Stylistycznie od razu było wiadomo, że jest to nawiązanie do mody na baggery, która narodziła się w Stanach Zjednoczonych. Są to motocykle pozbawione zbędnych akcesoriów, wyposażone jedynie w kufry boczne i charakteryzuje je niska szyba. Honda twierdzi, że jest to połączenie motocykla turystycznego z bulwarówką. Jednocześnie ma to być ukłon w stronę motocyklistów, których klasyczny Gold Wing po prostu przytłacza, a niektórzy utożsamiają go raczej z podeszłym wiekiem i statecznością. Jeżeli Gold Wing F6B powstałby w świecie samochodów, to z pewnością byłby limuzyną w stylu coupe, a klasyczny Gold Wing mógłby być luksusowym SUV-em.
>> Przeczytaj też: Honda Gold Wing 1800 – Mr. Comfort <<
„Kompaktowy” młodszy brat
Zmiany objęły stylistykę i wyposażenie motocykla. Gold Wing w wersji Bagger jest pozbawiony elektrycznego biegu wstecznego, centralnego kufra, nawigacji, podgrzewanych manetek, a także okrojono system audio. Oprócz tego motocykl został obniżony, podest pod stopy zastąpiono podnóżkami, usunięto poduszkę powietrzną, a kolorystykę utrzymano w stonowanym klimacie. Na liście dostępnych akcesoriów znajdują się wspomniane podgrzewane manetki, a także wysoka szyba, dedykowany pokrowiec, tylny bagażnik, podpórka centralna, oparcie dla pasażera, światła przeciwmgielne i kilka innych rzeczy. Gold Wing F6B można u nas kupić tylko w kolorze czarnym, a na pozostałych rynkach występuje również w kolorze czerwonym. Pomimo, że nie przepadam za czarnymi motocyklami, to tutaj czerń doskonale komponuje się ze stylem F6B.
Zmniejszenie masy, obniżenie w stosunku do standardowego Gold Winga i przeprojektowanie kanapy ma na celu sprawienie, że motocykl będzie łatwy w prowadzeniu i nawet na krętej drodze będzie można sobie poużywać. Silnik pozostawiono bez zmian. Jest to zatem sześciocylindrowy bokser o pojemności 1832 ccm, mocy 118 KM dostępnej przy 5500 obrotach na minutę i momencie obrotowym wynoszącym 167 Nm, przy 4000 obrotach na minutę. Moc i moment są przenoszone przy pomocy pięciostopniowej skrzyni biegów, gdzie piąty bieg to nadbieg.
Bagger jest lżejszy od swojego starszego brata o 28 kilogramów i gotowy do jazdy waży 385 kg. Jest od niego również o 25 milimetrów krótszy. Wysokość siedzenia to 725 milimetrów – o 15 milimetrów mniej niż w Gold Wing. Z przodu znajdziemy widelec teleskopowy z systemem antidiving, a z tyłu jednoramienny wahacz z elektroniczną regulacją napięcia wstępnego. Przednie tarcze mają większą średnicę niż w klasycznym Gold Wingu – 310 mm zamiast 296 mm. Hamulce są wspomagane systemem Dual C-ABS.
Drażniące drobiazgi
Zanim opiszę wrażenia z jazdy, zacznę od wymienienia tego, co mnie się w F6B Bagger nie podoba. Przede wszystkim zadziwia mnie sposób myślenia osób odpowiedzialnych za niektóre szczegóły F6B. Tak oto z przodu w schowku znajdziemy kabel AUX do podłączenia odtwarzacza MP3 lub telefonu, ale jednocześnie schowek ten nie jest wyposażony w gniazdo zapalniczki do ładowania sprzętu. Gniazdo USB znajduje się w lewym kufrze. Można do niego podłączyć dowolny odtwarzacz, pendrive lub urządzenia Apple. W przypadku tych ostatnich sprzęt grający obsługuje jedynie iTunes, więc jeśli korzystacie z innych serwisów muzycznych, to pozostaje schowek z kablem AUX. Kolejna rzecz to klawiszologia. Radio jest wyposażone w multum przycisków, a większość z nich i tak nie jest potrzebna. Oprócz tego motocykl nawet w opcji nie ma możliwości instalacji nawigacji dostępnej w zwykłym Gold Wing, a przecież chce być turystykiem. Żeby zamontować własną nawigację trzeba będzie albo rzeźbić w plastiku albo znaleźć uchwyt z mocowaniem typu „imadło”, żeby jakoś przytwierdzić go do kierownicy. Można również próbować przymocować urządzenie za pomocą „clampa” do pokrywy wlewu paliwa. Na koniec schowek, który powstał po likwidacji poduszki powietrznej. Wiem, że to pierdoła, ale można było zastosować jakiś prosty patent z zawiasem, który zapobiegałby konieczności wyjęcia całej zaślepki przy korzystaniu z tego schowka.
Po ruszeniu z miejsca pojawia się też chyba jedyna prawdziwa wada tego motocykla, która jednocześnie jest jego zaletą od strony stylistycznej – niska przednia szyba. Gdyby tylko była kilka centymetrów wyższa, to byłoby idealnie. Przy wzroście 175 centymetrów wiatr był odczuwalny od barków wzwyż. Oprócz tego niska szyba sprawia, że przy większych prędkościach muzyka jest ledwo słyszalna, więc warto się zaopatrzyć w zestaw słuchawkowy do kasku.
Silnik
Silnik jest wzorowy, ale jednocześnie niczym nie zaskakuje. Spory moment obrotowy pozwala na swobodną jazdę na nadbiegu już od prędkości 40 km/h. Wyprzedzanie w trasie jest w stu procentach bezstresowe. Wystarczy włączyć kierunkowskaz, zmienić pas i odkręcić manetkę. Dzięki przenoszeniu mocy i momentu przez wał napędowy, nie ma mowy o jakimkolwiek szarpaniu. Całość pracuje płynnie jak przepona radzieckiego dziecka śpiewającego „Pust wsiegda budiet sonce” na szkolnym apelu. Jedynie w trakcie leniwego przemierzania miejskich ulic może drażnić chłodnica załączająca się na każdym skrzyżowaniu, kiedy tylko wskazówka temperatury silnika dotrze do połowy. Wtedy przechodnie oczekują na przejazd ciężarówki. Zużycie paliwa mierzone w warunkach laboratoryjnych to 6,1 litra na 100 kilometrów, a w rzeczywistości można przyjąć okolice 6,5 litra w trasie. Jedynie na mieście Gold Wing ma większy apetyt na benzynę, ale to jest oczywiste.
Nie taki diabeł straszny
Jak na swoją wagę prowadzenie jest zaskakująco łatwe i przyjemne. Oczywiście manewr parkowania należy dokładnie przemyśleć pod kątem możliwości wydostania się z danego miejsca, podobnie jest z zawracaniem. Jeżeli jednak chodzi o jazdę, to na F6B z kilometra na kilometr czułem się coraz pewniej pomimo, że 385 kilogramów (waga z płynami i paliwem), to już nie są ćwiczenia. Niezależnie od tego czy nawierzchnia jest sucha czy mokra, czy jest 9 stopni czy 18 – wystarczy lekko pchnąć kierownicę i F6B „sam” delikatnie składa się do pokonania zakrętu. Motocykl prowadzi się pewnie, zarówno na suchej, jak i mokrej nawierzchni. Podczas jazdy w deszczu prędkość pokonywania zakrętów była nieznacznie niższa, a Gold Wing nie wykazywał żadnych skłonności do wysadzenia mnie z siodła, ale oczywiście pokonanie zakrętu również trzeba „zaplanować”, ponieważ przy takiej masie korygowanie toru jazdy nie należy do łatwych.
Hamulce
Hamulce to kolejna mocna strona F6B. System Dual C-ABS jest jak prawdziwy ninja. O jego działaniu świadczy jedynie pojawiający się od czasu do czasu pisk zimnej tarczy z tyłu oraz ciut wyższa niż zwykle pozycja tyłu motocykla po zatrzymaniu. Zdarzyło mi się nawet kilka razy użyć hamulca, kiedy byłem już w zakręcie i nawet na mokrej nawierzchni nie dało się (na szczęście) wyprowadzić Gold Winga z równowagi. Przedni widelec z systemem antidiving również spisuje się doskonale. Nie ma mowy o żadnych gwałtownych ruchach zawieszenia, nawet podczas awaryjnego hamowania. Motocykl zachowuje się pewnie również w koleinach.
Prawie jak w domu
Jeżeli chodzi o pozycję za kierownicą i komfort jazdy, to wrażenia można porównać do siedzenia w swoim ulubionym fotelu. Pomimo, że kanapa jest bardziej „agresywna”, to komfort znany z Gold Winga został zachowany. Nie ma mowy o bolącym tyłku czy zmęczonych nadgarstkach. Ochrona przed wiatrem, zimnem i deszczem jest bardzo dobra. Wyjątkiem są barki i głowa, ale tu winna jest niska szyba. Z powodu owej szyby będzie również cierpiał pasażer, a kontakt z nim będzie utrudniony – chyba, że oboje będziecie wyposażeni w zestawy słuchawkowe. Skoro już mowa o jeździe z pasażerem, to ma on do dyspozycji dwa aluminiowe uchwyty, a kanapa jest równa pomimo, że kształt motocykla wskazuje na jej pochylenie.
Można posądzić mnie o stronniczość, ale na szczęście nie jestem osamotniony jeśli chodzi o zajawkę na F6B. W Polsce sprzedano trzy sztuki. W przypadku dwóch z nich pozostawiono w rozliczeniu motocykle Ducati w zamian za Baggera (tu Ducatisti pewnie pukają się w głowę). Udało mi się skontaktować z jednym z właścicieli tego motocykla i okazał się on moim kołem ratunkowym. Tą osobą jest Pan Hubert Urbański, który na F6B przesiadł się z Streetfighter 848. Oto kilka słów od niego:
Hubert Urbański o Hondzie F6B:„Przed Hondą Gold Wing F6B miałem Ducati Streetfighter 848. Wybrałem się nim między innymi do Macedonii i Bułgarii, a także odwiedziłem po drodze Serbię, Węgry i Słowację. Uważam, że motocykl jest sprawą drugorzędną w przypadku podróżowania. Najważniejsi są ludzie, z którymi się jeździ oraz miejsca, które się odwiedza, ale po powrocie 848 z Macedonii postanowiłem mimo wszystko kupić coś wygodniejszego.
Wybór padł na Gold Wing F6B, ponieważ ta wersja jest pozbawiona wszystkich emeryckich dodatków. Widziałem wcześniej duże Gold Wingi i wydawało mi się, że trzeba mieć skończone 65 lat żeby na tym jeździć. Jak wyruszam w podróż, to pakuję się skromnie, więc tak wielki motocykl jak tradycyjny Gold Wing nie jest mi potrzebny, a ten jest mniej obudowany i lżejszy. Kufry w Baggerze w zupełności mi wystarczają. Pozbawienie motocykla podgrzewanych manetek i innych gadżetów nie jest dla mnie problemem i bardzo lubię surowy charakter F6B. Jeżeli jakiś dodatek będzie mi w przyszłości niezbędny, to wtedy zapewne go kupię.
Jego zaletą i jednocześnie wadą jest niska szyba, która wygląda PO PROSTU REWELACYJNIE, ale mogłaby być trochę wyższa, ponieważ przy wyższych prędkościach wiatr bije po kasku. Inna historia to radio na pokładzie – ludzie słuchający radia podczas jazdy motocyklem zazwyczaj spotykali się z moim pełnym politowania spojrzeniem… ale teraz sam mam radio w motocyklu i chętnie go używam głównie podczas jazdy w mieście.
Oprócz tego nie przepadam za motocyklami, w których moc jest przenoszona na koło przy pomocy łańcucha. Zawsze bardzo lubiłem jednoślady z wałem kardana lub na pasku. W przeciwieństwie do łańcucha wał nie szarpie i jest bezobsługowy.
Gold Wing F6B zadziwia mnie również swoją poręcznością, co jest zaskoczeniem, zważywszy na gabaryty. Im dłużej nim jeżdżę, tym bardziej jestem zachwycony jego zwrotnością, co F6B zawdzięcza w dużej mierze nisko położonemu środkowi ciężkości. Sprawdza się doskonale nawet podczas jazdy w korkach.W tym roku wybrałem się Gold Wingiem do Trójmiasta, na Mazury i do Berlina i jestem bardzo zadowolony z zakupu. W przyszłym roku chciałbym pojechać nim gdzieś dalej. Mam plan wyjazdu do Portugalii. Byłem tam wiele razy, nawet samochodem, ale nigdy na motocyklu. „
Panie, kto to kupi?
Tu pojawia się oczywiście kwestia, dla kogo jest przeznaczony Bagger, ale w przypadku F6B wiek, zawód i motocyklowa przeszłość nie mają znaczenia. To jeden z tych motocykli, w których się zakochujecie albo nie. Zaraz pewnie wkroczy Kuba Olkowski, który powie Wam, że F6B to skrzywdzony turystyk, a jedynym słusznym baggerem jest Harley-Davidson Street Glide, bo ma tradycję, klasyczne kształty i silnik w układzie V. Może oczywiście mieć rację, ale nie każdy będzie czuć się dobrze na Harleyu i tu właśnie pojawia się F6B. Dla mnie jedyną poważną przewagą Street Glide nad F6B jest rozbudowany system multimedialny z nawigacją. Spędziłem sporo czasu na rozmowach z różnymi ludźmi właśnie o przeznaczeniu i targecie tej maszyny i… nie doszliśmy do żadnej konkluzji. Motocyklem zachwycali się zarówno wyluzowani Panowie z obsługi Parowozowni w Wolsztynie, jak i spokojny Pan w dynamicznym aucie rodzinnym, którego spotkałem na stacji benzynowej w Stęszewie na krajowej piątce. Rozpoczął on rozmowę od słów „Imponująca maszyna”, rozmawialiśmy o Baggerze dobre 20 minut i niewiele brakowało do wyświadczenia salonowi przysługi w postaci pomocy przy sprzedaży ostatniej sztuki w Polsce.
Gdybym dostał ten motocykl latem, to z pewnością wyjeżdżałbym z domu wczesnym rankiem i wracał w nocy. Honda Gold Wing F6B Bagger to typ, który będzie dobrze wyglądał na skąpanej słońcem trasie, a także pod ulubioną knajpą w mieście. Jak będziecie chcieli jechać do domu, to powie „Hej, ziomuś, przejedźmy się jeszcze kawałek”. Jeżeli ktoś już złapie zajawkę i kupi F6B, to uśmiech będzie pojawiał się na twarzy szczęśliwego nabywcy zarówno podczas przemierzania miejskich sypialni późnym wieczorem, przy dźwiękach „Cruisin'” Smokey Robinsona, jak i podczas jazdy gdzieś na drodze wojewódzkiej lub powiatowej, przy akompaniamencie „Svobody” od Leningradu. Gold Wing F6B zadowoli doświadczonych motocyklistów, a z początkującymi obejdzie się nadzwyczaj delikatnie. Można się długo spierać nad sensem jego zakupu, ale moim zdaniem jest przeznaczony dla tych, których zwykły Gold Wing po prostu przytłacza swoimi rozmiarami i powagą. Gdyby natomiast rozpatrywać zakup czegokolwiek pod kątem pytania „Czy to ma sens?”, to wszyscy mieszkalibyśmy w domkach a’la ogródki działkowe, jeździli Fiatami 126p i Simsonami. Alternatywą dla F6B jest wspomniany wcześniej Street Glide, którego zapewne docenią fani tradycyjnych kształtów.
