Motocykliści Orlen Team wrócili do domów - Motogen.pl

Motocykliści Orlen Team zadowoleni, ale zmęczeni wrócili z Rajdu Dakar. Jacek Czachor i Marek Dąbrowski opowiadali zgromadzonym na warszawskim lotnisku kibicom o rywalizacji na rajdowych trasach, zaś Kuba Przygoński o nowej roli, w jakiej przyszło mu uczestniczyć w tegorocznym Dakarze.

 

Jacek Czachor, który na metę dojechał jako dziesiąty, podczas ceremonii zakończenia Rajdu Dakar dowiedział się, że został sklasyfikowany na jedenastym miejscu. To efekt anulowania przyznanej wcześniej kary dla Hiszpana Jordi Villadomsa.

 

„Jedenaste miejsce i tak jest bardzo dobre. Miało być dziesiąte, ale jednak okazało się, że trochę do niego zabrakło. Trochę to było niezrozumiałe, ale trudno. Jechałem bardzo dobrze, szybko. Konkurencja wśród motocykli jest duża. Co ważne, to był mój pierwszy rajd, na którym nie miałem żadnej wywrotki, ale i tak podczas Dakaru przez cały czas cierpiałem. Boli mnie wszystko. Palce i nogi całe spuchnięte. Codziennie byliśmy masowani, co nas trochę regenerowało, ale i tak dla motocyklistów trudy rajdu są wyjątkowo odczuwalne” – podsumowuje Jacek Czachor.

 

„Tegoroczny Dakar bardzo się nie różnił od poprzedniego, ale odcinki były wydłużone. Były też coraz trudniejsze, co mnie zaskoczyło. Niewiele było odcinków, na których można rozwijać duże prędkości, rzadko więc mogłem wykorzystywać to, że jechałem dużym motocyklem, a nie 450-tką. Ale i tak uważam, że pojechałem nim lepiej, niż jechałbym mniejszą maszyną. Po zakończeniu rajdu niektórzy zawodnicy zaczęli walczyć o anulowanie swoich kar. Tak też się stało. Tegoroczny Dakar był bardzo trudny nawigacyjnie, ciężko było znaleźć niektóre punkty, stąd te dziwne przetasowania. Jedno jest pewne: jeśli nawet Jacek powinien zostać przesunięty na 11. pozycję, nie powinien się dowiadywać o tym na podium, tylko dużo wcześniej” – mówi Marek Dąbrowski.

 

„Wynik Jacka i Marka jest bardzo dobry. Orlen Team jeździ coraz szybciej. Szkoda, że mnie tam zabrakło, ale za rok na pewno będziemy już jechać we trzech i walczyć o jeszcze wyższe pozycje. Wystąpiłem w tym roku w innej roli, niż zwykle, ale na Dakarze każdy – zawodnik, dziennikarz, mechanik – ma ciężko. Trzeba wstawać bardzo wcześnie i kłaść bardzo późno, przemieszczać się na bardzo dużych dystansach. Ciągle coś się dzieje, cały czas jest coś do zrobienia. Po dwóch tygodniach tak dużego wysiłku każdy wraca do domu zmęczony” – ocenia Kuba Przygoński, który z powodu kontuzji nie mógł wystartować w Rajdzie, ale pojechał na Dakar wspierać swoich kolegów z teamu. Zadebiutował także w roli korespondenta telewizyjnego.

 

Krzysztof Hołowczyc jako pierwszy zawodnik OrlenTeamu, startujący w Dakarze, wrócił do Polski w poniedziałek. W Ameryce Południowej został jeszcze Rafał Sonik, który przylatuje do kraju w czwartek, 20 stycznia (planowany przylot o godz. 16:00).