Triumph Speed Triple - bandyta 2.0 - Motogen.pl

Bycie żywą legendą to czasem naprawdę kiepska sprawa. Zauważyliście, że wszyscy superbohaterowie mają zwykle spaprane życie prywatne? Właśnie z takim problemem musieli zmierzyć się goście odpowiedzialni za Triumpha Speed Tripla.

 

Speedy stał się ikoną seryjnego streetfightera. Dla wielu wyznawców generacja z 2005 roku mogłaby być produkowana w dotychczasowej formie do końca świata. Klasyka stylu, mocarny silnik i te bandycko wyglądające, podwójne reflektory… No dobrze, ale konkurencja nie śpi, a świat goni dalej. Chłopaki z fabryki w Hinckley wreszcie zebrali się na odwagę i na targach Intermot przedstawili światu nową generację swojego bestsellera. 65.000 sprzedanych egzemplarzy od czasu pierwszej generacji z 1994 roku, a najnowszy z nich nareszcie trafił do redakcji.

Wytrzeszcz

Zacznijmy od tego, co wzbudziło największe kontrowersje przy okazji modernizacji. Na forum i w komentarzach pod naszymi pierwszymi doniesieniami o nowym imidżu Speeda zawrzało. No cóż, choć niektórzy krytykowali poprzednie lampy za wygląd rodem ze sprzętu Ogar 200, tak ja mógłbym dać się za nie pokroić. Podwójne okrągłe ślepia zamiast seryjnie, równie dobrze mogłyby się tam znaleźć po próbie budżetowego odbudowania powypadkowego sprzętu, naprędce znalezione gdzieś na motobazarze – ale one właśnie zawierały w sobie całe przesłanie buntowniczego stylu Triumpha. A teraz? Teraz angole temat spieprzyli. Efekt jest taki, jak by wydziarany i odżywiający się tylko koksem członek gangu założył sobie przeciwsłoneczne, różowe okulary i wsiadł do Toyoty Prius. Na szczęście reszta zmian poszła jak najbardziej dobrym tropem.

Brytyjska myśl techniczna

No dobra, przecież i tak trzeba przyznać, że nowy Speed Triple wygląda niesamowicie, a lampy to tylko sentyment i tęsknota za starymi czasami (mój dziadek też twierdzi, że przed wojną było lepiej). Speed wygląda teraz bardziej elegancko, nowocześnie i od razu widać, że to aktualny model. …Ewolucja do perfekcyjnego siania ulicznego terroru…

 

Rzut oka na sylwetkę może wywołać małą konsternację – przecież to nowy motocykl, a wygląda tak podobnie! Jeżeli macie w głowie zachowany wygląd starego modelu, może być ciężko wychwycić konkretne zmiany. Dopiero postawienie obok siebie obu generacji pokazuje różnice. Co ciekawe, mimo większego rozstawu osi spowodowanego dłuższym wahaczem, gabarytowo całość wydaje się być dużo bardziej kompaktowa i iść w kierunku młodszego brata, Street Tripla 675.

 

Najważniejsze zmiany poczyniono w zawieszeniu i geometrii podwozia, bo były to jedyne elementy, do których można było się przyczepić. Jak już wspomniałem, wahacz wydłużono, a mimo to jest on lżejszy o 1 kg. Mocowanie silnika w ramie zostało nieco przesunięte do przodu, akumulator powędrował w okolice główki ramy. Lżejsze koła pozwoliły zaoszczędzić po kilogramie.

 

Choć kierowca nie miał nigdy powodów do narzekania, pozycja na Speedzie również uległa delikatnej zmianie. Kierownica została obniżona, a kanapa wylądowała 5 mm niżej. Choć modyfikacje mogłyby się wydawać nieistotne, na motocyklu zrobiło się więcej miejsca, do tego siedzimy bliżej przodu, a pozycja jaką zajmujemy jest – nazwijmy to – bardziej aktywna.

Turn baby, turn!

Jeżeli podsumujemy wszystkie zmiany podwozia, wyjdzie na to że Triumph starał się przesunąć jak najwięcej masy bliżej przedniego koła, wydłużając odrobinę rozstaw osi dla lepszej stabilności. Czy te zmiany miały sens? Krótko – Speed Triple jeszcze nigdy nie był tak zwrotny jak teraz. Poprzednia, nieco ociężała reakcja na przeciwskręt dająca się odczuć przy wyższych prędkościach, odeszła w niepamięć. Dla przykładu Triumph twierdzi, że zmiana kół pozwoliła zmniejszyć bezwładność wprowadzania motocykla w pochylenie o 5%!

