Koniec Stref Czystego Transportu. Szkoda, że nie w Polsce - Motogen.pl

Podczas gdy w Polsce wprowadzanie Stref Czystego Transportu (SCT) staje się coraz bardziej powszechne, Niemcy decydują się na ich likwidację. W ostatnich miesiącach strefy niskiej emisji (ZFE) zniknęły z kilkunastu niemieckich miast, co rzuca nowe światło na skuteczność i sens takich rozwiązań.

Głównym powodem rezygnacji z SCT nie jest jednak poprawa mobilności, lecz fakt, że rzeczywiste źródło zanieczyszczeń znajduje się poza ruchem drogowym. Paradoksalnie, to kierowcy byli dotąd głównymi „winowajcami” ekologicznej polityki miejskiej, mimo że dane wskazują na zupełnie inne przyczyny smogu.

Niemcy rezygnują ze stref – rzeczywista poprawa powietrza

Jeszcze kilka lat temu w niemieckich miastach SCT były standardem. Dziś coraz więcej ośrodków miejskich wycofuje się z tego pomysłu. Hanower, Heilbronn, Leonberg czy Mannheim to tylko kilka przykładów miejscowości, które w ostatnich miesiącach zniosły obowiązujące ograniczenia. Liczba miast stosujących SCT zmniejszyła się z 56 do 37, a trend ten prawdopodobnie będzie się nasilał.

Dlaczego niemieckie władze decydują się na taki krok? Głównym argumentem jest znacząca poprawa jakości powietrza, która w dużej mierze nie wynika z ograniczenia ruchu samochodowego, lecz z modernizacji systemów grzewczych w gospodarstwach domowych. Doskonałym przykładem jest Tybinga, gdzie poziom cząsteczek stałych spadł o 50% w porównaniu do 1995 roku – efekt ten osiągnięto głównie dzięki wymianie starych pieców, a nie ograniczaniu liczby aut.

Strefy Czystego Transportu w Polsce – czy są sensowne?

Mimo że na Zachodzie SCT tracą na znaczeniu, w Polsce trend jest odwrotny. Wprowadzenie stref jest już faktem w Warszawie, a kolejne powstaną w Krakowie i wszystkich miastach powyżej 100 tys. mieszkańców, co jest zgodne z nowelizacją ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych z 2024 roku.

Problem w tym, że – jak pokazuje przykład Niemiec – głównym źródłem zanieczyszczeń nie są pojazdy, a przestarzałe systemy grzewcze. W Krakowie, który zmaga się z wyjątkowo dużym smogiem, poziom zanieczyszczeń wzrasta głównie zimą, kiedy piece pracują na pełnych obrotach. Co więcej, miasto położone w kotlinie dodatkowo akumuluje smog napływający z okolicznych miejscowości.

Kierowca kozłem ofiarnym

Paradoks SCT polega na tym, że ograniczenia wprowadzane są głównie wobec kierowców, mimo że samochody nie są główną przyczyną problemu. Władze miast chętnie korzystają z tego rozwiązania, gdyż jest ono łatwiejsze do wdrożenia niż masowa modernizacja systemów grzewczych. W efekcie to posiadacze starszych aut ponoszą największe konsekwencje, podczas gdy rzeczywiste źródła smogu pozostają często bez większych zmian.

Czy Polska wyciągnie wnioski z niemieckiego doświadczenia? Na razie wydaje się, że krajowe samorządy konsekwentnie podążają ścieżką Zachodu – tylko że Zachód właśnie z niej zawraca.

źródła: moto.pl, francuskie.pl

Leave a Reply

Your email address will not be published.