Test motocykla Triumph Bonneville T120 - wehikuł czasu - Motogen.pl

Jesienią 2015 r. we Włoszech na premierze kolejnej odsłony Bonneville’a, tym razem o oznaczeniu T120, motocykl od razu przykuł moją uwagę. Zresztą jak cała linia klasycznych Triumphów. Byłem fanem Bonneville’a, odkąd pamiętam. Zawsze lubiłem klasyki i możliwość jazdy zupełnie nowym motocyklem w starym stylu. Daje to sporo frajdy. Poprzedni Triumph o oznaczeniu T100 w pełni mnie satysfakcjonował. Miał ciekawie dopracowane detale i przyjemną formę. Taki archetyp motocykla. Ale to, co zaprezentował Triumph teraz, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Diabeł tkwi w szczegółach

Czy jest dobrze? Wydaje mi się, że jest znacznie lepiej niż dobrze. O detalach sporo pisałem przy okazji testu Thruxtona 1200R. Triumph nie poszedł prostą drogą. Do bardziej klasycznego Bonneville’a przygotował całą masę zupełnie innej „biżuterii”, jak wszelkiej maści zaślepki, obudowy czy chociażby wlew paliwa. Dlatego teraz różnice pomiędzy poszczególnymi modelami są jeszcze większe.

 

Triumph Bonneville T120


W poprzedniej serii nostalgicznych maszyn z Hinckley tylko kilka elementów sprawiało, że Bonneville przeobrażał się w Thruxtona lub Scramblera. Teraz mamy do czynienia z większym rozróżnieniem pomiędzy nimi, także jeśli chodzi o detale. To cieszy, bo dobrane są one w taki sposób, aby jeszcze lepiej oddać charakter poszczególnych modeli.

Tanio nie jest

Nowy Triumph T120 kosztuje 49 500 zł. To niemało, zwłaszcza gdy pamięta się czasy, kiedy za T100 bez łaski trzeba było zostawić w salonie Triumpha około 30 000 zł. Przez niespełna 8 lat cena Bonneville’a wzrosła niemal o 40%. Teraz Triumph pretenduje do klasy premium. Dlatego wymaga od swoich dealerów monobrandowych salonów, a od klientów, aby zaakceptowali ich pomysł. Widocznie o wiele łatwiej jest się im do tego przekonać, kiedy za motocykl muszą zapłacić więcej. Oczywiście doceniam to, że teraz w Triumphie jest znacznie więcej pojemności, mocy, momentu obrotowego, chłodzenia cieczą i całość wygląda jeszcze lepiej, ale wciąż nie umiem zrozumieć, dlaczego jego cena przez 8 lat musiała wzrosnąć prawie dwukrotnie?

 

Pomijając to cenowe rozdrażnienie trzeba przyznać, że motocykl nie tylko prezentuje się dobrze. Jeżdżąc T100, a dane mi było pojeździć nim całkiem sporo, nigdy nie odczuwałem niedoboru mocy. T120 ma więcej wszystkiego. Pojemności, mocy i momentu. I to chyba wcale nie dlatego, że życzyli sobie tego klienci. Wydaje mi się, że Triumph jako marka ma taką własną nerwicę natręctw. Chce być „naj” w każdej rubryce tabeli excela.

 

Triumph Bonneville T120


Ma to swój zgubny skutek. Pisałem o tym nie raz w przypadku Tigerów. Na papierze ich dane wyglądają imponująco. Konstruktorzy dają więcej mocy, więcej momentu, dłuższe skoki zawieszeń (ale też stroją je mega twardo, aby jeździły po asfalcie jak superbike) i ostrą geometrię ramy. Skutek – działa wcale nie najlepiej na tle konkurencji, ale na papierze – ma wszystkiego dużo. Bonneville zaczyna niebezpiecznie wpadać w tę pułapkę, choć na szczęście wciąż jest jeszcze na granicy dobrego smaku i rozsądku.

 

Zobacz dane techniczne motocykla Triumph Bonneville T120 w naszym katalogu motocykli

 

Czytaj dalej na następnej stronie>>>

 

 

Raczej dla mniejszych

Triumph Bonneville nadal jest dość kompaktowym motocyklem. Niżsi kierowcy zapewne to docenią. Wyżsi nie będą odczuwać niewygody. Problemem jest nasz wygląd, a przecież w przypadku klasyków ma on niebagatelne znaczenie. Musimy bardzo uważać, żeby nie zacząć wyglądać na T120 jak na psie. Faktem jest, że mniejszy kierowca będzie na nim wyglądał lepiej.

