Spis treści
Dzień z życia Kymco
Kymco Downtown 300 w wydaniu „pracownik budowy”. |
Pobudka, godzina piąta rano. Szybki prysznic, śniadanie do plecaka i w asyście poranka idę na parking. Budzimy silnik do życia. Plecak trafia pod siedzenie. Po założeniu kasku i rękawiczek rzut oka na wskaźniki. Pełny bak, w tym czasie temperatura pracy silnika zaczyna wzrastać. Startujemy. Do Nadarzyna dojazd trwa ok. 20 minut. W końcu to pora, w której miejskie korki zaczynają się dopiero tworzyć. Ośmiu godzin przed komputerem nie będę Wam opisywał, w skrócie: było nudno. Godzina czternasta. Zanim dobrze doszedłem na parking pracowniczy, burza telefonów. Pierwszy, od Naczelnego. Ok, zapowiada się kilka kursów. Następny od przemiłego majstra remontującego mieszkanie. Po drodze zmasowany atak telemarketerów z różnych banków, mama, kobieta, brat, kilku znajomych – jakaś czarna seria. Doszedłem w końcu do skutera. Startuję. Przystanek pierwszy: Castorama. Muszę dokupić 20 kg gładzi gipsowej i 20 litrowy baniak z farbą. Robiąc zakupy uzmysłowiłem sobie, że przecież przyjechałem skuterem. Trudno, w Indiach wożą nimi krowy, kucyki, czy stada gęsi, więc kilka kilogramów nie powinno mnie zatrzymać. Gładź pod siedzenie, farba w przekrok pomiędzy nogami i jadę do domu. Przebijając się pomiędzy samochodami pierwsze spostrzeżenie: zaoszczędziłem chyba z godzinę, względem powrotu do domu i wyjazdu samochodem. Jeszcze dobrze nie zdążyłem wyładować materiałów budowlanych, kiedy okazało się, że muszę podrzucić Wiewiórowi testowy kask. Wsiadam na skuter i po 20 minutach jestem w Grodzisku Mazowieckim. Teraz jadę do Olafa, który akurat kończy test Yamahy SR400. Chwilę gadamy, odpalamy sprzęty i czterdzieści minut później startujemy na dwa sprzęty oddać SR-kę dealerowi. Trasa na drugą stronę Warszawy oczywiście prowadzi przez zakorokowane mosty. Kwadrans później zgarniam Olafa spod Yamahy i odwożę do domu. Potem szybko wpadam do siebie wyjść na spacer z psem, zabieram dla kumpla dużą reprodukcję zdjęcia w formacie A2 oraz kask dla kobiety i znów ruszamy Kymco w podróż. Jazda z obrazem o formacie 420×594 mm trzymanym w ręku nie należy do najmilszych przeżyć (brakuje tylko wspomnianej krowy oraz pakistańskich wzorów na skuterze), ale szybko docieram do kolegi. Uff, teraz tylko odebrać „lepszą połówkę” z pracy i dzień, pod względem logistycznym, uważam za zakończony. Co najważniejsze, w ogóle nie zwróciłem uwagi, że Warszawa w godzinach szczytu ma jakiekolwiek utrudnienia ruchu – to chyba najlepsza pochwała dla dzielności miejskiej Kymco Downtown 300. Cokolwiek robisz, z Kymco wykonasz to szybciej. Takie właśnie motto przyświeca poruszaniu się testowanym jednośladem. Rzut oka na liczniki – nie wiadomo kiedy nawinęliśmy 200 km. Na stacji benzynowej pozytywne zaskoczenie: Downtown 300 spalił niewiele większą ilość paliwa, niż testowana kilka dni wcześniej pięćdziesiątka: 4,8 l/100 km i to przy wykorzystywaniu maksymalnych możliwości silnika, często w dwie osoby. Za ten wynik Kymco należy się owacja na stojąco.
Pierwsze spostrzeżenia
Nie każdego musi interesować mój dzień, chciałem jednak uzmysłowić do czego skuter był wykorzystywany. Pojemność i gabaryty sprawiają, że Downtown jest idealny jako uniwersalny pojazd codziennej potrzeby. Dalsze odcinki będą oczywiście bardziej opisywać pojazd sam w sobie, dziś tylko wstęp.
Skuter ma ciekawy, nowoczesny design, z efektownymi i skutecznymi reflektorami z postojówkami LED, które przyciągają wzrok. Szyba i obszerne osłony, schowek w desce rozdzielczej, do którego zmieścimy portfel, telefon, klucze, oraz pełnowymiarowy bagażnik, mieszczący dwa kaski integralne, pozwalają na dalsze wyjazdy lub zrobienie weekendowych zakupów. Silnik, jak na 30 KM uzyskanych z 300 ccm, zbiera się całkiem przyzwoicie, nawet w dwie osoby. Prędkość maksymalna z pełnym obciążeniem przekracza 140 km/h przy czym przyspieszanie do 120 km/h następuje błyskawicznie, potem silniki traci oddech.
Czekajcie na kolejne odcinki z Downtownem jako głównym bohaterem.
Zostaw odpowiedź