Niebezpieczne związki. Pracownicze kłopoty Harleya - Motogen.pl

Nie wszyscy wiedzą, że uchodzące za ostoję wolnego rynku Stany Zjednoczone są jednocześnie jednym z najmocniej uzwiązkowionych krajów na świecie. Potężne organizacje pracownicze działają tam w niemal każdym sektorze gospodarki, a działalność dużych zakładów jest bez porozumienia z nimi praktycznie niemożliwa.

Zarządowi Harleya przez ponad dwadzieścia lat udawało się utrzymać zgodę z działaczami dwóch dużych związków, ale wszystko wskazuje na to, że udana współpraca dobiegła końca.

W fabryce w Milwaukee działają organizacje Association of Machinists & Aerospace Workers (IAM) oraz United Steelworkers (USW). Ich ostatnie rozmowy z prezesem Harleya Mattem Levatichem skończyły się niestety fiaskiem. Kością niezgody są przede wszystkim nowe zakłady, stawiane w Indiach, Tajlandii i Brazylii. Związkowcy uważają, że powinny być budowane na miejscu, w Stanach.

Wiele elementów wytwarzanych do tej pory w rodzimej fabryce jest teraz zamawianych u zewnętrznych dostawców. Ponadto zarząd firmy przez ostatnie siedem lat konsekwentnie stawia na elastycznych pracowników tymczasowych, w miejsce pełnoetatowych, należących do związków zawodowych – w tym roku zwolniono już 118 osób.

Według szefostwa Harleya w obecnych warunkach rynkowych nie ma już miejsca na tradycyjny model produkcji i zatrudnienia. Sprzedaż motocykli w Stanach regularnie spada, a światełko w tunelu świeci właśnie zza Pacyfiku. Zerwanie obustronnej zgody nie oznacza jeszcze wstrzymania pracy w zakładach w Milwaukee, ale jest jasnym sygnałem dla zarządu, że sprawy idą w złym kierunku.

Miejmy nadzieję, że Harley poradzi sobie z tymi problemami – tegoroczna kolekcja nowych modeli robi bardzo dobre wrażenie i chętnie widzielibyśmy ją w jak największej ilości wyprodukowanych egzemplarzy. Znaczek “Made in USA” ciągle ma swoją wartość.

Więcej o motocyklach Harley-Davidson