Policjant straci prawo jazdy? Ekspert obnaża kuriozalny przepis - Motogen.pl

Chodzi o brak tak zwanego kontratypu, czyli wykluczenia odpowiedzialności policjanta w określonej sytuacji. Przepisy w obecnym kształcie zezwalają funkcjonariuszowi przeprowadzającemu interwencję na niestosowanie się do niektóych przepisów tylko wówczas, gdy porusza się pojazdem uprzywilejowanym.

 

Problem w tym, że nieoznakowany radiowóz staje się pojazdem uprzywilejowanym dopiero wtedy, gdy włączy sygnały świetlne. Do tego czasu traktowany jest jako zwykły pojazd. Policjanci, którzy namierzają kierowcę przekraczającego prędkość, sami muszą tę prędkość przekroczyć, by dokonać prawidłowej rejestracji wykroczenia. Oznacza to, że łamią prawo, bo w przepisach brak kontratypu dla takiej sytuacji.

 

Problem wziął się stąd, że wideorejestratory stosowane przez policję nie są wyposażone w urządzenia pomiarowe – do dokonania prawidłowej rejestracji wykroczenia (nie pomiaru prędkości!), policyjny pojazd musi zrównać swoją prędkość z prędkoiścią pojazdu rejestrowanego. Gdyby radiowozy były wyposażone w urządzenia pomiarowe, taka konieczność nie zachodziłaby.

 

Na problem zwraca uwagę profesor Ryszarda Stefański z Uczelni Łazarskiego, specjalista ds. prawa drogowego, cytowany przez Gazetę Prawną. Jego zdaniem, w myśl obowiązującego prawa, odebranie prawa jazdy kierowcy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym, powinno skutkować także odebraniem prawa jazdy funkcjonariuszowi.

 

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji próbowało wprowadzić odpowiedni kontratyp do ustawy, przy okazji wprowadzania zapisu o wyższej konieczności, wymuszonego przez wyrok Trybunału konstytucyjnego. Na to nie zgodzili się jednak posłowie, uzasadniając że rozwiązanie takie wykracza poza zakres nowelizacji wymagany przez TK.