 

Triumph Bonneville T120

 

Miałem to nieszczęście, że T120 trafił do naszej redakcji tuż po Thruxtonie R. Byłem przekonany, że będzie to niemal ten sam motocykl z nieco innym wizerunkiem. Ale okazało się, że T120 ma skrajnie odmienny charakter. I paradoksalnie zacząłem tęsknić za mocą Thruxtona R. Wcześniej nigdy nie pomyślałbym, że będę chciał więcej mocy w Bonneville T100, a co dopiero w mocniejszym o 12 KM i 37 Nm T120. Tymczasem osiągi Thruxona R odcisnęły takie piętno, że nie sposób było przekonać samego siebie, że „więcej mocy” wcale nie potrzebuję. Spróbowałem zresetować sobie pamięć i podejść zupełnie na świeżo do T120. Ale nie było łatwo. W oczy kłuła okrojona elektronika, a właściwie możliwość jej sterowaniem. Np. w T120 nie można odłączyć ABS. Można za to dezaktywować kontrolę trakcji (TTC). Komputer silnika nie ma opcji mapy „Sport”. Są tylko dwie – „Normal” i „Rain”.

 

Triumph Bonneville T120

 

Do naszych testów trafiła wersja Dark, z czarnym wykończeniem takich elementów, jak obręcze kół i część elementów chromowanych. Producent nie wymaga za to dopłaty i obie wersje T120 kosztują tyle samo. Silnik, mimo chłodzenia cieczą, nadal wygląda dobrze. Jego praca jest bardzo przyjemna dla ucha. Przestawienie wykorbienia o 270  robi dobrą robotę sprawiając, że momentami mamy wrażenie jazdy V-ką.

 

Zobacz dane techniczne motocykla Triumph Bonneville T120 w naszym katalogu motocykli

 

Czytaj dalej na następnej stronie>>>

 

 

Nie będzie zawalidrogą

Kiedy tylko zapomniałem o Thruxtonie R, który jest notabene ponad 10 000 zł droższy, uznałem, że właściwie w tym motocyklu wszystko się zgadza. Utrzymuje styl T100, którego pokochały setki motocyklistów. Jest stonowany i wyważony. Taki „akuratny”. Ani nie za szybki, ani nie za wolny. Jego osiągi, kultura pracy idealnie pasują do charakteru nostalgicznego nakeda. Jest neutralny w odbiorze. W ogóle nie wulgarny. Nikt widząc T120 raczej nie zapragnie, aby sprawdzić się z nami na „ćwiartkę”.

 

Triumph Bonneville T120


Oczywiście taki motocykl wymaga szczególnego odbiorcy. Takiego, który nie wymaga od motocykla nieprawdopodobnych osiągów i chirurgicznej precyzji prowadzenia. Choć T120 prowadzi się bezstresowo, to jednak jego podwozie nie jest szczytem wyścigowego wyrachowania. Jest to prosta konstrukcja adekwatna do osiągów T120. Ale nie można zarzucić, że Bonneville będzie zawalidrogą. Absolutnie nie! Z 1200 ccm Triumph wyciąga 80 KM i 105 Nm momentu. To pozwala całkiem rześko przyspieszać. Ale prędkość nie jest jego domeną. Choć Bonnevillem można gnać i 200 km/h, to idealną prędkością podróżną jest przedział 110-130 km/h. Bo w sumie, po co się gdzieś spieszyć?

 

Nie zmienia to jednak faktu, że Bonneville’owi nie poskąpiono hamulców. Przy przednim kole zamontowano aż dwie tarcze o średnicy 310 mm i dwa dwutłoczkowe zaciski Nissin. Ich pracę nadzoruje ABS, którego nie da się wyłączyć bez ingerencji mechanicznej.

 

Triumph Bonneville T120

 

Ciekawym połączeniem tradycji z nowoczesnością jest przednia lampa. Możemy w niej uruchomić oświetlenie do jazdy dziennej, wówczas dzięki technologii LED zaświeci się nam tylko ring. Po przełączeniu na światło mijania lampa zapala się w klasyczny sposób. Szkoda, że zabrakło czujnika zmroku, który automatycznie przełączałby z oświetlenia dziennego na standardowe.

 

Triumph Bonneville T120 jest prawdziwym wehikułem czasu, który przenosi nas w lata 60. bez konieczności rezygnowania z dobrodziejstw współczesnej technologii. A czy was przekonuje takie połączenie klasyki z nowoczesnością?

 

Zobacz dane techniczne motocykla Triumph Bonneville T120 w naszym katalogu motocykli

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany