I runda WMMP Modlin 2010 – Epic Fail! - Motogen.pl

Niestety. Teraz wyścigi w Modlinie będą odbijać się echem bardzo długo. Szkoda tylko, że nie tak, jak to miało mieć miejsce. Miało być niepowtarzalnie. W rzeczywistości wywaliło się wszystko z wielkim hukiem. Niepowtarzalnie. Chciałem napisać relację z niesamowitej imprezy, muszę przygotować stypę.
 

W czwartek spoczywałem na dentystycznym fotelu, kiedy moja komórka zaczęła się gotować. Połączenia przychodzące. Jedno za drugim. Wszystkie spokojnie odrzucałem. Wreszcie SMS: 'Runda w Modlinie odwołana’. Zbladłem. Przesympatyczny stomatolog zapytał, czy dobrze się czuję i wszystko OK. Nie, OK nie było. Telefon do Adama Badziaka. Zapytałem co się dzieje. Adaś w kilku słowach opisał sytuację i krzyknął: „Przyjeżdżaj”!. Trasę ok. 55 km, dzielącą mnie od lotniska w Modlinie, pokonałem w niewiele ponad pół godziny. Na miejscu zastałem zapchany namiotami i samochodami zaaranżowany paddock i pospolite ruszenie pod siedzibą chronometrażu w depot. Zamieszanie, nikt nic nie wie, w pomieszczeniu pomiaru czasu małe zebranie zawodników z sędzią głównym i Pawłem Szkopkiem. Wśród ludzi różne głosy. Jedni mówią, że jest OK i nie wiadomo o co cała zadyma, inni skarżą się na źle przygotowany tor. Dopadłem Andy Meklau i Gwena Giabbaniego. Spytałem co się stało i co oni o tym wszystkim myślą. Gewn naświetlił mi szybko sytuację: 'Sama konfiguracja toru nie jest zła. Ciekawe zakręty, ale problem polega na tym, że w niektórych miejscach sposób wytyczenia trasy jest nieprawidłowy. Jedziesz szeroką nitką, aby zaraz po tym wejść w wąską szykanę. Pół biedy, gdyby nawierzchnia była jednolita. Ale w kilku miejscach, gdzie zmienia się nawierzchnia, jest obawa, że musiałbym skupić się nad zachowaniem motocykla, pracą zawieszenia, a nie nad samym torem jazdy. Przy większej prędkości i jeździe w grupie można przeholować i dzwon pewny. Teraz niektórzy starają się ustalić coś z sędziami i Pawłem, może będzie OK. My czekamy na finał tego wszystkiego. Jeśli uda się coś poprawić, to będziemy jechać, dlaczego nie’.
 

Po niedługim czasie wiadomo było jedno: zawody mają się odbyć, oficjalnie, ale bez punktów. Wręczone miały być puchary za trzy pierwsze miejsca. Decyzją promotorów odwoływane zostały starty kolejnych pucharów markowych: BMW, Suzuki, wreszcie Honda. Napięcie nie spada. Ci, którzy zostali na miejscu, są głodni jazdy, jak to zwykle na początku sezonu. Wreszcie ogłoszono nowy harmonogram wolnych treningów. Wyjechali amatorzy, wyjechali zawodnicy klas mistrzowskich. Uczucia mieszane, chociaż niektórzy cisnęli ostro. Bartek Wiczyński czy Adam Badziak, jeden z zawodników Hornet Cup popisowo wychodził z szykany na prostą startową, odwijając pełną manetę jeszcze w złożeniu. Mimo wszystko ludzi ubywało…
 

Nie chciałbym jednak opisywać wszystkiego, co działo się godzina po godzinie, bo niczego to nie zmieni. Najważniejszymi wydarzeniami było spotkanie zawodników, które odbyło się w czwartek wieczorem, zwołane z inicjatywy SWM (Stowarzyszenia Wyścigów Motocyklowych), mające na celu unormowanie spraw związanych z kolejnymi wydarzeniami na lotnisku w Modlinie. Konkluzja: ratować co się da. Tylko czy było co ratować?
 

Dziś wiadomo już, że I runda WMMP w Modlinie okazała się porażką nie tylko dla organizatorów, ale dla większości środowiska wyścigów motocyklowych. Miały to być zawody, które przyciągnęłyby media, sponsorów i kibiców. Wyszło odwrotnie. Wyścigi odbyły się, wystartowały klasy Pucharu Polski, Pretendent, Rookie 600 i 1000 (piątkowy wyścig 'litrów’ przerwano po poważnym wypadku jednego zawodników i przeniesiono go na sobotę). Wyścig połączonych klas mistrzowskich to kilka motocykli na starcie i czerwona flaga, olej na torze. Wkrótce komunikat: 'Decyzją komisji sędziowskiej, ze względu na rozlany na torze olej, trudne warunki atmosferyczne i niemożliwość usunięcia zagrożenia na nitce toru, zawody zostają zakończone’.

To wszystko wygląda trochę jak zły sen. Ale najgorsze jest to, że budzisz się i wszystko okazuje się być rzeczywistością.