MotoGP Australii - przedstawienie wielu aktorów! - Motogen.pl

autor: Marcin Plewka

Odpowiedź: 14… tak czternastu! I to już mówi nam wiele o emocjach, jakich dostarczyły nam najmniejsze motocykle. Myślicie pewnie, że musiało to wyglądać kosmicznie. Macie rację! Jak w takim razie nazwać to, co zobaczyliśmy podczas finałowego okrążenia?

Jak to możliwe? 

Oprócz swojego niesamowitego położenia nad samym oceanem, tor na Wyspie Filipa ma jeszcze jedną zaletę. Jego charakterystyka sprawia, że ciężko w pojedynkę urwać się grupie. Szczególnie w Moto3, gdzie dzięki tunelowi aerodynamicznemu na prostej peleton zawsze będzie zdecydowanie szybszy od uciekiniera. Prosta może nie jest najdłuższa ale wychodzi się na nią z bardzo szybkiej 12-ki i nawet najmniejsze motocykle w punkcie pomiaru prędkości potrafią przekroczyć 250 km/h.

Zawodnicy Moto3 co weekend udowadniają, że potrafią dać show. W Australii chyba przeszli samych siebie. Po odgłosach na osiedlu wnioskuję, że nie byłem jedynym, który o 03:00 wstał z łóżka, by śledzić zmagania. Niestety nie obyło się bez wypadków. Najbardziej brzemienny w skutkach może okazać się ten, w którym na 13 okrążeń przed metą Gabriel Rodrigo zabrał z toru walczącego o tytuł Marco Bezzecchiego. 

Włoch niestety nie wrócił już do wyścigu, dając ogromną szansę swojemu głównemu rywalowi, Jorge Martinowi na powiększenie przewagi w generalce, która przed tym weekendem wynosiła zaledwie 1 punkt. Na szczęście dla całej rywalizacji, Hiszpan jedynie w połowie skorzystał z okazji, kończąc wyścig na 5 miejscu. Na dwa wyścigi do końca sezonu, różnica w klasyfikacji urosła do 12 punktów. Tu jeszcze sporo może się wydarzyć.

Wyścig wygrał Albert Arenas przed Fabio Di Gianntonio i… uwaga … Celestino Viettim, który zastąpił w ten weekend w zespole SKY VR 46 Nicolo Bulegę. Całkiem nieźle, jak na drugi występ w Mistrzostwach Świata.

W Moto2 też nie wiało nudą. 

Jeszcze przed startem, z powodu unieruchomienia silnika na ostatnie pole został przesunięty drugi w kwalifikacjach Marcel Schrotter. Z kolei startujący z Pole Position Mattia Pasini odpadł z rywalizacji już na 3 okrążeniu.

Liderzy wyścigu zmieniali się kilkukrotnie. Całość najlepiej rozegrał Brad Binder, kończąc przed Joanem Mirrem i Xavim Vierge. 

A gdzie się podziali kandydaci to mistrzowskiego tytułu?

Panowie Bagnaia i Olveira postanowili pościgać się w drugiej części stawki i wyraźnie pozbawieni tempa dojechali na metę odpowiednio na 11 i 12 miejscu. Portugalczyk tym samym zredukował swoją stratę do lidera o 1 punkt i ma jeszcze 36 do odrobienia. Biorąc pod uwagę, jak regularnie w tym sezonie punktuje zawodnik SKY VR46, wydaję się to mało realne. Możemy zatem spodziewać się celebracji tytułu dla Włocha już za tydzień na torze Sepang.

Jeśli ktoś zastanawiał się, czy warto w ogóle oglądać klasę królewską, skoro Mistrza Świata poznaliśmy juz tydzień temu odpowiadam: warto!

Niestety do listy nieobecnych w wyścigu dopisał się Cal Crutchlow, który w groźnym wypadku podczas drugiej sesji treningowej złamał kostkę w 3 miejscach. Brytyjczyk jest już po pierwszej operacji, a kolejne przed nim. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że nie pojedzie już w tym sezonie żadnego wyścigu. W GP Malezji jego miejsce na motocyklu LCR Honda zajmie Stefan Bradl.

Sam wyścig miał kilku bohaterów.

Pierwszy to Maverick Viniales, który przerwał najdłuższą w historii startów Yamahy serię 25 wyścigów bez zwycięstwa – ostatni triumf to wygrana Rossiego w zeszłorocznym GP w Assen. Hiszpan odmeldował się z peletonu w połowie wyścigu odjeżdżając momentami na ponad 4 sekundy i kontrolował sytuację do samego końca dojeżdżając na metę przed fantastycznie dysponowanym Andreą Iannone i dosiadającym Ducati Andreą Dovizioso. Ulga w boksie Yamahy była odczuwalna nawet w Warszawie.

Kolejny bohater, to drugi zawodnik fabrycznego Ducati. Nie nie…to nie Lorenzo. Jorge jest cały czas w trakcie rehabilitacji. Jego miejsce zajął w ten weekend Alvaro Bautista. Hiszpan nie od razu dogadał się z fabrycznym Desmosedici.

Za to wyścigu zachwycał. Jakież musiało być zdziwienie Doviego, czy Rossiego gdy zdali sobie sprawę, że właśnie objeżdża ich Ducati z numerem 19

Alvaro finalnie dojechał do mety na fantastycznym czwartym miejscu i w boksie był witany owacją na stojąco.

Punktem kulminacyjnym wyścigu była chwila grozy, którą przeżyliśmy na 5 okrążeniu. Joan Zarco fantastycznie wyszedł z ostatniego zakrętu i szybko zbliżał się do Marca Marqueza i gdy rozpoczęło się hamowanie do jedynki stało się to…

Aż ciężko uwierzyć, że Francuz wyszedł z tego bez szwanku. Wstał, otrzepał się i poszedł do boksu, gdzie kilka chwil później udzielał wywiadów. Absolutnie niesamowite!

W gorszym stanie była Honda Marqueza, który zjechał do boksów i nie ukończył wyścigu.

Panowie szybko sobie wyjaśnili całą sprawę i nikt do nikogo nie ma żalu.

Przed nami GP Malezji na torze Sepang. W Moto2 możemy już poznać mistrza świata. W Moto3 teoretycznie też ale tu sprawa jest bardziej otwarta. Kolejny weekend z wyścigami i kolejne zarwane noce. Ja wstanę na pewno. Wam też polecam!