Test motocykla Harley-Davidson Ultra Limited Low - nie niższy standard - Motogen.pl

Harley-Davidson od lat serwuje dość szeroką ofertę swoich motocykli. Oczywiście złośliwi twierdzą, że to wielka sztuka sprzedawać jeden i ten sam motocykl przez ponad 110 lat. Może coś w tym jest, ale już odrobina obiektywizmu pozwala stwierdzić, że marka z Milwaukee nie stoi w miejscu i wciąż udoskonala swoje maszyny. Choć i owszem, czasem może zadziwić to, jak bardzo trzyma się archaicznych rozwiązań, mimo wręcz nieograniczonego dostępu do najnowszych technologii. Ale może właśnie to ten konserwatyzm produktu Made in USA przyciąga rzesze fanów z całego świata?

 

Harley-Davidson Ultra Limited Low jest na wskroś amerykański. Na naszych drogach nie czuje się może wyobcowany, ale już pierwszy rzut oka zdradza, że „jest stamtąd”. Liczy się przede wszystkim wygoda na długich, pokonywanych z umiarkowaną prędkością trasach. Mniej liczą się własności trakcyjne na ostrych zakrętach, choć i tu Ultra Limited Low może pozytywnie zaskoczyć.

Harley-Davidson Ultra Limited Low – tanio nie jest

Model, którym tym razem jeździłem, to absolutnie górna półka. Niestety, także cenowa. Jeśli nie mamy wolnej, sześciocyfrowej kwoty, nawet nie powinniśmy sięgać po katalog. Ale załóżmy, że jakimś trafem mamy do zdefraudowania nieco ponad 120 000 zł z domowego budżetu.

 

Harley-Davidson Ultra Limited Low stworzony został dla niższych kierowców i to poczujemy już przy pierwszym dosiadzie. Przekazując ten model do testów, importer miał pewne obawy, czy przy moim wzroście (186 cm) „pomieszczę się” na tym pojeździe. Na szczęście udało mi się do niego wcisnąć. I gdybym tylko nieco wcześniej nie jeździł modelem ze standardową wysokością siodła i „zwyczajną” kierownicą, to pewnie nie zorientowałbym się, że jest coś z nim nie tak. Ale to, co dla gościa mego wzrostu może okazać się niezauważalną różnicą, dla niższej osoby okaże się kluczowe przy wyborze pojazdu.

Harley-Davidson Ultra Limited Low – udogodnienia dla niskich

Od standardowej Electry Low różni go niższe o 55 mm siodło kierowcy i nieco przybliżona do jeźdźca kierownica. Obniżenie siodła nie zostało uzyskane tylko za pomocą innego fotela, ale także dzięki nieco zmodyfikowanemu zawieszeniu. Ma to oczywiście swoje konsekwencje. Wersja Ultra Limited Low ma jeszcze mniejszy prześwit w zakrętach, choć już wersja standardowa dość szybko zaczyna przycierać podestami o asfalt. No cóż. Coś za coś. Poza tymi zmianami Low to niemal standardowa Ultra Classic Electra Glide ze wszystkimi tego konsekwencjami.

 

Czytaj dalej na następnej stronie>>>

 

 

Harley-Davidson Ultra Limited Low – Project Rushmore

Od kilku lat Harley-Davidson realizuje Project Rushmore. Co się za tym kryje? Harley postawił sobie za zadanie ulepszyć swoje modele turystyczne tak, aby dawały jeszcze więcej przyjemności i komfortu zarówno kierowcy, jak i pasażerowi. I nie ograniczył się tylko do bogatszego tapicerowania foteli. Także w Ultra Limited Low jak na dłoni widać założenia Projektu Rushmore.

 

Przed oczami kierowcy widzimy dość duży, ciekłokrystaliczny wyświetlacz. Oczywiście dotykowy, możliwy do obsługi także w rękawicy motocyklowej. Ale dla bezpieczeństwa podczas jazdy można nawigować po menu bez odrywania ręki od kierownicy za pomocą dżojstika obsługiwanego kciukiem. Wymaga to trochę wprawy, ale sprawdziłem – działa. Oprócz dość rozbudowanego systemu audio z możliwością podpięcia zewnętrznych urządzeń, zarówno manualnie, za pomocą kabelków, jak i przez bluetooth, znajdziemy tam także nawigację.

