Na trzydziestym kilometrze niegroźna z pozoru wywrotka spowodowała u Kuby złamanie kości śródręcza. Początkowo wyglądało to jedynie na wybicie kciuka, ale po dokładnym zbadaniu ręki zaraz po przyjeździe Kuby na biwak okazało się, że ten uraz eliminuje motocyklistę ORLEN Team z dalszych zmagań na tegorocznym Dakarze.
– Jechało mi się dobrze, nie szarżowałem, zgodnie z założeniami. Wczoraj solidnie popadało, bardzo uważałem w miejscach, w których było mokro. Jechałem bardzo ostrożnie, złapałem dobry rytm. Niestety trafiłem na koleinę, zabrało mi przednie koło i skończyło się wywrotką. Kciuk wypadł ze stawu, ale jechałem dalej, choć bardzo mnie bolało. Na mecie odcinka lekarze zabandażowali mi rękę i przejechałem 350 km dojazdówki. Cały czas byłem przekonany, że to tylko wybity kciuk. Niestety, prześwietlenie na biwaku wykazało złamanie kości śródręcza. Bardzo chciałem jechać dalej i pewnie dałbym radę, ale kosztem zdrowia. Lekarze nie zgodzili się na mój dalszy udział w rajdzie. Jeszcze się ten Dakar nie zaczął, a dla mnie już się skończył – powiedział Kuba Piątek.
W najbliższym czasie zostaną podjęte decyzje dotyczące powrotu Kuby do Polski bądź jego ewentualnego dalszego udziału w rajdzie i roli w ramach ORLEN Team.
Pierwszy odcinek specjalny tegorocznego Dakaru liczył niespełna 40 kilometrów. Wymagał jednak od zawodników pełnego skupienia.
– Dzisiejszy odcinek był krótki, ale niebezpieczny. Było wiele dziur i kamieni, a także kilka przejazdów przez głębokie rzeki, gdzie trzeba było uważać, żeby nie zatopić samochodu. Jesteśmy zadowoleni z wyniku. Jechaliśmy dobrym tempem, a różnice w czasach na tym etapie rajdu są tylko kilkusekundowe – powiedział Kuba Przygoński, kierowca ORLEN Team, czternasty po pierwszym etapie Dakaru.
Adam Tomiczek dojechał na metę bez przygód, zajmując 41. lokatę.
– Jechałem spokojnie, unikając niepotrzebnych błędów. Było trochę kurzu rywali, ale odcinek nie był zbyt ciężki. Nie podpalam się, czekam na jutrzejszy etap, na którym będzie sporo fesz feszu – powiedział Adam Tomiczek, motocyklista ORLEN Team, po swoim debiutanckim odcinku na Dakarze.
Ściganie na dobre rozpocznie się jutro, kiedy zawodnicy będą mieli do pokonania znacznie dłuższy dystans.
– To będzie konkretny odcinek, 275 kilometrów. Będzie gdzie dodać gazu. Chcemy pojechać tak, jak dziś: szybko, ale w granicach rozsądku i bezpiecznie – powiedział Kuba Przygoński, który wypracował sobie bardzo dobrą pozycję wyjściową przed trudnym drugim etapem Dakaru, wiodącym z Resistencii do San Miguel de Tucuman. Zawodnicy będą mieli do przejechania łącznie 803 kilometry.