Podgrzewane manetki Oxford OF-693 - Motogen.pl

Testowane Oxfordy zamontowaliśmy do Suzuki GSX1300R* i używaliśmy od początku czerwca w różnych warunkach pogodowych. Od upałów, poprzez temperaturę umiarkowaną, aż po pierwsze październikowe chłody (+5C). Czy się sprawdziły?

Charakterystyka

Oxfordy OF-693 to kontynuacja produkowanych od wielu lat, uniwersalnych, podgrzewanych manetek, przeznaczonych do motocykli o średnicy kierownicy 22mm. Model 693 oraz bliźniaczy 696 różnią się tylko fakturą gumowych rączek. W 693 jest standardowa, a w 696 o zwiększonej przyczepności, polecana do motocykli sportowych. W zestawie otrzymujemy komplet detali do montażu i sprawnego działania, wraz z polskojęzyczną instrukcją obsługi. Manetki mają cztery tryby intensywności grzania. Każdy jest sygnalizowany innym kolorem diody LED. Ich obsługa jest intuicyjna – włączenie/wyłączenie odbywa się przyciskiem on/off, a zwiększenie/zmniejszenie  siły grzewczej dwoma przyciskami oznaczonymi odpowiednio „+”/„-”. Oxfordy posiadają system zabezpieczający przed rozładowaniem akumulatora. Przy spadku napięcia do 11.5V odcięte zostaje zasilanie. Pobór nie przekracza 2.0A na każdą z manetek, co odpowiada całkowitej mocy ok 50~56W. Producent podaje zerową wartość upływu prądu przy wyłączonym przełączniku, co oznacza, że wyłączone, zainstalowane Oxfordy, w żaden sposób nie przyczyniają się do rozładowania akumulatora.

Montaż

Po wyjęciu z pudełka oceniamy jakość detali. Manetki, okablowanie oraz kostki elektryczne są dokładnie i estetycznie wykonane. Przyciski sterujące wzbudzają zaufanie i wyglądają solidnie. Jedynym miejscem odbiegającym od ideału jest wyjście przewodów ze sterownika. Sprawia wrażenie, jakby kable zostały wklejone na gorąco i ktoś nimi poruszył zanim wystygły. Mamy nadzieję, że to jednostkowa sytuacja. Montaż nie zajmie więcej niż godzinę, o ile nie natrafimy na problemy z odkręcaniem śrub. Najpierw musimy zdemontować z kierownicy ciężarki oraz stare gumowe manetki. Na ich miejsce przymierzamy Oxfordy. Trzeba sprawdzić czy wchodzą ciasno. W razie potrzeby wyrównujemy powierzchnię rollgazu i kierownicy w miejscu montażu rączek. Następnie, po przymiarce, nanosimy warstwę kleju i osadzamy manetki na kierownicy. To ważne, bowiem w przeciwnym razie manetka będzie się ślizgać i stracimy kontrolę nad gazem. Równolegle instalujemy blachę sterownika do obejmy mocującej dźwignię sprzęgła na kierownicy. Równie dobrze możemy próbować przykleić sterownik do zegarów, owiewki – podane przez producenta miejsce jest bezinwazyjne dla konstrukcji motocykla. Kolejnym etapem jest poprowadzenie okablowania pod bakiem do akumulatora. Ważne, żeby nie pomylić biegunów (tradycyjnie czerwony to plus). Na samym końcu przykręcamy sterownik do blachy, spinamy kostki elektryczne ze sobą, a wiązki za pomocą „trytytek” utwierdzamy do instalacji elektrycznej, bądź nieruchomych detali motocykla. W naszej Hayabusie najwięcej czasu zajęło odkręcenie ciężarków kierownicy, które nigdy wcześniej nie były demontowane. Na szczęście łeb śruby wykręcił się bez konieczności rozwiercania. Fabryczna instrukcja zaleca montaż biegunów manetek bezpośrednio do akumulatora, Oxfordy działają wówczas niezależnie od zapłonu. Oznacza to, że jeśli ich nie wyłączymy, rozładują nam akumulator do napięcia 11.5V. Większość motocykli może mieć wówczas problem z uruchomieniem. Na szczęście to wystarczające napięcie, żeby bez problemów zapalić „z pychu”. Niektórzy właściciele decydują się na wpięcie przekaźnika załączającego obwód manetek dopiero po przekręceniu kluczyka, ale jeśli nie dysponujemy odpowiednią wiedzą, odwiedźmy specjalistę.

Użytkowanie

Użytkowanie manetek zacząłem od przejrzenia opinii na różnych forach internetowych. Właściciele opisywali swoje przygody z zawieszającym się sterownikiem, rozładowanymi akumulatorami, popalonymi złączami itd. W tym momencie pojawiła się wizja Hayabusy holowanej na lawecie albo Redaktora Naczelnego wiozącego kable do rozładowanego akumulatora. Dość szybko okazało się, że sprawa dotyczy starszego modelu wyposażonego w sterownik v.7 Nasze manetki, to zmodyfikowana wersja, v.7.a (oznaczenie wyraźnie widać w rogu sterownika). Przez prawie pięć miesięcy testu nie wystąpiła żadna awaria manetek, rozładowanie akumulatora, bądź zawieszanie się modułu sterującego. Siła grzania była tak duża, że nawet w chłodne dni (5-10stopni) rzadko włączałem poziom wyższy niż drugi. Jest on wystarczająco skuteczny i umożliwia jazdę przy niskich temperaturach w letnich rękawiczkach. Poziomy trzeci i czwarty najbardziej przydadzą się w dwóch sytuacjach: podczas powrotu z długiej trasy, kiedy cały czas pada, nasze ciuchy już dawno przepuściły wodę, jest zimno i nieprzyjemnie. Wówczas manetki są jedynym źródłem ciepła, a nastawione na najsilniejsze grzanie poprawiają „ujemny bilans cieplny ciała”. Sytuacja druga, to chęć wysuszenia mokrych rękawic, co za pomocą Oxfordów jest mozliwe.

 

Bez teoretyzowania: urządzenie sprawdziło się w 100%. Pracuje tak, jak byśmy tego oczekiwali, nie ma wyrazistych słabych punktów, a po montażu zdziwiłem się, jak bardzo poprawia komfort podróżowania.

Minusy

W czasie jazdy irytowały dwie rzeczy. W grubych rękawicach miałem problem z trafieniem w odpowiedni przycisk. Pytanie do producenta: czy to duży kłopot nieznacznie zwiększyć średnicę klawiszy? Tym bardziej, że w panelu sterującym znajdziemy na to miejsce. Problemem drugim jest niewystarczająca intensywność diod informujących o poziomie grzania. Szczególnie w słoneczne dni, po skończonej jeździe warto się upewnić, czy na pewno system jest wyłączony.

Naszym zdaniem

Testowany produkt należy do grupy niedocenianych. Należyte uznanie zyska dopiero, gdy zaczniemy z niego korzystać w niesprzyjających warunkach pogodowych. Manetki Oxford okazały się solidnym, wygodnym i bardzo ułatwiającym życie produktem, który paradoksalnie sprawdzał się nawet latem, w czasie nieoczekiwanych, intensywnych opadów deszczu. Szczególnie polecamy go jesienią i wczesną wiosną, kiedy południa są całkiem przyjemne, ale wieczorne chłody nierzadko dają w czasie jazdy w kość. Znając perypetie użytkowników poprzedniego modelu cieszymy się, że nasz okazał się trwały i skuteczny. Mamy nadzieję, że w następnej wersji producent wydłuży przewody sterownika o 10 cm, a przyciski otrzymają średnicę o 2 mm większą. Wówczas znalezienie jakiejkolwiek wady będzie ciężkie. Testowany produkt kosztuje 229 pln. Biorąc pod uwagę oferowany komfort, oraz relację ceny do jakości – wbrew ludowym stereotypom – jest zdecydowanie godny polecenia. Pamiętajmy jednak, aby upewnić się, że kupujemy poprawioną wersją sterownika (v.7.a)

 

Mamy świadomość, że trwałość takiego urządzenia wymaga znacznie dłuższego testu, manetki oczywiście pozostają w redakcji i jeśli tylko wystąpią jakiekolwiek nieprawidłowości z pewnością poświęcimy im kolejny akapit.

 

* Zdjęcia manetek Oxford wykonane zostały na motocyklu Triumph Sprint ST.

 

PLUSY MINUSY

– intensywne działanie,
– czterostopniowa regulacja,
– wyeliminowane błędy sterowania,
– przyjemne w dotyku, grubsze rączki,
– zabezpieczenie przed rozładowaniem akumulatora,
– prosty montaż.

 

– trudna obsługa, szczególnie w grubych rękawiczkach,
– zbyt mało intensywnie świecące diody, sygnalizujące poziom grzania,
– nieco zbyt krótkie przewody sterownik/zasilanie.

 

Produkty marki Oxford dostępne są w pasażu motocyklowy.pl

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany