Shoei S-20 - powrót do korzeni - Motogen.pl

Podobnie sprawa wygląda z podstawowym elementem stroju na motocykl, czyli kaskiem. To, jak wyglądała droga do powstania teraźniejszych kasków przedstawił Marcin w swoim materiale, do którego Was w tym miejscu odsyłam. Jak możecie sprawdzić, droga od pilotek przez pierwsze wzmocnione kaski otwarte, aż do obecnych „integrali” była długa. Wydawać by się mogło, że klientów interesować będą obecnie dostępne najnowsze rozwiązania, oferujące najwyższy poziom bezpieczeństwa. Co jednak, jeśli na równi stawiamy styl, w pewien sposób pojętą wygodę i zamiast typowego kasku zamkniętego chcielibyśmy zaliczyć powrót do korzeni?

 

Właśnie dla takich klientów wciąż produkuje się najprostsze, otwarte kaski charakteryzujące się przede wszystkim minimalizmem. Jeśli poruszacie się klasycznym motocyklem albo skuterem, wiecie o co mi chodzi. Na zbudowanego od podstaw cafe racera albo kultową Vespę nie założymy przecież najwyższego modelu wyścigowego, nawet jeśli nas na niego stać.

 

Ja sam uległem wirusowi i zamiast standardowego motocykla, za chwilę gotowego będę miał własnego scramblera. Właśnie specjalnie pod niego zdecydowałem się wybrać kask. Ale jeśli już idziemy na pewne ustępstwa jeśli chodzi o rodzaj skorupy, niech będzie to coś najlepszego w swojej klasie. Dlatego w tym sezonie do mojej szafy trafił SHOEI S­20, najprostszy kask w ofercie tego renomowanego producenta. Jest to najniższy i najtańszy model SHOEI i kosztuje 799 zł. Jednocześnie jak na kask otwarty bez szyby, jest to całkiem sporo. Czy jest za co płacić?

dostępne malowania

Ile kasku w kasku?

Patrząc na ofertę konkurencji i cenniki, możemy się złapać za głowę. Prawie 800 zł za kask, który nic nie ma? To oczywiście pozory. Owszem, SHOEI kosztuje nierzadko drugie tyle co najprostsze kaski od konkurencji, ale cała tajemnica tkwi w tym, że technologia i jakość elementów pozostała taka, jak w dużo wyższych modelach tego producenta.

 

Skorupa pod nazwą AIM wykonana z pięciowarstwowego multikompozytu (włókien szklanych, organicznych oraz 3D) dostępna jest w dwóch rozmiarach. Jedna dla zakresu XS-­M, druga dla L-XL. Pod skorupą znajdziemy podwójne wypełnienie EPS z materiałów o różnej gęstości. Nie jest to więc najprostszy „styropian” niczym ten prosto z budowy. Waga dla rozmiaru M to 1020 g.

 

Co w wyposażeniu? Przede wszystkim zdejmowany daszek, który przytwierdzony jest klasycznie, za pomocą trzech nap. Z tyłu znajdziemy skórzany uchwyt na pasek gogli (również zapinany na napę). Wnętrze wykonane jest z umiarkowanie miłego dla skóry materiału. Nie jest to miękki plusz spotykany coraz częściej w kaskach, a raczej czarna wersja znanego z innych kasków SHOEI, klasycznego wnętrza. Jego zaletą jest bardzo wysoka wytrzymałość, nawet po wielu latach wnętrze wygląda jak nowe, co potwierdziły nasze testy starych modeli SHOEI.

 

Na koniec należy wspomnieć jeszcze o zapięciu na zatrzask i to tyle jeśli chodzi o wyposażenie.

Wrażenia z jazdy

S­20 hołduje klasyce i prostocie, a z doczepionym daszkiem wygląda jak kaski, których używali amerykańscy policjanci lata temu. Ja daszek zdjąłem, ponieważ według mnie wygląda się dużo lepiej bez niego. Pozostałe po tym „gołe” napy wcale nie szpecą, a wręcz dodają klasycznego wizerunku. Do tego dzięki nim otwiera się nam możliwość rozbudowania kasku o dodatkowe elementy. Na rynku dostępnych jest wiele szyb, które możemy doczepić dzięki tym zapięciom. Od krótkich, w stylu okularów pilota myśliwca, przez tzw. bańki, czyli bubble shield. Jeśli dobrze poszukamy, znajdziemy nawet maski, przeistaczając kask na styl crossowy lat 70.

 

Zakładając S­20 na głowę nie poczujemy żadnego dyskomfortu. Dla mnie było to ciekawe odczucie, ponieważ zwykle zamknięte kaski SHOEI uwierały mnie w głowę powyżej uszu. Tym razem nawet po wielu godzinach wszystko jest ok. Przy zakładaniu pozytywnie zaskoczy jakość spasowania wnętrza. Brak trzasków i skrzypienia świadczy o dużej precyzji, z jaką wnętrze zostało wyprodukowane i złożone, a nie jest to takie oczywiste w tańszych kaskach, w których wiele razy słyszałem budzący skrzywienie dźwięk trącego o plastik styropianu.

 

Właściwości aerodynamiczne? Trudno tu coś pisać, po prostu kask doskonale trzyma się naszej głowy i tyle. Powyżej 100 km/h i tak zaczyna nieprzyjemnie wiać w twarz, a to co stanie się z nami przy 230 km/h pokażę Wam w filmie, który kilka lat temu nagraliśmy dla żartu. Koniecznie zobaczcie go od 50 sekundy, oczywiście kask to nie testowany SHOEI:

 

Jakieś wady?

Niejako konsekwencją głównych założeń jest brak jakiejkolwiek wentylacji. Można oczywiście tłumaczyć to tym, że w otwartym kasku jest chłodniej, ale przecież i tak połowę głowy mamy przykrytą grubą skorupą, przez co podczas upałów możemy się w nim zwyczajnie spocić.

 

Zrozumieć nie mogę braku kanałów, które ułatwiłyby wkładanie okularów. Myślę, że połowa użytkowników będzie jeździła z goglami, a połowa z okularami przeciwsłonecznymi. Przez brak specjalnych wycięć, okulary o grubszych oprawkach zaczynają po godzinie być odczuwalne, a później zaczynają się wpijać się w skroń, szkoda.

 

Ostatnią wadą jest wyściółka pozbawiona możliwości wypięcia. W kasku dedykowanemu raczej letniemu użytkowaniu, taka opcja zdecydowanie by się przydała.

Podsumowanie

Jeździsz cafe racerem, scramblerem, chopperem albo nowoczesnym klasykiem jak Triumph Bonneville, Moto Guzzi V7 czy Yamaha SR400? S­20 jest właśnie dla Ciebie. Jeśli nie chcesz oszczędzać, a zdecydowałeś się na kask tego typu, SHOEI będzie dobrym wyborem, który wystarczy na lata. W tym wypadku nie płaci się za super wyposażenie czy bajery, ale za jakość wykonania, którą naprawdę czuć. Do minusów nie dopisałem ograniczonej palety kolorystycznej, bowiem większości użytkowników klasycznych motocykli wystarczy czarny mat, czarny połysk i srebrny. A jeśli koniecznie będziemy chcieli malowanie, to i tak pomoże studio aerografu.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany