Kolejne kontrowersje wokół polskiego motocrossu - Motogen.pl

Kilka dni temu został opublikowany szczegółowy regulamin dotyczący rozgrywania Mistrzostw i Pucharu Polski. Okazuje się, że działacze usilnie próbują uzdrowić sytuację panującą na torach motocrossowych.

 

Jednak wprowadzone zmiany regulaminowe budzą sporo kontrowersji. Mówiąc szczerze, odniosłem wrażenie, że niektóre zapisy zostały sformułowane przez ludzi, którzy nie bardzo wiedzą jak wyglądają zawody motocrossowe…

 

O połączeniu MX1 i MX2 w jedną klasę MX Open wiadomo było już od jakiegoś czasu. Ten pomysł wydaje się akurat niezły – umożliwi to zapełnienie maszyny startowej i zagwarantuje ciekawsze wyścigi. Oczywiście, rozwiązanie to powinno być doraźne, bo to tylko próba zamaskowania kiepskiej frekwencji zawodników na MP. Dalsze zmiany regulaminowe są niezbędne do tego, by zawody rangi Mistrzostw Polski stały się atrakcyjne i prestiżowe oraz przyciągały sponsorów, media i zawodników. Klasyfikacja tej klasy będzie oddzielna dla MX1 i MX2, ale punkty przypisywane będą za miejsce zajęte we wspólnym wyścigu.

 

W tym sezonie na każdych zawodach jednego dnia będą jechały wszystkie klasy. Oczywistym więc jest, że harmonogram zawodów musiał ulec dużemu wydłużeniu. I tu pojawiają się najbardziej kontrowersyjne pomysły działaczy.

 

Po pierwsze, w dniu zawodów każda klasa będzie wyjeżdżała tylko na jeden 30-minutowy trening, który będzie wyglądał następująco: pierwsze 10 minut zostanie przeznaczone na trening dowolny, następne 15 minut na trening kwalifikacyjny, a ostatnie 5 minut na trening startów. Zgadzam się tutaj z opinią zawodników, że ten pomysł jest beznadziejny i to z co najmniej kilku powodów.

 

Powiedzmy, że w tym sezonie pojawi się kilku nowych zawodników. Nie znają jeszcze torów, nie wiedzą czego się spodziewać po przyjeździe na zawody. Nie wyobrażam sobie, żeby po 10 minutach treningu dowolnego ktoś był w stanie zapoznać się z konfiguracją toru, ustawić sprzęt, wybrać najszybszą linię i ustalić punkty hamowania przez każdym zakrętem i skokiem, a w ciągu następnych 15 minut zrobić swój najlepszy czas okrążenia. Nikomu tego nie życzę, ale może to skutkować pomyłkami i bardzo niebezpiecznymi upadkami na skokach.

 

Ponadto trzeba wziąć pod uwagę, że motocykle crossowe są dość intensywnie eksploatowane, co niesie ze sobą ryzyko nagłej awarii. Co jeśli ta zdarzy się akurat podczas treningu? Tak naprawdę nawet zapasowy motocykl może nie wystarczyć. Dobiegnięcie na drugi koniec toru po jednoślad i zrobienie szybkiego okrążenia w czasie treningu może okazać się niemożliwe. A w takim wypadku start w wyścigu również jest niemożliwy.

 

Mimo nieszczęsnych prób skrócenia harmonogramu, ostatni bieg będzie kończył się przed 19.00. Ciekaw jestem ilu kibiców wytrzyma do tej godziny na torze, bo nie wydaje mi się, żeby było ich wielu. Ponadto słońce o tej porze będzie już nisko; na torze pojawią się cienie, a w niektórych miejscach będzie świecić w oczy. To, niestety, zwiększa ryzyko niezauważenia jakiejś dziury czy progu na najeździe skoku.

 

Kolejną zmianą jest wprowadzenie wpisowego w wysokości 100 zł. OK, nie mam nic przeciwko, ale pod warunkiem, że znacząco wpłynie to na podniesienie poziomu organizacyjnego zawodów, perfekcyjne przygotowanie trasy, pojawienie się mediów i wzrost nagród dla zawodników. W przeciwnym razie będzie to nieuzasadnione.

 

Na temat niedoskonałości motocrossowego regulaminu można napisać pracę licencjacką, ale nie ma sensu się teraz nad tym rozwodzić. Zmiany na pewno są potrzebne i to bardzo szybko. Oczywiście, żeby uniknąć następnych tego typu „kwiatków”, należałoby przeprowadzić stosowne rozmowy. Nie mam tu na myśli tajemnych rozmów jednego działacza z drugim, lecz ogólnośrodowiskową debatę. Bo komu bardziej zależy na rozwoju motocrossu niż zawodnikom?