Jeszcze jedna szansa dla Romano Fenatiego? - Motogen.pl

Weekend na torze Misano miał kompletnie pogrzebać obiecującą karierę Romano Fenatiego. Chwycenie za klamkę hamulca w motocyklu rywala, Stefano Manziego, zostało przez całe środowisko niemal jednoznacznie odczytane jako próba zamachu na życie i powszechnie potępione.

Kara nałożona przez organizatorów MotoGP nie była zbyt dotkliwa – to zawieszenie na tylko dwa wyścigi. Inni za to nie patyczkowali się zbytnio. Włoska federacja wyścigowa cofnęła Fenatiemu licencję, aktualny team Snipers Marinelli zakończył współpracę w trybie natychmiastowym, a zespół MV Agusta, w którym Włoch miał startować w klasie Moto2 w przyszłym sezonie zrezygnował z kontraktu. Przytłoczony tymi wydarzeniami Fenati ogłosił całkowite wycofanie się z wyścigów.

W ostatnich dwóch dniach jego sprawa zaczyna jednak wchodzić na zaskakujące tory. Najpierw wypowiedział się sam Stefano Manzi, który oświadczył, że chciałby puścić zdarzenie w San Marino w niepamięć i jest gotów wybaczyć rywalowi niebezpieczne zachowanie. O skali wybryku świadczy fakt, że dane telemetryczne z motocykla Manziego pokazały, że Fenati nacisnął klamkę hamulca naprawdę mocno – w układzie zadziałało ciśnienie 20 barów, czyli dwukrotnie większe, niż normalnie używane przez kierowcę w czasie wyścigu.

Teraz sytuację łagodzi sam prezes Dorny, Carmelo Ezpeleta. Według niego, nie ma żadnych przeszkód, by Fenati powrócił do MotoGP już w czasie japońskiej rundy na torze Motegi 21 października. Zawieszenie włoskiej licencji wyścigowej nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli tylko znajdzie się zespół gotowy przyjąć krewkiego Włocha.

Zatrudnienie Romano Fenatiego to dziś dla potencjalnego proacodawcy czysty hazard. Wizerunek, a co za tym idzie wartość rynkowa zawodnika znacznie spadły. Z drugiej strony, jest teraz niepowtarzalna okazja pozyskania kierowcy o umiejętnościach sporo przewyższających innych dostępnych w podobnym budżecie. Niechęć kibiców, ale zainteresowanie mediów. No i ciągłe modlitwy o równowagę psychiczną Fenatiego.

Mamy przeczucie, że w przypadku Romano Fenatiego kwestie biznesowe przeważą etyczne i już niedługo znów zobaczymy go na torze.