Night of the Jumps Gdańsk 2011 - niedokręcony backflip - Motogen.pl

Ostatni weekend listopada raczej nie zachęcał do wyjazdu nad morze. Odczuwalna temperatura oscylowała w granicach „cholera, ale zimno”, do tego deszcz i wiatr nie zwiastowały opalania się i romantycznych spacerów po Sopockim molo.

 

Na szczęście nie to miało być celem naszej podróży. W dniach 26-27 listopada odbyły się dwie rundy z cyklu Night of the Jumps na hali Ergo Arena w Gdańsku. Rundy te poprzedzały finałowe zawody w Sofii (Bułgaria), więc zawodnicy mając ostatnie szanse na wywalczenie punktów, ostro starali się o zajęcie jak najlepszych miejsc.

 

Ale co, gdzie, kiedy?
Osobiście, miałem mały problem z nazewnictwem tej imprezy. W praktyce, kogo nie pytałem o to, czy jedzie oglądać FMX do Gdańska zaczynałem: „jedziesz na Diversa?” Wszystko przez to, że wcześniejsze edycje NOTJ miały sponsora tytularnego w postaci wspomnianej firmy odzieżowej. Nie piszę tego jednak po to, aby poskarżyć się na moją demencję. Problem w tym, że poprzednie, bardzo dobrze rozreklamowane edycje wgryzły mi się w pamięć, a o najnowszym Night of the Jumps zdawało się… nic nie słychać!

 

Organizator dobrał sobie kilku partnerów medialnych. W jednej z gazet relację przeczytamy pewnie za dwa miesiące, drugi ograniczył się do wrzucania prasówek dostarczanych przez organizatora. Poza tym zero nagłośnienia na ogólnopolską skalę. Efekt można było łatwo przewidzieć. W sobotę trybuny Ergo Areny zapełniły się w nieco ponad połowie, niedzielę określiłbym na 1/3 możliwości. Wielka szkoda, bo takie wydarzenie nieczęsto zdarza się w Polsce. Na szczęście ci, którzy się pojawili, z pewnością nie byli przypadkowymi widzami.

 

Wychowani na FMXie
Zdecydowanie, gdańska publiczność stanęła na wysokości zadania. Mam wrażenie, że po fali ekscytacji poprzednimi NOTJ oraz Red Bull X-Fighters wszyscy Kowalscy, którzy chcieli sobie popatrzeć na „latające motory” już się tym nasycili i na placu boju pozostali tylko wierni fani Freestyle Motocrossu, a Ci właśnie zasiedli na trybunach. W efekcie tego zewsząd słychać było dźwięk trąbek na sprężone powietrze i wrzask podekscytowanych kibiców. Trafiło się nawet kilka pił mechanicznych! Oczywiście publiczność nie reagowałaby tak żywiołowo, gdyby nie dwóch, dobrze dobranych konferansjerów – tu plus, że zabrali się za to goście, którzy znają się na rzeczy i potrafią o tym sporcie interesująco opowiadać bez lania wody i rzucania głupot.

 

Wysokie latanie
Obie rundy rozpoczęły się od polskiego akcentu w osobach Michała Daciuka i Artura Puzia. Mimo niewątpliwej presji i stresu związanego ze startem na międzynarodowej imprezie, obaj dali radę i zorganizowali piękne show. Artur zakończył nawet swój niedzielny przejazd próbą backflipa na długim dystansie, niestety błąd w powietrzu sprawił, że lądowania nie można było zaliczyć do udanych. Na szczęście przeżegnanie się przed skokiem chyba podziałało, bo Artur mógł o własnych siłach opuścić arenę.

 

Po nich przyszła kolej na FMXową ekstraklasę. Brice Izzo, Libor Podmol, Maikel Melero, Jose Miralles, David Rinaldo, Petr Pilat czy w końcu Javier Villegas i Remi Bizouard – m.in. Ci Panowie powodowali, że publiczność nieraz wstawała z krzeseł. Formuła zawodów oraz mało urozmaicony tor z najazdami w obie strony sprawił, że tricki sypały się jeden za drugim: tsunami backflip, cliffhanger backflip, superflip indy, superman seatgrab indy flip, heelclicker whip, cordova flip, shaolin flip… każdy z zawodników, który przeszedł do finału przez weekend wykonał aż 38 skoków, mógłbym wiec tak długo wymieniać.

 

Francuski triumf
Obie rundy zostały zdominowane przez Remiego Bizouarda, skaczącego na czterosuwowym Kawasaki. Remi podczas konferencji prasowej stwierdził, że motocykl w żaden sposób go nie ogranicza i skacze mu się świetnie – cóż, trudno się z tym nie zgodzić patrząc na wyniki. W pozostałych konkurencjach towarzyszących, sponsorowanych przez Otomoto królował Massimo Bianconcini.

 

Podsumowanie
Jaki był wiec tegoroczny Divers… ops, miałem na myśli Night of the Jumps? Średni. Promocja imprezy nie wypaliła, frekwencja widzów poniżej oczekiwań moich, a z pewnością organizatora, efekty pirotechniczne lepsze będą już za miesiąc w Szczebrzychowicach Dolnych jak sołtys odpali fajerwerki w nowy rok. Z drugiej strony publiczność ekscytowała się jak dzieci, polska ekipa pokazała, że w kraju nad Wisłą też się skacze, a przez oba dni najlepsi zawodnicy z całego świata zaprezentowali FMX na najwyższym poziomie – a to dla prawdziwego fana freestylu najważniejsze!