Ilość możliwości podpięcia różnego rodzaju sprzętu jest na tyle szeroka, że można by zainteresować tym nawet zajawkowiczów z portali o elektronicznych gadżetach i „divajsach”.

 

Bardziej skupionym na motocyklach powiem tylko, że bez większego problemu skomunikujemy sie z naszym telefonem, kaskiem czy innym przenośnym odtwarzaczem mp3. W jakiś sposób damy radę zrobić tak, żeby nasza ulubiona muzyka płynęła z czterech, dość pokaźnych głośników Limited Low. Oby nie za głośno, bo chyba nie ma nic bardziej żenującego niż epatowanie swoim gustem muzycznym. Ale np. za miastem, podczas kontemplacyjnego przemieszczania się możemy delektować się naszymi ulubionymi dźwiękami aż do prędkości ok. 120 km/h. Później nawet pogłaśnianie radia nic nie daje, bo szum wiatru i turbulencje są zbyt duże.

 

Jeśli dysponujemy kaskiem z systemem nagłośnienia możemy przekierować muzykę za pomocą bluetooth bezpośrednio do kasku. To dobre rozwiązanie, bo możemy zawiadywać nią przez motocykl, a dodatkowo, jeśli lubimy asystentów podróży, także słuchać poleceń nawigacji, którą, jak wspomniałem, także znajdziemy na pokładzie Limited Low.

 

Czytaj dalej na następnej stronie>>>

 

 

Harley-Davidson Ultra Limited Low – książęcy tron do usług

Pasażer nie ma tutaj ciężko, choć musi walczyć. Ze snem. Wygodny, obficie tapicerowany tron, bo ciężko nazwać to kanapą, z takimż samym oparciem, podłokietnikami i audio pasuje nawet najbardziej rozkapryszonej księżniczce. Jakby tego było mało, może ona (owa księżniczka) sama zadecydować o głośności słuchanej muzyki, jak i o wyborze stacji radiowej.

 

Gdy podróżujemy samotnie, to możemy pogadać sobie z naszym motocyklem. Jest on bowiem wyposażony w funkcje głosowego wprowadzania poleceń. Ale szczerze mówiąc byłem trochę zbyt nieśmiały, żeby dłużej pogadać sobie z Limited Low i ograniczyłem się do stwierdzenia, że guzik do zainicjowania takiej rozmowy także jest zainstalowany na jednej z kostek.

Harley-Davidson Ultra Limited Low – ostrożnie z pierwszą jazdą

Faktem jest, że skoro gadżetów na pokładzie jest tyle, to pierwsza jazda może być dość niebezpieczna. Mam coś takiego, że od razu chciałbym wiedzieć co, jak i do czego służy, a że jestem największym przeciwnikiem czytania wszelkiego rodzaju instrukcji obsługi, zabawa gadżetami odciąga nieco uwagi od prowadzenia. Ujmę to tak. Z Harleyem da się porozumieć i zrozumieć go bez instrukcji, choć poruszanie się po odmętach jego menu nie zawsze jest oczywiste. Ale jeśli mogę udzielić jakiejś rady – róbcie to, proszę, na postoju.

 

Czytaj dalej na następnej stronie>>>

 

 

Harley-Davidson Ultra Limited Low – nisko na glebie

Poza nieco bardziej ograniczonym niż w standardowej wersji prześwitem Limited Low to bardzo wdzięczny w prowadzeniu pojazd. Po kilku metrach zupełnie zapominamy, że w rubryce „masa” wpisano 414 kg. Tak, tak, nie trzeba przecierać oczu. On naprawdę tyle waży!

 

Specyfika jazdy Harleyem jest nieco inna niż lekkim motocyklem klasy naked, ale jeśli tylko będziemy chcieli zrozumieć amerykańskiego kolosa, nawet precyzyjne manewry przy minimalnej prędkości nie będą stanowiły problemu. Umiejętne operowanie gazem, przeproszenie się przy tym z tylnym (można powiedzieć w przypadku H-D, zasadniczym) hamulcem i możemy zaskoczyć niejednego fana ścigaczy o masie grubo poniżej połowy wyniku H-D.

