Auto Moto Show 2009 – czyli jak nie powinny wyglądać targi - Motogen.pl

autor: Tomasz „skinny500” Pluszczyk

Na początku chciałem napisać standardową relację. Jednak już po pierwszym dniu targów wiedziałem, że nie ma takiej opcji. Po prostu nie ma czego relacjonować…

Na przełomie marca i kwietnia miały się odbyć dwie imprezy motocyklowe – Motor Bike Expo w Chorzowie, a tydzień później targi o takiej samej tematyce, tylko że w Sosnowcu (Silesia Motor Bike Expo). Mimo że zdecydowana większość osób wybierała się na tę drugą imprezę, to  postanowiono przenieść sosnowieckie targi na czerwiec i połączyć je z samochodowym Expo. Pomysł całkowicie pozbawiony sensu i z góry skazany na porażkę. Wszyscy go krytykowali, jednak decyzja zapadła i, tak jak zapowiadano, z dwóch imprez zrobiono jedną.

Auto Moto Show, bo o nim mowa, dla motocyklistów okazało się wielką porażką. DNO – te trzy litery najlepiej opisują całą imprezę. Nie było nic z japońskiej czwórki. Właściwie w ogóle nic nie było poza  kilkoma motocyklami H-D, BMW, przyzwoitym stoiskiem dla fanów crossu i garstką quadów. Wystawiono jeszcze Yamahę R1, tyle że… z 2004 roku i używaną. To samo dotyczy Aplilii RSV. Dodam też, że niemal na wszystkich motocyklach był zakaz siadania, a niektóre były nawet ogrodzone barierkami. Ale ten problem dotknął nie tylko motocykle. Samochody miały zablokowane drzwi pasami bezpieczeństwa, a Lamborghini i Porsche były całkowicie odgrodzone.

Za scenę służyło podwyższenie, na którym odbywały się pokazy mody, wybory miss i różne konkursy. Na zewnątrz od czasu do czasu można było zobaczyć pokazy jazdy na śliskiej nawierzchni, jazdę gokartem czy też to, co motocyklistów powinno zainteresować najbardziej – stunt na quadach. Miały miejsce także dodatkowe eventy: konferencje nt. pojazdów ekologicznych, zlot tuningowanych samochodów (na którym pojawiło się zaledwie kilkanaście aut) i Wojna Północ–Południe. Niestety, nic nie zostało poświęcone motocyklom.

To co było warte uwagi, to z pewnością hostessy, które, jak wszyscy zgodnie twierdzą, dopisały znacznie bardziej niż na chorzowskim Expo.

Podsumowując, mogę śmiało stwierdzić, że z połączenia imprezy samochodowej z motocyklową wyszła co najwyżej parodia targów. Odwiedzający krytykowali zarówno część motocyklową, jak i samochodową. Pozamykane auta można zobaczyć na parkingach – od targów wymaga się czegoś więcej. Zwłaszcza kiedy musimy zapłacić 15 zł za wstęp i dodatkowo 10 zł za parking. Nie udało mi się usłyszeć żadnej pozytywnej opinii na temat Auto Moto Show, negatywnych natomiast jest mnóstwo.