W Lublinie nie chcą motocyklistów - Motogen.pl

W miniony weekend na torze odbywały się dwie imprezy. W nocy ktoś powbijał gwoździe w miejsca, w których jest pęknięty asfalt. Na szczęście organizatorzy Motocyklowego Pucharu Lubelszczyzny w porę je dostrzegli. Na miejsce została wezwana Policja.

Według niektórych relacji nie jest to pierwsza tego typu sytuacja. Wcześniej już zdarzały się przypadki, że na zakrętach były rozlane śliskie substancje. Policja będzie prowadzić postępowanie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Przedstawiciele Automobilklubu Lubelskiego mówią, że mieszkańcy podzielili się na tych, którzy chcą za wszelką cenę utrudnić działanie toru, ale również na tych, którzy na zawody przychodzą z dziećmi.

Teren, na którym stoi tor został wykupiony przez dewelopera w ubiegłym roku w wyniku przetargu, który zorganizowało miasto. Początkowo miały tu powstać nowe bloki lub hipermarket, ale zdecydowano się pozostawić obiekt przy życiu jeszcze na jeden sezon. Całe protesty o hałas są o tyle niezrozumiałe, że osoby, które kupiły tu mieszkania, doskonale wiedziały, że w ich sąsiedztwie jest tor.

Przypomina to trochę protesty z mojego „podwórka” – Poznania. W Poznaniu mieszkańcom przeszkadza jedyny w Polsce „pełnowymiarowy” tor wyścigowy, baza wojskowa, w której stacjonują F-16 i miejskie lotnisko. W większości przypadków protestującymi są osoby, które wybudowały się w okolicy po oddaniu tych obiektów do użytku. Za lotnisko Ławica i bazę wojskową w Krzesinach już wypłacano odszkodowania, ale zakrawa to na wyłudzenie pieniędzy od skarbu państwa i z kasy miasta. W cywilizowanych społeczeństwach tory wyścigowe tworzą nowe miejsca pracy, a ludzie zarabiają na ich działalności. Przykładów nie trzeba daleko szukać i wystarczy wybrać się do Brna, Mostu czy na Slovakia Ring. Tam klimat dla tych inwestycji jest zupełnie inny, a przecież w Moście tor jest ulokowany tuż przy miejskiej „sypialni”.

Mamy nadzieję, że jakimś cudem Policja znajdzie i oskarży osoby odpowiedzialne za narażanie jeżdżących po lubelskim torze na utratę zdrowia i życia. Zwłaszcza, że jeśli motocykliści i kierowcy samochodów stracą miejsce do podnoszenia swoich umiejętności, to później znowu będzie płacz, że trenują na ulicach albo parkingach hipermarketów.

Autor: Wojciech Grzesiak