 

Także silnik o pojemności 1690 ccm może nas miło zaskoczyć. Zarówno elastycznością, jak i przyspieszeniem, z jakim potrafi wystrzelić już od zera tę potęgę na kołach. Ale nie ma się za bardzo czemu dziwić. 138 Nm momentu obrotowego przyćmiewa tutaj niemal 90 KM mocy i sprawia, że po ostrym „zapalona” guma tylnego koła nie będzie niezwykłym widokiem.

 

To z jednej strony groteskowe, z drugiej zupełnie zabawne, kiedy taka wielka kolubryna wystrzeliwuje z przeraźliwym piskiem tylnej opony, zostawiając w tyle absolutnie wszystkich. Po pierwsze dlatego, że właściwie nikt się nie spodziewa, że taki dystyngowany pojazd „za ponad stówę PLN” będzie chciał urządzić sobie drag racing, a po drugie dlatego, że jeśli nawet ktoś podejmie wyzwanie, to trudno mu będzie przebić te 6,2 s do setki.

 

Potem też wcale nie jest gorzej. Choć Harley to stara szkoła budowy motocykli, wcale nie oznacza, że to zła szkoła. Ultra Limited Low prowadzi się niezwykle pewnie. Zachowuje się tak nawet przy prędkościach uznawanych za mało przyjemne, bliskie prędkości maksymalnej, która przekracza 180 km/h. Także zakręty pokonuje tak, jak wygląda: majestatycznie, ale pewnie. Nawet nierównościom trudno jest wytrącić go z równowagi. Jedynym mankamentem jest wspomniany wcześniej prześwit.

 

Chociaż być może rzeczywiście jeździłem nim nieco za ostro? Możliwe, że statystyczny użytkownik nigdy nie przyrysuje nawet podestów? Dla mnie to było największym mankamentem Ultra Limited Low, bo potencjał podwozia pozwala na o wiele większe złożenia, problemem jest konstrukcja podestów – choć obiektywnie rzecz biorąc, właściwie innego rozwiązania nie ma – na czymś trzeba te nogi postawić.

 

Czytaj dalej na następnej stronie>>>

 

 

Harley-Davidson Ultra Limited Low – konstrukcyjne archaizmy

Harley jest pojazdem specyficznym. Wciąż bazuje na diabelnie ciężkiej, stalowej ramie, a niektórym podzespołom, jak chociażby skrzyni biegów, przydałoby się nico więcej ogłady (choć i tak uważam, że w przypadku Limited Low ta zachowywała się co najmniej poprawnie).

 

Trudno jest zarzucić Harleyowi brak autentyczności. Wiadomo, że przeciwników Harleya nie sposób przekonać do tej marki. Ale mam przeświadczenie, że jeśli tylko na starcie mamy do H-D choć odrobinę sympatii, to po bliższym poznaniu możemy zatracić się w tym motocyklu. Oczywiście pod warunkiem, że mamy w budżecie taką kwotę na motocykl. Ja w każdym razie, kiedy redakcyjny test zbliżał się do końca i dzwonił do mnie importer z oczywistym pytaniem „kiedy podrzucisz mi motocykl”, starałem się odbierać telefon najwcześniej po dziesiątym sygnale.

 

Harley-Davidson Ultra Limited Low – post scriptum

To, o czym nie napisałem:
Że jest to turystyczny motocykl i przez swoje gabaryty nie stanowi alternatywy dla skutera w mieście – kto ma oczy i widział zdjęcia zrozumie.
Że motocykl wyposażono w trzy, dość pokaźne kufry – j.w. – oczywista oczywistość
Że druga antena to tylko atrapa.
Że na oponach jest logo H-D.
Że spalanie oscyluje w okolicach 6,5 l/100 km.

 

Zobacz dane techniczne motocykla Harley-Davidson Ultra Limited Low w naszym katalogu motocykli

 

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany