało mocniej, słabiej lub na chwilkę przestawało (co pozwalało na przysychanie placu). Niesamowite jest, jak pierwsza trójka tego dnia odskoczyła punktowo od pozostałych zawodników, bo różnica wynosiła aż 6,5 punkta między trzecim ŁukaszemFRS-em, a zawodnikiem z poza półfinałowego podium. Pierwsze miejsce ex aequo zajmowali Angyal Zoltan oraz Stunter13 (chciałbym w tym miejscu przypomnieć, że jeszcze dwa lata temu Zoltan zapraszany był na nasze zawody jako gwiazda, by pokazywać nam, jak się jeździ). Po punktach widać, jak bardzo pierwsza trójka odstaje poziomem od reszty zawodników. Tak oto wyglądała punktacja tego dnia:

1. Angyal Zoltan 43 pkt
2. Rafał Pasierbek 43 pkt
3. Łukasz Bełz 42 pkt
4. Benjamin Baldini 35,5 pkt
5. Romain Jeandrot 34,5 pkt
6. Julien Welsch 34 pkt
7. Adrian Pasek 34 pkt
8. Hubert Dylon 33,5 pkt
9. Marcin Głowacki „Korzeń” 32,5 pkt
10. Janis Rozitis 32 pkt
11. Jakub Radczak 29 pkt
12. Kavin Parussini „Kafon” 29 pkt
13. Martin Kratky 29 pkt
14. Arunas Gibieza 29 pkt
15. Kamil Bełz „Kamil FRS” 28,5 pkt
16. Florian Dernuet 28 pkt
17. Piotr Piotrowski „Kaban” 27,5 pkt
18. Dimitry Klevakin 27,5 pkt
19. Piotr Frąckiewicz „Fragment” 26 pkt
20. Łukasz Krysztofiak 25,5 pkt
21. Dawid Marach „Procent” 25 pkt
22. Wojciech Kozioł „Beku” 23 pkt
23. Tomek Mokosiński „Mok” 23 pkt
24. Michał Pakosz „Młody 125” 21,5 pkt
25. Marcin Kunicki 21 pkt
26. Marcin Mosiek 20 pkt
27. Marcin Zalewski 19,5 pkt
28. Jarek Kupiec 18,5 pkt
29. Ghislain Senez 16,5 pkt
30. Maciej Ziętek 15,5 pkt
31. Dariusz Karnia „Daro” 15 pkt
32. Tomasz Ziemiecki 14,5 pkt

Niedziela okazała się dniem bardziej przychylnym pogodowo. Co prawda, zachmurzenie dalej występowało, ale nie padało stale. Pozwoliło to przeprowadzić zawody dla każego zawodnika  w równych warunkach. Można dostrzec wiele nowości, patrząc na listę z punktami. Dopatrzyć się można wielu zagranicznych nazwisk, które zepchnęły wcześniej kwalifikujących się bezproblemowo zawdoników na dalsze pozycje. Ale nie ma się co dziwić. Romain Jeandrot – celowo zaczynam od tego chłopaka, gdyż styl jego jazdy strasznie zaimponował mi oraz publiczności. Ludzie wstawali, by widzieć dokładnie jego przejazd! Romain skacze po motocyklu niesamowicie, a większości tricków nie potrafiłbym nazwać. Dobrze, że chociaż udało się je zobaczyć, bo intensywność, z jaką je wykonywał, naprawdę wbijała w podłogę. Niestety, podczas finałów zaliczył wywrotkę, tracąc cenne punkty. Ponadto warto zwrócić uwagę na nową ksywkę na liście (tym razem z Polski). Na myśli mam Korzenia (Marcina Głowackiego), który zaskoczył wszystkich swoją jazdą (jego pierwszą na zawodach, o ile się nie mylę). Facet naprawdę reprezentuje dobry poziom jazdy i w przyszłości może nas jeszcze zadziwić. Pozycję tuż za Hubertem może odbierać jako jego prywatną wygraną. Martin Kratky stracił wiele punktów za małą różnorodność. Wykonywał naprawdę bardzo ciekawe wheeliesy, strasznie kombinowane, ale brakowało stopali, driftów itd., które również są oceniane. W ten sposób wylądował dopiero na jedenastej lokacie. Tak czy owak, ogromny plus wędruje w jego stronę za umiejętności. Najciekawsza walka toczyła się jednak na podium. Jako pierwszy jechał ŁukaszFRS. Strasznie było widać, że napięcie i trema przyczyniały się do popełnianych przez niego błędów. I aż się serce krajało, gdy każda kolejna próba trudniejszych technicznie tricków kończyła się fiaskiem. Choć wszyscy wiemy, jak Łukasz jeździ, musieliśmy pogodzić się z utratą punktów. Łukasz też nie był zbyt zadowolony, ale co go nie zabije, to go wzmocni. W końcu trzecie miejsce na zawodach międzynarodowych wśród zawodników rangi światowej to już przeogromny sukces. Pozostała jeszcze walka pomiędzy Stunterem13, reprezentantem Polski, a Zoltanem z Węgier. Angyal pojechał dobry przejazd. NH High Chair Circle, czyli kółka na high chairze bez rąk czy jazda bez przedniego zawieszenia, jest dla niego pestką i ma to wszystko opanowane do perfekcji. Rafał jednak pokazał najwyższą, światową klasę. Na caluśki przejazd udało mi się dopatrzeć tylko jednego małego błędu w stylu podparcia się nogą. Cała reszta była wręcz idealna, wymarzona! Przejechał 5 minut w swoim najlepszym stylu pełnym agresji, combosów. I jak zawsze, dodał kilka nowych tricków do swojego show. W ten sposób udało mu się zwyciężyć ze znanym w świecie Angyalem Zoltanem, zgarniając tym samym 5000 dolarów na dalszy rozwój.

Wyniki finałowe:

1. Rafał Pasierbek 90,5 pkt
2. Angyal Zoltan 86,6 pkt
3. Łukasz Bełz 75,5 pkt
4. Benjamin Baldini 71,5 pkt
5. Julien Welsch 69 pkt
6. Romain Jeandrot 67,5 pkt
7. Adrian Pasek 67 pkt
8. Hubert Dylon 66,5 pkt
9. Marcin Głowacki 63 pkt
10. Kevin Parussini 58,5 pkt
11. Martin Kratky 58 pkt
12. Janis Rozitis 57,5 pkt
13. Jakub Radczak 50,5 pkt
14. Arunas Gibieza 50 pkt
15. Kamil Bełz 48,5 pkt

Jestem przekonany, że StuntGP International, które odbyło się w tym roku, jest tylko wstępem do czegoś dużego. Impreza ta pozwoliła sprawdzić zagranicznym zawodnikom, jak to u nas wygląda. A after party pewnie będą pamiętać jeszcze długo. Sam AC Farias powiedział, że na lepszych zawodach nie był. I nieważne, czy powiedział to, bo być może mówi to każdemu organizatorowi. Na pewno nie powiedziałby tego, gdyby impreza była niewypałem. Wiadomo – zawsze znajdzie się rzeczy, które można poprawić, ale w mojej opinii bydgoskie zawody były wspaniałą dawką emocji, bardzo dobrze zorganizowaną. Rzekłbym, najlepszą stunt imprezą w Polsce (lub nawet we wschodniej Europie), której w przyszłym roku na pewno nie opuszczę.