KTM Freeride E-XC Enduro - drugie podejście do elektryczności - Motogen.pl

KTM Freeride E jest obecny na rynku już od jakiegoś czasu, lecz jak można się było spodziewać, nie stał się bestsellerem. Cena i niewielki zasięg robią swoje – elektrycznej maszynie ciężko póki co konkurować ze spalinowymi odpowiednikami. Austriacy, tak jak reszta dużych producentów motocykli, nie ustają jednak w kolejnych próbach z tym napędem. W nim leży w końcu przyszłość motoryzacji.

 

Zaprezentowany ostatnio KTM Freeride E-XC jest motocyklem w specyfikacji enduro. Zadbano w nim przede wszystkim o poprawę źródła energii. Nowe baterie, skonstruowane we współpracy z firmą Sony, są dużo pojemniejsze od poprzedników i dają motocyklowi o połowę większy zasięg. O ile w poprzedniej wersji Freeride E mogliśmy liczyć na mniej więcej godzinę zabawy w terenie na jednym ładowaniu, to tym razem będziemy szaleć przez półtorej. Dobre i to.

 

Baterie o pojemności 3.9 kWh po 700 cyklach ładowania mają zachowywać ok. 70% sprawności. Na szczęście właściciele Freeride E-XC nie będa musieli przejmować się ich stanem. KTM stworzył bardzo ciekawy program leasingowy, w którym wypożycza klientom akumulator wraz z ładowarką, wymieniając po określonym czasie zużyte elementy. Co ciekawe, nowe baterie są w pełni kompatybilne z poprzednią edycją elektrycznego motocykla, więc dotychczasowi właściciele tych maszyn również będą mogli cieszyć się większym zasięgiem.

 

Jednostka napędowa Freeride E-XC wysterowana jest na oddawanie 12 KM mocy, tak by zmieścić się w wymaganiach prawa jazdy A1. Możliwości chłodzonego cieczą silnika są jednak sporo wyższe i sięgają 24 KM. Najlepszy jest jednak dostępny moment obrotowy – wynosi aż 42 Nm, co stawia ten leciutki (111 kg) motocykl na równi ze spalinowymi 250-tkami. KTM i cała branża motocykli elektrycznych idą w naprawdę dobrym kierunku, jesteśmy bardzo ciekawi, co pokażą w przyszłym roku.

 

Więcej o motocyklach KTM