W miniony weekend najlepsi polscy stunterzy spotkali się na obwodnicy Bielawy w ramach dwunastej edycji Moto Show Bielawa.
Po kilku latach jeżdżenia na wyścigi motocyklowe nareszcie udało mi się poznać „inny świat”, który jest nie mniej (jeśli nie bardziej) pozytywnie zwariowany niż ten torowy.
Na imprezę pojechałem tym chętniej, że po doświadczeniach związanych z prezentacjami organizowanymi przez Motoświdnica Racing Team w pobliskiej Świdnicy wiem, że w tych stronach panuje bardzo dobry klimat dla motocyklistów. Oczywiście nasłuchałem się wcześniej opowieści o tym, że na jednej z poprzednich edycji były kwasy, że całość zaczęła podupadać, ale wcale mnie to nie zniechęciło. Zwłaszcza, że przecież zmienił się organizator.
W sobotę w prowizorycznym parku maszyn stawiło się 43 zawodników (warto wspomnieć, że udział w zawodach był bezpłatny). Zostali oni podzieleni na dwie klasy. Pierwsza – nieregulaminowa była przeznaczona dla tych, którzy do stuntu używają skuterów oraz motocykli o pojemności 125ccm. Druga – regulaminowa była przewidziana dla szybszych maszyn. Co ciekawe każdy z zawodników prezentował podobne tricki, ale inny styl, dynamikę i poziom „agresywności” jazdy, co sprawiło, że nie można było narzekać na nudę.
Sobota rozpoczęła się od treningów wolnych. Początkowo na trasę wpuszczono wszystkich zawodników, ale po kwadransie organizatorzy doszli do wniosku, że bezpieczniej będzie puszczać stawkę trójkami na kilkuminutowe sesje. Następnie przyszedł czas na eliminacje do niedzielnych finałów. Z klasy nieregulaminowej przechodziło ośmiu zawodników, a z klasy regulaminowej czternastu.
Spośród wszystkich zawodników najbardziej zapadł mi (i chyba nie tylko mnie) w pamięci „Groszek” , który przyjechał na… litrowym GSX-R. Piotr prezentował styl rodem z filmów Ruff Ryders i widać było, że sporo „lata” po ulicy. Co prawda wachlarz tricków, które wykonywał nie był szeroki, ale wysoka prędkość oraz wrażenie, że w tym całym szaleństwie jest metoda sprawiały, że na mojej twarzy przy każdym przelocie (ciężko to było nazwać przejazdem) pojawiał się niekontrolowany, szeroki uśmiech. Stójka na baku z czytaniem gazety, zwisanie z boku motocykla przy prędkości około 200 km/h i jazda na tylnym kole z prędkością poddźwiękową były jego znakami rozpoznawczymi. Widać było, że żyje jeszcze w czasach beztroskiego siania terroru na ulicach. Podczas krótkiej prezentacji zawodników sam przyznał, że przyjechał do Bielawy, „(…) bo to jedyny dzień kiedy nie muszę uciekać przed Policją.”.
Kwalifikacje w klasie regulaminowej wygrał Marcin „Korzeń” Głowacki, który pojechał płynnie i bezbłędnie, co spodobało się i sędziom i publiczności. Na drugim miejscu znalazł się Łukasz „FRS” Bełz, a na trzecim Wojciech „Beku” Kozioł. W klasie nieregulaminowej kwalifikacje należały do Pawła Suluka. Na drugim miejscu znalazł się Karol Banaś, a na trzecim Ernest Jewczyn.
W niedzielę przyszedł czas na finałowe przejazdy zawodników oraz konkursy dodatkowe takie, jak najdłuższe stoppie, kto wykona najwięcej cyrkli w czasie 30 sekund oraz last man standing. Ten ostatni polegał na tym, że wszyscy zgłoszeni do niego zawodnicy jeździli w kółko po wyznaczonym odcinku drogi i ten, który przetrwał do samego końca zostawał zwycięzcą. Dodatkowe utrudnienie stanowił fakt, że po zawodnicy, którzy się przewrócili musieli zostawić swoje maszyny na placu, a zatem pozostali przy „życiu” nie mieli tak łatwo.