 

Samopoczucie na samonaprowadzającym się pocisku jakim jest Speed Triple poprawiają doskonałe hamulce Brembo. Skuteczność jest dokładnie taka, jaką byśmy mogli sobie wymarzyć, a nowa radialna pompa zwiększa precyzyjność dozowania. Sporą ciekawość budzi po raz pierwszy zastosowany w Speedzie system ABS. Niestety nie mieliśmy okazji jeździć tym motocyklem po torze wyścigowym, ale to przecież nie jego naturalne środowisko. W warunkach miejskich nawet przy bardzo ostrym traktowaniu system nas nie rozczarował; wkraczał do działania późno kiedy już wiadomo było, że bez niego właśnie walczylibyśmy o przyczepność, a nierówności drogi nie powodowały zakłóceń pracy bardziej, niż u konkurencji.

 

Listę konkretnych zmian zamyka nowe zawieszenie Showa. 43 milimetrowy upside z przodu i tylny monoshock posiadają pełną regulację. W porównaniu do poprzedniej generacji miałem wrażenie lepszego przystosowania do kiepskiego stanu drogi. Tam, gdzie stary Speed zaczynał zachowywać się nerwowo, tu nowy nie ma z tym problemu, ciągle dostarczając wrażenie pełnej kontroli.

1050 powodów radości

Mimo początkowych spekulacji o podniesieniu pojemności w modelu na 2011, na koniec wyszło, że silnik to element który przeszedł najmniej zmian. Wyspiarze najwyraźniej doszli do wniosku, że po co zmieniać coś, co sprawdza się doskonale. Popracowano nad mapami zapłonu, układem wydechowym oraz airboxem i wyciśnięto z trzycylindrowca dodatkowe 5 KM i 7 Nm. Jak zwykle silnik to coś pomiędzy nieokiełznanymi V2, a grzecznymi i wysokoobrotowymi rzędowymi czwórkami. Trypel ma swój własny styl, a „miauczenie” przy niskich obrotach i ryk na wykręconym silniku jest nie do podrobienia.

 

Silnik zachwyca łagodną i precyzyjną pracą wtrysku paliwa, gigantycznymi pokładami momentu obrotowego i równym ciągiem przez całą skalę, gotowym zwijać pod oponą asfalt. Reakcja na gaz pozwoli nauczyć przedszkolaka robić długie i kontrolowane wheelie w 3,456 sekundy.

 

Tu właśnie pojawia się problem natury techniczno-mentalnej, który zdaje się przeszkadzał tylko mi. Przy tym całym stylu streetfightera i bandyty na dwóch kołach równa i przewidywalna praca jednostki napędowej niespecjalnie mnie przekonuje. Coś, co zachwyca w turystycznym Sprint GT korzystającym z tego samego silnika nie do końca pasuje w Speedzie. Kiedy przekręcasz kluczyk i ruszasz w miasto, po tym motocyklu spodziewałbym się zachowania w stylu „najpierw urwę Ci głowę, a później może pogadamy”. Operacja na emocjach przeprowadzona przez dr. S. Tripla wykonana jest z chirurgiczną precyzją za pomocą lasera. Ja chyba chciałbym, aby operowano mnie zardzewiałą piłą do drewna wyciągniętą z komórki…

Born to win

Czym jest zatem nowy Triumph Speed Triple? Ewolucją do perfekcyjnego siania ulicznego terroru. Triumph jest marką ekskluzywną, Speed Triple sam w sobie egzotyczny. Gdyby jeszcze było się do czego przyczepić, konkurencja mogłaby spać spokojnie. Niestety dla niej Speed jest obecnie najlepszym sprzętem w swojej klasie, a do tego kosztuje 40.000 zł czyli co najmniej 4.000 zł mniej niż Honda CB1000R, KTM 990 Super Duke, Yamaha FZ1 czy Kawasaki Z1000. Jeżeli szukasz mocnego, litrowego nakeda – kupuj i nie zastanawiaj się.

OPINIE

Hmmm… Speed Triple zafascynował mnie już w poprzednim wcieleniu-odkąd Kevin Carmicheal wykonał nim pasjonujący pokaz, w czasie jednej z edycji Extrememoto. Pomijając predyspozycje do stuntu, dźwięk kręconej, trzycylindrowej rzędówki zwyczajnie miażdżył.

