KTM 690 Duke 2012 - nowy książę - Motogen.pl

Jako miejsce prezentacji wybrano malownicze okolice Czeskiego miasta Mlada Boleslav, znanego głównie z racji mieszczącej się tam siedziby Skoda Auto. Choć piwo mamy lepsze, a kobiety piękniejsze niż nasi południowi sąsiedzi, to jednego z pewnością możemy im zazdrościć – dużo lepszego stanu nawierzchni. Nawet boczne drogi ostatniej kategorii odśnieżania nie są dziurawe, a to w połączeniu z ładną pogodą i rządkiem czekających na wyjazd Duke-ów skutecznie zajęło nam całe popołudnie. Jaki jest więc najnowszy Duke?

Pierwszy wraż

Na papierze nowy Duke prawie zupełnie nie różni się od poprzednika, jednak to tylko pozory. Krótkie rozpoznanie zawodnika – 70 KM, 150 kg i tylko jeden cylinder. Mało? W niektórych przypadkach mniej znaczy więcej i to powiedzenie w tym konkretnym przypadku pasuje idealnie.

 

 

Zajmujemy miejsce za kierownicą – tu wszystko jest w normie, ergonomia na wysokim poziomie, a ilość przycisków jest zredukowana do niezbędnego minimum – przecież jadąc Duke-em nikt nie będzie myślał o sprawdzaniu średniego zużycia paliwa… Nowa kanapa oraz pozycja to strzał w dziesiątkę. Nawet niższe osoby bez problemu dosięgną teraz nogami do podłoża, do tego pełnoprawne siedzisko jest wygodne i w niczym nie przypomina twardej, wąskiej deski z poprzednika.

Jazda

Odpalamy. Duke radośnie pyka sobie z pociągniętej klasycznie puszki układu wydechowego. Mimo, że nie można się specjalnie do jej wyglądu i dźwięku przyczepić, tak dedykowana pucha Akrapovica będzie obowiązkowym zakupem w celu poprawy doznań i siania ulicznego zniszczenia.

 

Kiedy 690-tka już na postoju okazuje się lekkim i poręcznym motocyklem, tak podczas jazdy mamy wrażenie siedzenia na rowerze, któremu ktoś do ramy wstawił dynamicznego singla. Sami przyznacie, że taki zestaw nie może długo jechać na obu kołach… Oj tak, Duke uwielbia ostre traktowanie, strzały ze sprzęgła, uślizgi i wyjścia z zakrętów na odkręconej manetce. Ten sprzęt potrzebuje ostrego traktowania i wtedy pokazuje pełnie swoich możliwości. Odkręcony gaz na pierwszym biegu powoduje samoistne uniesienie się przodu, po chwili na liczniku bez problemu mogą zadomowić się prędkości 140-160 km/h, a najwyższa zanotowana w teście wyniosła nieco ponad 180 km/h. Chyba wiało, ale przyznam szczerze – przez adrenalinę i fun nawet nie zwracałem na to uwagi. Na pochwałę zasługuje system Drive-by-wire, który dobrze współgra z wtryskiem paliwa i pozwala na dokładne operowanie gazem. To coś jak zestaw chirurg, skalpel i za dużo Red Bulla – mocno pobudzony, ale ciągle precyzyjny.

 

Oczywiście, jeżeli tylko chcecie, Duke może sobie spokojnie popyrkać spacerowym tempem, pytanie tylko po co? Osoby szukające łagodnego, niczym niewyróżniającego się sprzętu właśnie dokręcają ostatnie śruby od centralnego kufra w swoim Bandicie albo Hondzie CBF. KTM to zupełnie inna bajka.

ABS i KTM?

Lata temu przeciwnicy systemów antypoślizgowych w motocyklach mieli argumenty, aby się spokojnie wyżywać na producentach – do czasu. BMW pokazało, że można stworzyć dobry ABS w motocyklu. Następnie dołączyła Honda z doskonałym C-ABS. Teraz do tego grona można dorzucić rozwiązanie Bosha zastosowane właśnie w nowym 690 Duke. Ważący raptem kilogram system zapobiegał uślizgom bez wyraźnych impulsów na klamce. Jednocześnie jeżeli tylko tego chcieliśmy, lekkie targnięcie nogami powodowało oderwanie tylnego koła o ile tylko tego chcieliśmy – jak dla mnie perfekt!

Podsumowanie

Czym jest zatem nowy KTM 690 Duke? Dokładnie tym, czym powinien być od samego początku. Lekkim, dynamicznym sprzętem do miasta i na kręte drogi. Jest łatwy do ogarnięcia, więc poradzą sobie z nim początkujący, ale każdy KTM jest „Ready to Race”, więc i w tym drzemie dawka hardcoru i szaleństwa, przy czym nawet dla niewprawnego kierowcy ciągle akceptowalna. Nie wiemy jak oni to robią, ale pomarańczowe sprzęty mają w sobie właśnie to coś.

 

Duke będzie też doskonałą alternatywa dla doświadczonych kierowców, którzy dojrzeli do tego, że pod tyłkiem wcale nie trzeba mieć 200 KM aby czerpać przyjemność z jazdy i wyprawiać cuda z motocyklem – a nowy KTM chętnie poddaje się sugestiom do bardziej ambitnej jazdy.

 

Mateusz podczas jazdy miał na sobie:

 

Kask – Schuberth SR1
Kombinezon – Racer Bravo

Rękawice – Shima G:Teck

Buty – Alpinestars S-MX Plus

 

 

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany