Shark Openline pod koniec drugiego sezonu eksploatacji, raport z użytkowania - Motogen.pl

Skorupa

Nie nosi najmniejszych śladów uszkodzeń. Zaraz po zakupie na kask naniosłem warstwę wosku samochodowego. Za jego sprawą znacznie łatwiej usunąć brud, robactwo czy kawałki asfaltu. W kasku nie miałem żadnej wywrotki, jedyną przygodą był upadek z motocykla, który jednak zakończył się pomyślnie dla wyglądu skorupy. Ucierpiał tylko wizjer (co opiszę w odpowiednim akapicie).

 

Zobacz nasz test: Shark Openline Pinlock – budżetowy kask turystyczny

 

Reasumując: po dwóch sezonach powłoka lakiernicza skorupy pozostaje w idealnym stanie (tytułem informacji: kask nosiłem na parking i przewoziłem autem zawsze w pokrowcu).

Wnętrze

Podobnie jak skorupa, nie nosi żadnych śladów użytkowania czy przetarć. I to mimo faktu, że mój zarost przypomina – bardziej niż statystyczną, hipsterską brodę – kolce agrestu teoretycznie działające na podpinkę, jak szczotka druciana. W praktyce jest po prostu ok. Napy mocujące wyściółkę nie poluzowały się, całość tak jak po otrzymaniu kasku przylega do wnętrza idealnie.

Zapięcie

Pozostało w idealnym stanie. Paski mocujące nigdzie się nie przetarły, nie odbarwiły, ani nie rozwarstwiają się. Elementy śruby mikrometrycznej wykonane z tworzyw sztucznych wciąż bez wyszczerbień ani rys. Jednym słowem Openline ma zapięcie w fabrycznym stanie.

 

Zobacz też galerię: Shark Openline Pinlock

Wizjer, blenda

Mechanizm blendy zaczął pracować z niewielkim luzem, czasem zdarza mu się zablokować w trakcie otwierania. W czasie letnich wyjazdów życzyłbym sobie, żeby blenda miała mniejszą przepuszczalność świetlną – dla mnie jest zbyt duża.

 

Sam wizjer był pierwszym elementem, który miał kontakt z podłożem, w czasie upadku kasku z motocykla. Pozostały na nim niewielkie rysy (w czasie sesji zdjęciowej Shark był przed uszkodzeniem), w miejscu nie pogarszającym widoczności w sposób zauważalny. W związku z tym postanowiłem pozostawić wizjer do końca sezonu.

 

Szybkę kasku nacierałem „niewidzialną wycieraczką” z supermarketów, czyli powłoką zmniejszająca tarcie wody. Teoretycznie ułatwia ona odprowadzenie cieczy w czasie deszczu (co przez początkowy okres jazdy w opadach się sprawdza), ale przede wszystkim zmniejsza problem doczyszczenia wizjera z owadów.

 

Sam wizjer był raczej odporny na niewielkie zarysowania czy otarcia wynikające z transportu kasku. Zastrzeżenia, i to duże, mam do pinlocka. Pod koniec jesieni stracił szczelność (bez wyraźnej przyczyny: nie uderzyłem kaskiem w żaden przedmiot, nie próbowałem czyścić szyby itp.), a w przestrzeń pomiędzy nim i wizjerem zaczęła wnikać woda oraz para wodna. Po demontażu nie udało się go więcej zamocować w taki sposób, żeby spełniał swoje zadanie w 100%. Szkoda, bo w teście opublikowanym przed uszkodzeniami obecność pinlocka była dla nas dużym atutem i powodem do zwiększenia oceny.

Eksploatacja

Po drugim sezonie nie zauważyłem postępujących nieszczelności w przyleganiu wizjera do skorupy ani spadku jakości pracy mechanizmów zawiasów i zapięcia części szczękowej. Uniesienie przedniej ściany wciąż skutkuje wyraźnym zablokowaniem w pozycji otwartej, a moment blokowania jest wyraźnie wyczuwalny. Kask zaliczam do tych z etykietą: głośny i zbyt przewiewny wewnątrz. Otwory wlotowe i wylotowe wentylacji bez zauważalnych uszkodzeń.

Podsumowanie

Podobnie jak w przypadku naszej opinii wyrażonej w teście uważam, że Shark Openline to kask o bardzo dobrej relacji ceny do jakości. Poza mechanizmem blendy i problemami z pinlockiem nie nosi śladów eksploatacji (pomijam porysowaną w czasie upadku szybkę). Niepokoi mnie jednak sprawa wspomnianej nieszczelności pinlocka, dlatego postaram się skontaktować z importerem i poprosić o szybkę zamienną. Oczywiście zdam Wam relację z rozwoju sytuacji…

 

Zobacz prezentację wideo kasku Shark Openline:

 

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany