Polacy po 2 etapie Dakaru - Motogen.pl

Drugie etap dakarowych zmagań należał do Łukasza Łaskawca. Mimo przygód na trasie i pomagania innym zawodnikom, udało mu się wykręcić najlepszy czas wśród quadowców.

Gdyby nie wcześniejsza decyzja sędziów, „Łoker” byłby liderem generalki. Jak zapowiadają teamy, których kierowcy zostali pokrzywdzeni, to nie koniec walki o przywrócenie do klasyfikacji. Przygotowywane są odpowiednie dokumenty i, miejmy nadzieję, wcześniejsza decyzja sędziów zostanie odwołana.

„Pomagałem wczoraj dwóm motocyklistom. Jednego zbierałem po wypadku. Drugiemu na wydmach pomagałem podnieść motocykl, bo nie mógł sobie z tym poradzić. Gdzieś po drodze uderzyłem jeszcze w kamień, mam dziurę w misce olejowej, a udało mi się jeszcze wykręcić najlepszy czas. Wiem, że sprzęt będzie gotowy. Mechanik musi zdążyć” – mówił po etapie „Łoker”.

 

Także Rafał Sonik może być zadowolony ze swojego występu. Na mecie zameldował się jako czwarty zawodnik, a przez dłuższy czas jechał tuż za Łukaszem Łaskawcem. Niestety, jego wynik także nie liczy się do generalki.

Nasi motocykliści również mogą być zadowoleni. Kuba Przygoński był wczoraj piąty i awansował w klasyfikacji generalnej na czwarte miejsce.

„Początek OS-u to w zasadzie asfaltowy szuter. Było tak twardo, że można było jechać tyle ile wyciągał motocykl, czyli około 140-150 km/h, więcej się nie dało. Jednocześnie trzeba było bardzo uważać żeby nie spalić tylnej opony, co jest dość częste w warunkach tak wysokich temperatur, jakie dzisiaj panują w Argentynie. Zwolniłem więc i uważałem, gdyż wolałem dojechać do mety niż zostać na odcinku specjalnym wymieniając mus w kole. Trochę jestem niezadowolony z taj strategii. Czołówka jechała pełnym gazem i straciłem do nich około jednej, może półtorej minuty na tej szybkiej partii. Na szczęście po tankowaniu zaczął się bardziej kręty i wymagający technicznie odcinek po piachu. Tam starałem się jechać najszybciej jak potrafię i wypracowałem dobre tempo. Jestem zadowolony z tego etapu, jadę w bardzo szybkiej grupie i jeśli utrzymam prędkość wówczas na pewno będzie dobry wynik” – komentował Kuba Przygoński.

Jacek Czachor podczas drugiego etapu skorzystał z udogodnienia, jakie przysługuje zawodnikom z listy elite. Ze względu na problemy z gaźnikiem, jakie miał na pierwszym odcinku, mógł startować z wyższej pozycji, niż wynikało to z klasyfikacji.

„Startowałem jako jedenasty, zaraz za mną jechał bardzo szybki Cyril Despres. Dogonił mnie na odcinku i musiałem go puścić żeby nie blokować jego dobrego tempa. Zaraz za Cyrilem przyjechał jego kolega z zespołu Ruben Faria, złapałem się za nim i starałem się trzymać na superszybkich prostych. Wiedziałem, że tam mogę zyskać. Pierwszą część odcinka pojechałem bardzo dobrze, później zaczął się cięższy teren biegnący po bardzo trudnych wydmach, na których występował camel grass. Starałem się nie wypaść z najszybszej dwudziestki. Tempo narzucone przez czołówkę było naprawdę duże, jestem zadowolony z dzisiejszego etapu i zdaję sobie jednocześnie sprawę, że to będą niezwykle wymagające zawody” – mówił Jacek Czachor.

„Mam trochę problemów z teleskopem, nie umiem go odpowiednio skonfigurować żeby osiągnąć swoje tempo. Nie mam dużego doświadczenia z motocyklem – czterysta pięćdziesiątką, ale liczę na to, że wszystko zostanie ustawione jak należy. Ku mojemu zaskoczeniu dobrze znoszę fizycznie olbrzymie upały panujące w Argentynie i nie mam problemu z kondycją na wymagających odcinkach specjalnych” – dodał Marek Dąbrowski.

Świetnie poradził sobie Krzysztof Hołowczyc. Do 140 kilometra prowadził, ale na wydmach wyprzedziły go Hummery, które lepiej sprawdzały się w tych warunkach. Najważniejsze jednak, że „Hołek” jest trzeci w generalce i traci do lidera tylko 2’33.

„Początek był bardzo szybki. Na technicznej partii prowadziliśmy o ponad minutę. Nie byłem w stanie utrzymać tego tempa na olbrzymich dziurach występujących w dalszej części OSu. Nie czuję jeszcze idealnie trakcji samochodu na wybijającej trasie. W tych warunkach rewelacyjnie spisały się Hummery, widać, że są to silni konkurenci, ale czy wytrzymają tempo całej, długiej rywalizacji… Zobaczymy. Dzisiejszy OS był bardzo wymagający, wszyscy cisnęli bardzo mocno i myślę, że kolejne etapy pokażą, kto się tak naprawdę liczy w stawce” – opowiadał Krzysztof Hołowczyc.

Swoim tempem jedzie natomiast Adam Małysz. Debiutant radzi sobie całkiem nieźle. Wczoraj uplasował się na 49 miejscu, a w generalce jest 54.

„Fajne były płaskie szutry na początku odcinka specjalnego. Szliśmy, ile fabryka dała, ze 160 km/h. Później zaczęły się wąwozy i przejazdy rzeczne więc musieliśmy zwolnić. Wydmy przejechaliśmy bez problemów, ale końcówka oesu poszła nam już gorzej. Jechaliśmy wolniej, bo mieliśmy mało powietrza w oponach. Spuściliśmy je na piach, a potem szkoda nam było czasu zatrzymywać się i dopompowywać. Może i dobrze, bo niektórzy wyraźnie na tych pagórkach przesadzali. Patrzyłem z zazdrością jak inni ostro szli po kamieniach. Tylko co ja przyspieszałem, Rafał mnie hamował. „Jeszcze cały Dakar przed nami” mówił. Kawałek dalej wszyscy stali z awariami” – mówił Adam Małysz.