Najpierw wystartowała klasa nieregulaminowa. Pomimo, że od rana zapowiadało się na deszcz, to pogoda oszczędziła zawodników. Zwycięzcą tej klasy został zwycięzca kwalifikacji – Paweł Suluk, który na swojej Hondzie robił tricki, jakich nie powstydziłby się żaden ze starszych zawodników. Stójki, jazda tyłem, combo, cyrkle, palenie gumy i inne ewolucje oraz zaskakująca, jak na tę klasę płynność jazdy sprawiły, że to właśnie on stanął na pierwszym miejscu podium. Na drugim miejscu znalazł się Karol Banaś, który rzutem na taśmę dostał się do finałowej ósemki na ostatniej pozycji, a na trzecim Ernest Jewczyn.
Przejazdy klasy regulaminowej zostały niestety przerwane przez padający deszcz. Po godzinnych konsultacjach z zawodnikami i kilku wyjazdach próbnych postanowiono przerwać zawody, ponieważ nawierzchnia była za śliska, a pogoda nieustępliwa. W tym wypadku miejsca na podium przyznano według wyników sobotnich kwalifikacji. Zwycięzcą tegorocznej edycji Moto Show został zatem Marcin „Korzeń” Głowacki, drugie miejsce zajął Łukasz „FRS” Bełz, a trzecie Wojciech „Beku” Kozioł.
Nagrody w tym roku były bardzo atrakcyjne. Paweł Suluk za pierwsze miejsce w klasie nieregulaminowej zgarnął 1000 PLN. W klasie regulaminowej nagrodami były kolejno 5000 PLN za pierwsze miejsce, 2000 PLN za drugie i 1000 PLN za trzecie. Konkurs na najdłuższe stoppie wygrał Łukasz Bełz z wynikiem 71 metrów, najwięcej cyrkli w ciągu 30 sekund wykręcił Marcin Głowacki – 17,5, a ostatni na placu boju pozostał Krystian Piaścik.
Obok przejazdów treningowych i konkursowych organizatorzy zapewnili widzom również inne atrakcje. Gościem specjalnym był Rafał „Stunter13” Pasierbek, który prowadził imprezę, a w przerwach dawał pokazy swoich umiejętności. Mogliśmy również zobaczyć małych stunterów – Eryka i Piotrusia, którzy swoją jazdą przykuli uwagę nie tylko publiczności, ale także jednego ze sponsorów, który przekazał im „gifty” pieniężne. Kolejną atrakcją związaną bezpośrednio ze stuntem były pokazy stuntu na rowerach w wykonaniu Krystiana „Zygi” Zygmańskiego oraz Krzysztofa „Kaczora” Chałupki. Po tym co pokazali na rowerach aż chciałoby się zobaczyć ich na motocyklach. Wśród atrakcji był również akcent samochodowy w postaci pokazów drifterskich w wykonaniu Bielawa Drift Team. Pomimo, że odcinek drogi, na którym odbywały się zawody był wąski, to bawarki bez większych problemów pokonywały bokiem prowizoryczną szykanę. Oczywiście nie obyło się bez spotkań z krawężnikami, które skończyły się urwaniem zderzaka, skrzywieniem półosi i kilkoma innymi, drobnymi uszkodzeniami. Dodatkowo w sobotę wszyscy uczestnicy zostali zaproszeni na grilla w OWW Bielawa.
Jak na pierwszą imprezę stunterską, na której byłem jestem bardzo zadowolony z tego, co zobaczyłem. Poznałem wielu świetnych ludzi i spotkałem się tak samo, jak inni ze sporą życzliwością i pomocą ze strony organizatorów imprezy. Oczywiście żeby nie było zbyt kolorowo, to powinienem się do czegoś przyczepić, ale ciężko mi cokolwiek znaleźć. W końcu godzina obsuwy z sobotnimi kwalifikacjami czy niedzielny deszcz, który przerwał zawody to tylko drobnostki. Jedno jest pewne – chętnie wybiorę się ponownie na Moto Show Bielawa.