 

W modelu na 2011 zmieniono nieco design, zwłaszcza kultowe i będące znakiem rozpoznawczym, podwójne chromowane reflektory. Nowe niezbyt mi się podobają, na szczęście z miejsca kierowcy ich nie widać. Akurat trwała sesja cruiserów, kiedy nasz „Naczelny” wparował na plan testowym Speedem. Taka okazja mogła się szybko nie powtórzyć i chwilę później przeciskałem się na 1050 przez warszawskie korki. Trypel jest mega poręczny, daje poczucie pełnej kontroli w każdych warunkach, hamulce z ABSem zatrzymują motocykl skuteczniej niż betonowa ściana, a od 3000 obr./min. momentu i mocy mamy pod dostatkiem. Bez operowania gazem na dwójce, przy gwałtownym przyspieszaniu, przednie koło szybuje w górę…operując gazem lub sprzęgłem możemy pokonywać na tylnym znaczne odległości. Jeden z wjazdów na nowo oddaną trasę S8, przejechałem znacznie szybciej, niż na większości testowanych motocykli a do rezerw zawieszenia było daleko. Ten motocykl jest jak narkotyk – wciąga, uzależnia i dopomina się o więcej; w mieście ciężko znaleźć dla niego godnego przeciwnika. Dźwięk silnika jest kapitalny, poziom adrenaliny wzrasta na każde zawołanie, ale jeśli chcemy, możemy nim jeździć w trybie „odblaskowa kamizelka i święcenie motocykli”. Nie wnikam, czy pasażer ma dobrą pozycję. w Speed Triple’u to bez znaczenia. Liczy się kierowca i jego doznania; to jeden z niewielu motocykli, w którym po zakończeniu jazdy, na skraju wyczerpania fizycznego, wewnętrzny głos mówi: zakładaj kask i robimy powtórkę z rozrywki. W 1050 znalazłem dwie wady: pierwsza, to słaby ciąg w najniższym zakresie obrotów a druga, to fakt, że testowany motocykl nie należał do mnie…..

 

Podsumowując: obowiązkowy sprzęt dla miłośników podstawowych stuntowych tricków i wielbicieli ostrej, ulicznej jazdy. Ma charakter, ale kontrola nad nim jest pierwszorzędna. Kolejne, udane wcielenie kultowego modelu. – Jakub Olkowski

 

Od momentu kupienia mojego Speed Tripla zrobiłem już 5000 km.

 

Uwagi: bardzo szorstko pracująca skrzynia biegów – nie ma co się łudzić, że to się „ułoży”. Jak pracowała wcześniej tak pracuje – znalezienie luzu czasami graniczy z cudem. Kolejny mankament to pojawiające się pęknięcia na kloszach lamp przednich. Podobno wszystkie sprzedane do tej pory egzemplarze wróciły na wymianę – na szczęście wada usuwana jest gwarancyjnie. Mimo tych kilku minusów nic nie jest w stanie przyćmić tego co motocykl oferuje! Lekkość prowadzenia i pokonywania zakrętów (mimo 190 mm opony na tyle) to bajka. Motocykl każdego laika nauczy jeździć na gumie. Speed Triple prowokuje do agresywnej jazdy, chociaż do bulwarowego poruszania nadaje się również. Niestety ten agresywny styl poruszania się powoduje, że w moim przypadku tylny seryjny i świetnie trzymający Metzeler Racetec K3 skończył swój żywot przy przebiegu 4600 km. Podkreślę, że nigdy nie paliłem gumy.

 

Pozycja na nim bardzo wygodna mimo moich 190 cm wzrostu. Prędkość przelotowa na trasie w okolicach 150km/h nie przeszkadza, ale powyżej trzeba się położyć – mam nadzieję, że oryginalny dodatek w postaci Fly Screen nieco odmieni sytuację. Hamulce rozwalają system – radialne Brembo i stalowy oplot robią swoje! Ja mam oczywiście wersję bez ABS. Po zmianie setów i wydłużonej dźwigni zmiany biegów zmiana przełożeń wymaga nieco mniejszej siły.

 

Oczywiście dźwignia działania jest dłuższa, ale i ja nie zmieniam teraz biegów podbiciem tylko niemal palcami (to zasługa rozmiaru stopy 47). – Marcin Szambelan

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany