Pierwsza jazda nowym Buellem 1125R - Motogen.pl

Mało który motocykl wzbudził w testujących tak niewiele pozytywnych uczuć, co najnowszy, chłodzony cieczą, Buell 1125R.

Gdy Buell pokazał go w zeszłym roku w Laguna Seca, testujący mieli masę zastrzeżeń dotyczących m.in. wtrysku paliwa czy prowadzenia motocykla. Firma zapowiedziała, że wszystkie usterki i niedociągnięcia zostaną poprawione i w tym roku zaprosiła na ponowne testy sportowej maszyny.

Niestety, okazuje się, że nie dla wszystkich definicja słowa 'poprawić’ ma takie samo znaczenie. Buell wypuszcza motocykl, którym można się poruszać po ulicy, ale który jednocześnie posiada silnik widlasty, powodujący takie wibracje zarówno na jałowym biegu, jak i na wyższych obrotach, że jazda jest co najmniej nieprzyjemna. Że nie wspomnę o lusterkach, które są miłą dekoracją, ale równie dobrze mogłoby ich nie być. Skrzynia biegów także nie zrobiła furory. Jest głośna, a zmienianie biegów nieprzyjemne. Musimy też zmieniać ustawienia widelca, żeby motocykl lepiej się prowadził. Bez tej zmieny testujący przyrównali jazdę nowym Buellem do jazdy taczkami.

Na końcu czas na komentarz dotyczący wyglądu, który zdaniem wielu (a więc zdaniem obiektywnym) jest po prostu brzydki. Przód wygląda tak, jakby go ktoś przydeptał i motocykl najlepiej prezentuje się z tyłu, a i to z pewnej odległości. W zalewie urodziwych sportowych maszyn, to niewybaczalne niedociągnięcie.

Podsumowując: brzydka i cudaczna maszyna, którą prowadzi się średnio i której nie można wybaczyć tylu niedociągnięć. Buell naprawdę mógł wiele pokazać swoim chłodzonym cieczą V-Twinem, a wyszło mu jakieś brzydkie kaczątko bez szans na przepoczwarzenie. Chyba tylko najwięksi fani tej marki wsiądą na ten motocykl i nie zsiądą natychmiast z niesmakiem.