Honda F6B według Kuby: Ha, już wkraczam….! Dlaczego wziąłbym HD? Odpowiadam: F6B sprawia wrażenie, jakby był zbuntowaną gwiazdą disco-polo, która pewnego dnia wyszła z garderoby, zerwała z siebie białą koszulę z cygańskim haftem, odczepiła sztuczne, czarne włosy i zmyła z tyłka tatuaż delfinka z henny. Bunt nakazał jej kupić gitarę elektryczną, wytatuować różę, czachy i wszelkie rockowe dziadostwo, założyć dżinsową bluzę i zamiast remiz grać po knajpach. Oglądając F6B spodziewałem się takiej oto metamorfozy: ktoś wpadł na pomysł i z campera zrobił zgrabnego, charakternego baggera. Urwano zasłaniający widoczność centralny kufer, wywalono pierdoły, a całość dostała ładny czarny mat. Niestety, kolor był lokalnie w połysku, a motocykl ma tyle szaleństwa w sobie, co piosenki Anny Jantar puszczane na Woodstock.
W porównaniu z Harleyem jest niezbyt chętny do gwałtownych zmian kierunku, wydechy są skastrowane, jak latynos, który trafił do pracy w haremie. Dźwięk z nich dobiegający przypomina skuter-szkoda, bo przy fajnych tłumikach można otrzymać odgłos pracy amerykańskiego krążownika. Wydechy proszą: dajcie nam fajniejsze, nieco prostokątne końcówki, tworzące spójność stylistyczną z kufrem. Te które są, wyglądają jak (tekst Wiewióra): „czerpak od szamba”. Sam kształt kufrów bocznych pozostawia nieco do życzenia pod względem możliwości załadunkowych, ale taki urok baggerów. Gwoździem do trumny jest odpadająca klapka maskownicy poduszki powietrznej. Czy problemem jest zrobienie tam zawiasu?! Ile to może kosztować? Dwadzieścia, trzydzieści, pięćdziesiąt złotych?
Generalnie F6B jest ładnym motocyklem. Pod każdym względem poprawnym i przyjaznym, a silnik to wzór elastyczności. Gdyby była moja – chciałbym w niej nieco krótszą kierownicę, nieco wyżej podnóżki, inne wydechy i więcej czarnego matu. Patrząc na wersje fabryczne, uważam, że mimo wyższej ceny zakup Harleya Davidsona Street Glide jest bardziej korzystny – wyższa jakość, wykonanie, zestrojenie, pozycja i co tu dużo mówić – image. Do tego Harry czerpie więcej z własnej historii. F6B jakby się wstydził, że w postaci Gold Winga jest produkowany od drugiej połowy lat siedemdziesiątych. Przydałby się choćby emblemat o tym mówiący, czy napis stylizowany na pierwszy model. Hondo, czego się wstydzisz?! Goldwing to jeden z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych szpejów, a przy tym jest znacznie poręczniejszy i chętniej zmienia kierunek. Co zaskakujące: Harley dużo bardziej lubi winkle. Największą przewagą F6B jest jej cena. Tyle, że mamy wyraźny sygnał, że padamy ofiarą pseudo oszczędności na drobiazgach. Reasumując: miało być fajnie, jest, jak zawsze u Hondy-zachowawczo. Na szczęście klient na 99% będzie się kierował wyglądem, a w tej kategorii F6B wypada całkiem efektownie!
Podziękowania
Motocykl do testów użyczył dealer Honda Karlik z Poznania. Jest to ostatnia sztuka w kraju z rocznika 2013 i można ją zakupić za 79 500 pln. Z wyposażenia dodatkowego sprawdziliśmy ceny grzanych manetek i wysokiej szyby. Wynoszą one kolejno 1540 pln za manetki i 1370 pln za szybę. Za pomoc w realizacji zdjęć dziękujemy Parowozowni w Wolsztynie.
PLUSY | MINUSY |
– dynamiczna sylwetka, – pewność i łatwość prowadzenia, – bardzo dobry układ hamulcowy i zawieszenie, – można go używać również do jazdy w mieście. | – niska szyba, – brak nawigacji – zbyt duża ilość przycisków, – brak gniazda ładowarki przy kierownicy. |
Zostaw odpowiedź