W wyniku zniszczeń, które wywołało trzęsienie ziemi i tsunami, pod ogromnym znakiem zapytania stoi runda MotoGP, która miała się odbyć w kwietniu na torze Motegi.
Carmelo Ezpeleta, dyrektor generalny Dorny, powiedział, że wciąż nie ma oficjalnej decyzji w sprawie imprezy: 'Zobaczymy jak sprawy rozwiną się w tym tygodniu. Miałem okazję rozmawiać z pracownikami toru, wśród których na szczęście nie było żadnych ofiar i powiedzieli oni, że ucierpieli jedynie w niewielkim stopniu. Jednak nie kondycja toru martwi nas w odniesieniu do wyścigu planowanego 24 kwietnia, ale psychiczna kondycja kraju. Jeśli Japończycy wyrażą chęć zorganizowania wyścigu, zrobimy go. Jeśli wolą go przełożyć, przełożymy. Jeśli chcą odwołać wyścig, odwołamy go. Japonia jest ważnym krajem dla tego sportu i w tym trudnym momencie myślami jesteśmy z nim’.
Najważniejszym problemem w chwili obecnej nie są zniszczenia wywołane przez przyrodę, ale potencjalne zagrożenie nuklearne. Elektrownia atomowa Tokai II mieści się jedynie 51 km od toru i w chwili obecnej ma problemy z systemami chłodzenia reaktorów.
Jeżeli kwietniowy wyścig zostanie przełożony, odbędzie się najprawdopodobniej w październiku.
[Aktualizacja]
Wygląda na to, że MotoGP na japońskim torze Motegi nie odbędzie się jednak w kwietniu. Jak podaje BBC, runda została przeniesiona. Najprawdopodobniej odbędzie się ona 2 października. Jednak ta data nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona.
Tak jak Was wcześniej informowaliśmy, sam tor nie ucierpiał, jednak poważnym zniszczeniom uległy drogi między Tokio, a miastem Mito i Motegi. Oznacza to, że zawodnicy, których bardzo wielu zatrzymywało się właśnie w Mito, nie będzie w stanie tam dojechać.
Japoński tor i rundy tam organizowane mają wyjątkowego pecha. W zeszłym roku runda na Motegi też nie odbyła się w pierwotnie planowanym terminie. Wtedy plany organizatorów pokrzyżował wybuch wulkanu na Islandii i teamy nie mogły przylecieć do Japonii.