Na niemieckich autostradach nie będzie ograniczeń prędkości – stwierdził minister transportu. Jego zdaniem prędkość pojazdu jest osobistą odpowiedzialnością każdego kierowcy.
Informacje o możliwości wprowadzenia ograniczeń prędkości na niemieckich autostradach pojawiają się regularnie od lat. Największym orędownikiem takiej zmiany jest oczywiście lewica, dla której każdy przejaw wolności o osobistej odpowiedzialności to patologia.
Niemieccy Zieloni od lat naciskają na władze, by wprowadzić ograniczenia, podobne do tych, stosowanych w innych krajach UE. Argumenty są różne – od kwestii bezpieczeństwa, przez redukcję hałasu, aż po zmniejszenie zanieczyszczeń.
Przedstawiane są rozmaite raporty, zgodnie z którymi większość niemieckiego społeczeństwa rzekomo popiera ograniczenia na autostradach. Do walki o tę sprawę włączają się także rozmaite mniejsze organizacje proekologiczne. Jeszcze w tym roku Deutsche Umwelthilfe zażądała wprowadzenia limitów ze względu na konieczność redukcji zanieczyszczeń i uniezależnienie się od rosyjskiej ropy. Wolniejsza jazda oznacza bowiem mniejsze zużycie paliwa. Zdaniem organizacji ograniczenia prędkości pozwoliłyby zaoszczędzić blisko 3,7 mln ton paliw i zredukować emisję CO2 o 9 mln ton.
Na to wszystko postanowił ostatecznie i jednoznacznie odpowiedzieć minister transportu Niemiec, Volker Wissing:
Prędkość jest osobistą odpowiedzialnością obywateli, o ile inni nie są zagrożeni. Państwo nie powinno tu ingerować. Wysokie ceny energii powodują, że dziś wiele osób jeździ wolniej niż kiedyś. A dzięki samochodom elektrycznym prędkość dodatkowo spadnie, bo kierowcy będą oszczędzać prąd – oświadczył niemiecki minister transportu gazecie Bild am Sonntag.
Wissing jest także zwolennikiem powiększania niemieckiej sieci autostrad. Jego zdaniem gospodarka, bez udrożnienia autostrad, na których ruch systematycznie rośnie, w pewnym momencie zwyczajnie się zatka. A to przyniesie ogromne straty i utratę wielu miejsc pracy.
Zostaw odpowiedź