Firma Ursus to jeden z nielicznych przykładów państwowego molocha, któremu w smutnych latach 90 udało się uniknąć likwidacji. Obecnie zakład rozkwita, jego ciągniki sprzedają się w Polsce i za granicą jak świeże bułki, a zarząd szuka kolejnych nisz i nowych technologii. Od jakiegoś czasu mocno stawia na energię elektryczną, z sukcesem tworząc ekologiczne autobusy i auta dostawcze.
W ostatnich dniach Ursus podpisał list intencyjny z władzami miejskimi Świdnika, a także z zakładami lotniczymi PZL-Świdnik. Są to spadkobiercy legendarnej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego, która do 1985 roku podarowała nam ponad 1,5 miliona prostych motocykli, z których wiele jeździ do dziś. W planach jest wspólna reaktywacja marki WSK.
Nowe motocykle będą diametralnie różne od swoich słynnych poprzedników – przede wszystkim do ich napędu posłużą silniki elektryczne. Całość ma być zaprojektowana przez polskich inżynierów, nie będzie to więc proste oklejanie chińskich wyrobów polskimi naklejkami. List intencyjny to jeszcze żadna konkretna umowa, ale wyznacza pewien kierunek wysiłków. W świecie silników spalinowych nie mamy już szans na powrót do globalnej czołówki, naszą szansą są właśnie motocykle na prąd.